poniedziałek, 25 grudnia 2017

Histogariusz: Nie żałuj róż

Całą krainę spowijał już mrok. W obozie rewolucjonistów zgiełk powoli cichł. Większość rannych po ostatniej potyczce została już opatrzona. Kwami i ludzie, którzy sami nie odnieśli większych obrażeń, pomagały innym.
Plagg krążył po całym obozowisku, starając się być tam, gdzie akurat potrzebowano go najbardziej. Mimo, że otaczali go sami sojusznicy, nie rozstawał się z mieczem uwiązanym u pasa.
Dzięki specjalnemu stopowi minerałów mógł nim bez problemu pozbawić życia każde Kwami. Właśnie z myślą o nich został on wykonany, bo to przecież z nimi prowadzili wojnę. Ludziom życie odebrać można było byle kamieniem, ale by zabić Kwami potrzeba było czegoś znacznie więcej.
Oręż wykuty został przez Rokko, Kwami skorpiona, który jako jeden z nielicznych wiedział co takiego jest w stenie pozbawić jego gatunek życia. Każdy stop metalu nasączał swoim jadem, lub toksyną wydzielaną przez Zabba, dzięki czemu ostrze mogło przeszyć odporną na ciosy skórę Kwami. Choć Rokko nigdy wcześniej nie ośmieliłby się podnieść dłoni na swego pobratymca, za namową Plagga postanowił stworzyć swym sojusznikom broń, by mieli czym się bronić. Czym walczyć. Czym zabijać. Czym wygrać wojnę. Bo czasy sielanki się skończyły.
Plagg przetarł zmęczone oczy i wszedł do kolejnego namiotu wypełnionego rannymi. Nie było ich tam wielu, ledwie pół tuzina. Byli to jednak najbardziej ranni, ci których życie wisiało na włosku. Na jednym z posłań Czarny Kot dostrzegł srebrnowłosą Oddę. Zabb stał przy jej łóżku, układając kwiaty w wazonie.
Kwami Chaosu poczuł ogromną gulę w gardle. Wziął głębszy oddech i podszedł do przyjaciela.
- Co z nią?
- Kakammi mówi, że jej się polepsza. Przyniosłem trochę jej ulubionych kwiatów, by gdy się już obudzi miała coś na przekąskę - Zabb usiadł na kołdrze i ujął dłoń ukochanej. Na rękach jak zawsze miał grube rękawice. Zdejmował je jedynie na polu walki, gdzie jego dłonie były równie skuteczne co ostrze jego miecza, dzięki swemu toksycznemu dotykowi.
- A co z tobą? - dopytywał się Plagg. - Nieźle oberwałeś, broniąc jej przed Ferro.
- Jest w porządku - oznajmił Drzewołaz, choć widać było, że bandaże na jego ramieniu, aż nadto przesiąknęły krwią. Sam Zabb najwyraźniej nie miał zamiaru ruszać się od łóżka Sowy, by je zmienić.
Plagg westchnął, wiedział, że nie przekona przyjaciela by zadbał o swoje zdrowie. W tej chwili liczyła się dla niego tylko jego kamase. Wpatrzył się w parę zakochanych. Nigdy wcześniej nie sądził, że będzie im tak zazdrościł. Nie mogli się nawet dotknąć, ani pocałować, jednak mieli siebie. A on był zupełnie sam.

Plagg szedł przedzierając się przez gęstwinę. Sam nie wiedział dokąd zmierza, chciał po prostu złapać oddech. Na chwilę zostawić wszystko za sobą. Szedł więc przed siebie, póki nie dostrzegł znajomej sylwetki siedzącej na pniu obalonego buku po środku polany. Zatrzymał się na skraju lasu i wpatrzył w postać. Po chwili Tikki wolno obróciła głowę w jego kierunku i spojrzała swymi błękitnymi oczyma wprost w jego źrenice.
Czarny Kot odruchowo wyjął broń z futerału i stanął w pozycji bojowej, gotowy do walki. Na Biedronce jednak nie zrobiło to większego wrażenia. Jakby było jej wszystko jedno co się z nią stanie. Była nieuzbrojona i najwyraźniej niechętna do jakiejkolwiek walki. Plagg jednak nie opuszczał klingi.
- Powinienem Cię teraz zabić i zakończyć to wszystko - odezwał się, przerywając nocną ciszę.
- Och, uważasz że moja śmierć by to skończyła? - wyszeptała Tikki zwracając spojrzenie z powrotem na niebo. - A czy jej śmierć cokolwiek pomogła? - Plagg zacisnął dłonie mocniej na rękojeści miecza, czuł jak wzbiera w nim wściekłość. - Usiądź lepiej koło mnie i patrz ze mną jak wszystko to co mieliśmy chronić, płonie.
Ostatnie słowo mimo, że wypowiedziane najciszej, najbardziej uderzyło Kwami Chaosu. Coś w nim pękło. Do jego świadomości dotarło coś o czym od dawna wiedział, a czemu zwyczajnie nie chciał przyznać racji. Chcąc wszystko naprawić, zniszczył wszystko. Z rąk wypadł mu miecz, a sam Plagg zaczął się śmiać. Nie był to jednak wesoły śmiech rozbawionego człowieka, a gorzki rechot szaleńca, który właśnie zdał sobie sprawę z własnego obłędu.
Kot podszedł do Biedronki i usiadł na ziemi podkulając nogi pod brodę. Podobnie jak ona wpatrzył się w księżyc.
W ciszy nocy można było usłyszeć jedynie szum liści drzew. W lesie od dawna nie było już żadnych zwierząt. Ucichły ptaki, a nawet owady. Wyniosły się z krainy zatopionej w konflikcie. Kwami i ludzie zostały sami ze swoja wojną.
- Nie uważasz, że księżyc świeci dziś wyjątkowo jasno? - odezwała się Biedronka. - Jakby chciał nam powiedzieć, "widzimy się niebawem". Tylko nie zdradza czy tu, czy po jego drugiej stronie.
- To gdzie się spotkamy, zależy od nas - odparł Plagg. - Od nas zależy, z której strony będziemy go oglądać - mruknął Kot, nie spuszczając wzroku z srebrnej tarczy. - Musimy to przerwać Tikki - dodał po chwili pewnym głosem. - Zawrzyjmy rozejm.
Tikki pokręciła głową.
- To nic nie da Plagg. Za daleko zaszło. Zbyt wiele krwi zostało przelanej. Nie przestaną walczyć, póki nie zwyciężą.
- W tej wojnie nie będzie zwycięzców - oznajmił zielonooki. - Wszyscy jesteśmy przegrani. Ja... Chciałem jedynie, by wszyscy byli równi - dodał szeptem.
- I są. Równo walczą, równo umierają. Za to co w naszym mniemaniu jest słuszne. Za wolność, za porządek, za życie - Biedronka przez cały czas mówiła bardzo spokojnym i monotonnym głosem. Plagg powoli zaczynał mieć tego dość. - Więc w pewnym stopniu ci się to udało.
- Nie to chciałem osiągnąć!
- Żadne z nas nie chciało.
- Jak możesz mówić to bez cienia jakichkolwiek emocji!? - warknął Plagg, w końcu nie wytrzymując tonu towarzyszki. Spojrzał na nią ze złością. - Zawsze byłaś zdystansowana, ale żeby aż do tego stopnia...
Dopiero po chwili dostrzegł łzy spływające po policzkach Tikki, błyszczące w świetle księżyca.
- A ty zawsze byłeś nazbyt porywczy - odezwało się Kwami Ładu.
Plagg nie spuszczając wzroku z Czerwonej, ujął delikatnie jej dłoń, sprawiając tym samym, że ta zwróciła na niego spojrzenie.
- To musi się skończyć - oznajmił.
- Wszyscy jesteśmy winni tego co stało się z naszą krainą. Wszystkim należy się kara. Zmieniliśmy historię - westchnęła Tikki. - Naszą i całego świata.
- Więc zmieńmy ją ponownie - zaproponował Plagg.
- Jak?
- Tak jak poprzednio. Razem.

Za kulisami – od czego się zaczęło

Cześć wszystkim.
Pora na kolejny, nic niewnoszący do fabuły wpis, czyli Za kulisami.
Możecie wierzyć lub nie, ale nigdy nie planowałyśmy pisać serii o serialu Miraculum. Franka (czyli ja) pewnego nudnego dnia w pracy w roku 2016 napisała sobie krótkie FanFiction nadając mu jakże ambitny tytuł Rogalik prawdę Ci powie. Jakiś czas później postanowiłam go opublikować i na tym miał być koniec. The end przygody z Miraculum. No ale nie wyszło. Potem powstały Elfie zamieszki i Koniec bezczynności. A jeszcze później plany na kolejne części, które snułam w głowie. Tak powstało to:

Ponieważ jeden z tych planów zakładał pozbycie się Biedronki i zastąpienie jej na jakiś czas nowym superbohaterem, chciałam od kogoś pożyczyć jakąś ciekawą postać i wykorzystać. Wtedy jednak Paulina, stwierdziła: Po co pożyczać, stwórzmy własną OC.
No i stworzyliśmy... Edith.
Miała pojawić się raptem w dwóch, maksymalnie trzech opowiadaniach, a potem odejść w zapomnienie. Ponadto jej relacje z Adrienem/Czarnym Kotem nie miały być nawet w połowie tak zażyłe jak są obecnie. Bohaterowie nigdy nie mieli poznać swych tożsamości. Dodatkowo zupełnie niezamierzone było wprowadzenie jej rodziny i znajomych. No, ale znów nie wyszło. Bohaterka tak nam się spodobała, że zaczęła pojawiać się w coraz większej ilości opowiadań, aż w końcu przejęła FanFiction.
Warto zaznaczyć, że początkowo opowiadania te nie miały być (i nie były) ze sobą powiązane. Stąd pierwotna nazwa serii Jednostrzałowce. Paulina jednak upierała się, że przecież widać wyraźne nawiązania. Cóż, może i takowe nawiązania były, ale nie były one tworzone pod pisanie serii. Seria powstała samoistnie w wyniku ewolucji naszych pomysłów. Wszystko potoczyło się tak szybko, że nie wiedzieć kiedy mieliśmy już zaplanowaną całą serię, a potem szkic kolejnej. Narodził się pomysł Wielkiej Wojny Kwami, Kolekcjonera i Niewolnych. Pojawiła się Wszechistota i nasze Miraculsony. Kwami nabrały charakteru, wymyśliłyśmy im historię, kulturę, a nawet język.
I tak z dziesięciu nieplanowanych opowiadań, zrodziły się trzy serie po dwadzieścia historii każda i Histogariusz, który już w zupełności nie był planowany. Mamy sporą ilość bohaterów, zarówno ludzkich jaki i Kwami.
Pisanie opowiadań do Miraculum, naprawdę nas wciągnęło. Liczymy, że choć w połowie wciągnęło was czytanie ich.
Franka

Nieplanowana przygoda z Mary Sue

Ed, Alya, Nino i Adrien stali w kolejce do kolejki górskiej. Frasinati z przerażeniem wpatrywała się w wagoniki śmigające po torach z zawrotną prędkością. Myśl, że za chwilę skończy w jednym z nich, była dla niej co najmniej przerażająca.
- Serio musimy w to wsiadać? Nie możemy skorzystać z tego? - dziewczyna wskazała na karuzelę stojącą kilka metrów dalej.
- Na tym bawią się sześciolatki - podsumował Adrien.
- Sześć, szesnaście, co za różnica. Mają tam takie kolorowe koniki...
- Czyżbyś się bała?
- A ty nie? A co jeśli wagonik się wykolei? Albo zatrzyma się na pętli i godzinami będziemy zwisać głową w dół, albo...
- Czekaj - przerwała jej Alya stanowczo. - Kiedy ci to wczoraj proponowałam napisałaś, cytuję: "Jasne! Będzie super. Marzyłam o zjeździe kolejką górską".
- Kiedy pisałam "kolejka górska", miałam na myśli, no wiesz, taką kolejkę w górach, która jeździ z jednego stoku na drugi. A nie te mordercze wyścigówki.
Nino i Adrien zakryli usta by nie parsknąć śmiechem. Alya westchnęła tylko ciężko kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Więc nie chcesz tym jechać? - upewniła się.
Ed ze zdecydowaną miną pokręciła głową.
- Jesteś pewna?
Brązowowłosa pokiwała głową.
- Dobrze, to poczekaj na nas przy żarciu. Ja nie zamierzam odpuścić zjazdu, bo tobie zamarzyła się kolejka linowa.
- Dobra! Do później! - zawołała Ed i oddaliła się.
Adrien stał spoglądając to na oddalającą się Drzewołaz, to na rozpościerającysię przed nim rollercoaster. Po chwili namysłu, ruszył za Frasinati.
- Adrien a ty dokąd!? - zatrzymała go Alya.
- Idę posiedzieć z Edith. Nie mam dziś żołądka na jazdę kolejką - odparł blondyn z uśmiechem i odszedł.
Césaire patrzyła za nim z przymrużonymi groźnie oczami.
- Czy myślisz, że oni... - zaczęła.
- Znów snujesz jakieś teorie spiskowe - przerwał jej momentalnie Nino. - To, że chłopak woli posiedzieć w bufecie z dziewczyną, niż śmigać rollercoasterem, nie oznacza, że od razu z nią kręci.
- Nino, a niby co innego może to oznaczać? Przyjaźń damsko-męska nie istnieje!
- Skoro przyjaźń damsko-męska nie istnieje, to czy coś jest pomiędzy tobą i Adrienem?
Na to wyraźne prowokacyjne pytanie ze strony swego chłopaka, Alya zaniemówiła. Ale tylko na chwilę.
- Czy ty coś sugerujesz? Serio myślisz, że mogłabym cię zdradzić? - zawołała dziesięć sekund później, dając się ponieść swej kobiecej naturze. Nino jedynie uśmiechnął się z satysfakcją. - I co się cieszysz? Niczego tym nie udowodniłeś. Poza tym nie mówimy tu o mnie i Adrienie, tylko o Ed, i Adrienie, a to różnica. Słuchaj - dodała po chwili już całkiem spokojnie. - Dobrze wiesz, że Marinette lubi Adriena. Jeśli okazałoby się, że całkowicie przypadkiem doprowadziłam do tego, że Adrien polubił Edith, nigdy by sobie tego nie wybaczyła. Obie są moimi przyjaciółkami i zależy mi na nich, ale...
- Słuchaj Alya, nie musisz mi tego tłumaczyć. Może i jestem facetem, ale cię rozumiem. Musisz jednak wziąć pod uwagę, że liczy się nie tylko to co czuje Marinette czy Edith, ale i Adrien. A jeśli on woli być z kimś innym...
- Chwila mówił ci coś!? - zawołała natychmiast reporterka celując w swojego chłopaka groźnie palcem. - Gadaj! Wszystko. Co. Wiesz.
Lehife uniósł dłonie w geście obrony.
- Zwolnij. Nic nie wiem, po prostu mówię ci jak jest.
- No akurat, jakoś ci nie wierzę, że nie gadacie o dziewczynach.
- No owszem, gadamy o dziewczynach. Ale jeśli chodzi o jego zainteresowania miłosne, Adrien jest w tym temacie dość skryty.

Tymczasem kilkadziesiąt metrów dalej, Edith siedziała zajadając się burgerem z apetytem. Co jakiś czas wkładała we włosy frytkę, która nigdy już stamtąd nie wracała.
Adrien siedział na przeciw niej wpatrując się ekran komórki. Co dziwne, nie było to jego biały smartfon najnowszej generacji, tylko nieco mniejszy i starszy telefon o niebieskiej obudowie.
Chłopak był zajęty przeglądaniem zdjęć w telefonie Frasinati.
- O masz zdjęcia Rzekotki - odezwał się.
- Tak, czasem podkrada mi telefon i robi sobie selfie. Albo ja mu robię zdjęcia jak śpi - oznajmiła dziewczyna. - Wtedy wygląda słodko, bez swego wiecznego grymasu "ogarnij się, bo unicestwisz wszechświat".
- Chciałem raz zrobić zdjęcie Plaggowi. Ugryzł mnie.
- Cóż, nie wszyscy mają takie parcie na szkło, jak Rzekotka.
- O masz zdjęcia Sorela - zawołał blondyn uśmiechając się złośliwie. Odkąd tylko poznał Daniela also Pandę, niespecjalnie za nim przepadał.
- Tak, robiłam mu na zajęciach. Chciałam mu później w gimpie dorysować rogi jelenia.
- A ten łysy za nim to kto?
- Nasz trener.
- Wygląda na twardziela.
- To twardziel i gbur. Lubi się ze mnie nabijać razem z Danielem.
- Nie przepada za tobą?
- Jest moim wujkiem. To brat bliźniej mojego taty.
- Masz dziwną rodzinę.
- Mnie to mówisz? Moją mamę w połowie wychowało Kwami.
Ponieważ Adrien nie miał bladego pojęcia jak to skomentować, wrócił do przewijania zdjęć.
- Masz serio dużo zdjęć Sorela.
- Nie moja wina, że jest fotogeniczny.
- Czy to twoja mama? - zapytał pokazując zdjęcie kobiety w średnim wieku, ze złością wpatrującą się w bałagan panujący w kuchni.
- Tak.
- Podobne jesteście.
- Fakt, ludzie tak mówią, choć nie wiem dlaczego. Dalej mam też zdjęcia babci i mistrza Fu.
- Czy ty wszystkim robisz zdjęcia?
- Nie, tobie nie robię.
- A nie chciałabyś tego zamienić?
- Nie dzięki. Na co mi twoje zdjęcia? Twoje plakaty wiszą wszędzie dookoła.
- Masz coś jeszcze na tym telefonie? - Zapytał chłopak kończąc przeglądanie zdjęć Frasinati.
- Mam moje ulubione kawałki, fragmenty Akum i sms-y, ale ich nie czytaj.
- Dlaczego? Masz przede mną coś do ukrycia?
- Wiele.
- Rozmawiasz o mnie z kimś?
- No. Z Alyą często Cię obgadujemy.
- Serio? - zdumiał się blondyn. Podczas gdy on sobie żartował, Edith wyglądała na całkiem poważną.
- Pisała mi o tobie i Marinette jeszcze zanim się poznaliśmy.
- Co?
W tym momencie Drzewołaz poczuła, że znów stanowczo za dużo powiedziała. By nie musieć udzielać odpowiedzi na kłopotliwe pytania, pospiesznie wróciła do jedzenie bułki.
- Ed, daruj sobie. Burger się w końcu skończy, a ty i tak mi wszystko powiesz. Nie przedłużajmy.
Dziewczyna z rezygnacją przełknęła kęs.
- Alya mnie zabije, jak ci powiem - mruknęła pod nosem.
- To nie mów mi, powiedz Czarnemu Kotu - dodał nieco przyciszonym głosem z zawadiackim uśmiechem na twarzy.
- Bo widzisz. Marinette bardzo cię lubi i Alya stara się jej pomóc przełamać, żeby w końcu Ci o tym powiedziała.
- Lubi w sensie...
- W sensie lubi, lubi. Jak Rzekotka frytki. - Chłopak zmieszał się nieznacznie. - Wcześniej byłam bardzo za tym, żebyście ze sobą byli. Wiesz, kocham shipować ludzi nawet jak ich nie znam. Z tego co pisała mi Alya, tworzylibyście idealną parę. Ale teraz, gdy wiem że... Gdy wiem o twojej drugiej naturze i o tym, że wzdychasz do Kropeczki, jestem skołowana. Sama nie wiem co myśleć. Z jednej strony ty i Marinette, z drugiej Kot i Kropeczka. I weź tu wybierz. Byłoby łatwiej, gdyby się okazało, że Marinette i Biedronka to jedna osoba. Ułatwiłoby mi to życie.
Edith zamilkła i zajęła się na powrót swoim obiadem, albo raczej przekąską. Tymczasem Adrien pogrążył się we własnych myślach. Marinette była jego przyjaciółką i lubił ją, ale nie był pewny czy tworzyliby dobrą parę. No i chyba nie żywił do niej aż takiej sympatii, by się z nią wiązać. Tymczasem z Biedronką było zupełnie inaczej. Za każdym razem, gdy choćby o niej pomyślał czuł przyjemne dreszcze. Imponowała mu swoją odwagą i chartem ducha. Kochał ją, choć tak naprawdę jej nie znał.
- Czy myślisz, że mam u Kropeczki jakieś szanse? - wypalił blondyn, zmuszając tym samym przyjaciółkę do oderwania się od posiłku.
Nastolatka przełknęła to co akurat miała w ustach i odparła po chwili namysłu.
- Instynkt shiperki nakazuje mi krzyczeć "tak, LadyNoir na zawsze", ale zdrowy rozsądek podpowiada, że nawet jeśli masz, to co to byłby za związek? No bo patrz. Biedronka uparcie nie chce zdradzić ci swej tożsamości i nic nie wskazuje na to, że się to zmieni. Jak mógłbyś chodzić z dziewczyną, której nawet tak na dobrą sprawę nie znasz? Spotykacie się na patrolach i podczas misji, ale nic poza tym. Już my spędzamy więcej czasu razem.
Agreste westchnął. Właśnie takiej odpowiedzi się obawiał, prawdziwej.
- Na początku września spotkaliśmy się na Wierzy Eifla. Zorganizowałem nam coś w rodzaju randki. Całkiem dobrze nam się gadało - odezwał się po chwili. - Ale fakt, poza tym to jakoś marnie ze spotkaniami. Ale trzeba ją zrozumieć, przecież oboje mamy też zwykłe życia.
- No właśnie i tu się pojawia kolejny problem. Skąd wiesz, że w tym zwykłym życiu, ona kogoś nie ma?
Chłopak przełknął ślinę zdenerwowany.
- Więc co, uważasz, że powinienem dać sobie z nią spokój?
- Przede wszystkim, wasze uczucia względem siebie, nie powinny wpływać negatywnie na waszą bohaterską działalność.
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie - oburzył się Agreste.
Jako, że Ed już nic nie dopowiedziała, chłopak westchnął i wrócił do przeglądania jej telefonu. Pomimo iż zakazała mu zaglądać do sms'ów, Adrien, jak można się było spodziewać, nie posłuchał jej.
- Masz mnie zapisanego jako Plagga? Serio? - zapytał unosząc brew.
- No co? Sam wymyśliłeś ten nick.
- To była literówka!
- E tam, pasuje do ciebie.
- Serio? Nie uważasz, że jest babski czy coś?
- Och jest, i to bardzo.
Adrien zamilkł lekko zbity z tropu, usiłując przeanalizować słowa przyjaciółki.
Nie był do końca pewny, co Ed ma przez to na myśli. Czyżby był zbyt kobiecy?
A może Edith po prostu żartuje? Dziewczyna wszystko mówiła z taką powagą, że naprawdę trudno było to stwierdzić.
- Skoro jest babski, dlaczego uważasz, że do mnie pasuje?
- Bo pasuje.
- No ale... - Agreste zawahał się. Sam nie wiedział co chce powiedzieć. Jako, że uznał ten temat za drażniący postanowił go zmienić. - Skoro już pogadaliśmy o mnie, Biedronce, Marinette i w ogóle... Może byś mi Edith powiedziała, co łączy ciebie i Daniela?
Dziewczyna prychnęła, tak jakby miała zaraz wybuchnąć śmiechem.
- Absolutnie nic. Nie jest w moim typie.
- A jaki masz typ? - blondyn zadziornie uniósł brew.
- Chłopaki mnie nie kręcą. Są durni i śmierdzą.
- W sensie... ja też?
- A fakt, chwilami zapominam że też należysz do tego gatunku.
Adrien zmarkotniał. Chciał dać spokój temu tematowi, a wrócili do punktu wyjścia.
Spod bluzy blondyna dał się słyszeć stłumiony śmiech. Po chwili piskliwy i nieco wredny głos oznajmił.
- Ta to wie jak pocisnąć.
- Hey, ja wcale nikogo nie cisnę. Mówię jak jest.
W odpowiedzi, Plagg jedynie zaśmiał się jeszcze głośniej.
- Nie przejmuj się nią Czarny Kot - dobiegł spod gęstych włosów głos Zabba. - A teraz frytkę poproszę.
- Przecież nikogo nie obrażam! - oburzyła się nastolatka. - Adrien powiedz, uraziłam cię?
- Nie, no skąd - odparł sarkastycznie Agreste.
- Ha! Widzicie? - wykrzyknęła usatysfakcjonowana Frasinati podając Zabbowi frytkę.
Nino i Alya jechali na hałaśliwej kolejce. Dziewczyna krzyczała wniebogłosy, chłopak starał się tego nie robić, bo stwierdził, że w jego przypadku nie wypada. Powinien stanowić wzór męstwa dla swojej dziewczyny, więc starał się takiego udawać.
Alya choć krzyczała, wcale nie była przerażona. Uśmiechała się szeroko i chciała uwiecznić każdą chwilę z tej przejażdżki na swoim telefonie.
Nagle cały mechanizm się zatrzymał. Kolejka stanęła akurat w połowie robienia pętli. Wszyscy zwisali głową w dół. Nie, nie pospadali, albowiem mieli pasy bezpieczeństwa. Jednakże byli w niemałym szoku.
- Co się stało? - zapytała Alya.
- Rollercoaster się zatrzymał. - odparł Nino.
- No odkryłeś Amerykę! Przecież widzę.
- No to po co pytasz? - chłopak zmarszczył brwi. Jego dziewczyna westchnęła.
- Miałam na myśli: dlaczego się zatrzymała?
- Nie mam pojęcia.
- To chyba sobie tak powisimy głową w dół... Osz kurka! Edith miała rację.
- Kto by się spodziewał? - skomentował Nino, po czym dodał: - Chyba tam na dole coś się dzieje.
- To nowy złoczyńca?
- Na to wygląda.
- Muszę to nagrać! - powiedziała, starając uwolnić się z kolejki.
- Oszalałaś! Poczekaj aż strażacy nas ściągnął.
- Widzowie Biedrobloga czekają na takie materiały!
- Nie musisz poświęcać na to życia! Jak ci się tak spieszy, to nagrywaj tutaj.
Alya chwilę się zastanowiła, po czym wzruszyła ramionami.
- Okej - powiedziała i uruchomiła nagrywanie, po czym zwróciła się do kamerki. - Hej! Tu wasza ulubiona blogerka Alya! Mówię do was prosto z kolejki górskiej, zwisając do góry nogami! Właśnie w tej chwili w wesołym miasteczku pojawił się nowy złoczyńca! - komentowała kierując kamerkę w jego stronę. Niestety ręce miała spocone od nadmiaru adrenaliny, przez co komórka jej się wyślizgnęła. - O nie! - zdołała jedynie krzyknąć.
Ludzie zaczęli krzyczeć. Nagle wszędzie zrobiło się bardzo tłoczno, a goście parku zaczęli w panice rozbiegać się na wszystkie strony.
- Co się dzieje? - wymamrotał Agreste rozglądając się dookoła.
- Zakładam, że Władca Ciem znów uderzył - oznajmiła Ed jak gdyby nigdy nic, po czym wróciła do drążenia tematu sprzed chwili. - Więc co miałeś na myśli mówiąc "Jej, sarkazmu też nie łapiesz?".
- Ed nie uważasz, że to nie najlepsza chwila by ciągnąć tę rozmowę?
- Nie, czemu? Mamy chwilkę - oznajmiła brązowowłosa zakładając ręce na piersi. W tym samym momencie za jej plecami wybuchła maszyna do waty cukrowej. - Albo dwie. Słucham?
- Możemy dokończyć to, gdy już uporamy się z problemem?
- Nie mam zamiaru... - zaczęła panna Frasinati, blondyn jednak przerwał jej w połowie zdania.
- Och chodź!
Chwycił przyjaciółkę za ramię i odciągnął w nieco bardziej ustronne miejsce. Zatrzymał się przed budką do robienia zdjęć, rozejrzał na wszystkie strony po czym wepchnął Ed do środka. Chwilę później sam do niej dołączył.
- Musimy się przemienić - oznajmił.
- Nie sądzisz, że jest tu nieco ciasno? - zapytała Ed.
Rzeczywiście w budce nie było za wiele miejsca. Adrien niemal deptał brązowowłosą po stopach.
- Jest dobrze - mruknął Agreste, choć w rzeczywistości podzielał zdanie przyjaciółki. Głupio mu jednak było teraz przyznawać się, że nieco nie przemyślał swojej decyzji. - Plagg, wyciągaj pazury.
Ed westchnęła, po czym wypowiedziała swoją sentencję.
- Zabb skaczmy!
Chwilę później, oboje byli już w swych uniformach. Czarny Kot jako pierwszy opuścił ich "przebieralnię" za nim wyszła Drzewołaz.
Oboje pobiegli w miejsce, z którego pozostali ludzie uciekali.
Na dachu karuzeli z konikami stała jakaś młoda dziewczyna. Ubiorem przypominała szalonego naukowca. Miała na sobie ogromne binokle, napuszone włosy i biały kitel.
- Jestem Doktor Weirdo! - wykrzyknęła złoczyńca.
- Doktor Weirdo? - zdziwił się Czarny Kot. - Czy to nie jest przypadkiem postać z twoich fanfików? - zwrócił się do Drzewołaz.
- Nie mam pojęcia. Mam tam tyle rozdziałów i OC, że powoli się gubię.
- Czego chcesz? - wykrzyknął Czarny Kot.
- Odkąd w Paryżu zjawiła się Niebieska Żaba, - warto wspomnieć, że w tym czasie, kiedy mówiła Weirdo, Edith pod nosem mruknęła "Drzewołaz". - moja ulubiona pisarka dodaje coraz mniej rozdziałów!
- O! Weirdo to faktycznie postać z mojego fanfiku! - powiedziała Edith, jakby dostała nagłego olśnienia. - Tylko, że u mnie był to facet. Kurcze, co on robił...
- Serio nie pamiętasz? - zdziwił się Kot. On pamiętał doskonale. Weirdo wystąpił w pierwszym rozdziale jaki przeczytał. Przeniósł on Biedronkę i Czarnego Kota do alternatywnego wymiaru.
- Ponadto - mówiła dalej służąca Władcy Ciem. - Zamiast Biedronki coraz częściej w jej fanfikach pojawia się Niebieska Żaba, która jest do kitu!
- Ej! - zbulwersowała się Ed.
- Dlatego kiedy wyślę prawdziwą Niebieską Żabę do innego wymiaru, autorka może pozbędzie się jej z opka! Ha, ha, ha! - zakończyła swój monolog wysyłając przy tym jakiś promień w stronę Drzewołaz.
- Uważaj! - krzyknął Czarny Kot i rzucił się na partnerkę. Po chwili oboje zniknęli.

Drzewołaz otworzyła oczy. Leżała na ziemi, a Czarny Kot się do niej przytulał. Szybko odepchnęła go od siebie po czym skoczyła na równe nogi.
- Gdzie jesteśmy?
- W tym samym miejscu co byliśmy - odparł chłopak wstając. - Tylko wszyscy pozostali ludzie zniknęli.
- Jak pozostali ludzie zniknęli?! - wrzasnęła Edith. - To nas trafiła! A zresztą. Mamy poważniejszy problem.
- Jaki? - zdziwił się Kot.
- Nie rozumiem jak mogła stwierdzić, że moja OC, jest do kitu! - żaliła się Ed. - No kurde jak?! - Nie słysząc żadnej odpowiedzi, ze strony Adriena, zwróciła się w jego stronę i powiedziała: - Ty chyba nie twierdzisz, że jest beznadziejna?
- Nie wiedziałem jak ci to delikatnie powiedzieć - odparł Czarny Kot, szykując się przy tym psychicznie na wybuch wściekłości Ed.
- No nie wierzę! Po prostu nie wierzę! - wykrzyknęła dziewczyna, po czym ucichła, a w jej przypadku milczenie było bardziej niepokojące niż krzyk.
Adrien przyglądał się jej przez dłuższą chwilę. Dziewczyna jedynie chodziła w kółko z zaciętą miną i zaciśniętymi pieściami, nie odzywając się ani słowem.
- Serio nie pamiętasz doktora Weirdo? - zapytał Czarny Kot, by jakoś przerwać tę niezręczną ciszę.
- No to postać z mojego fanfiku. Tyle miałam tych OC... - odezwała się Ed, na co blondyn odetchnął z ulgą. Chyba jej przeszło.
- On przenosił ludzi do innego wymiaru.
- Coś mi chyba świta.
- Chyba? Był w 54 rozdziale!
- Jejciu, Kocie jaki z ciebie fan. - Drzewołaz uśmiechnęła się. - Niestety nie pamiętam co było w 54 rozdziale, w ogóle nie dopasowuję akcji do numerków. Zresztą kiedy to było... Wczoraj opublikowałam 95 rozdział. Niedługo rozdział 100, a wtedy będzie się działo. - Edith uśmiechnęła się. Planowała by w tym rozdziale Biedronka, stojąc w świetle księżyca, zdradziła Kotu swoją tożsamość. Miała już dla niej wybrane imię i w ogóle.
- Drzewołaz, skup się - krzyknął Kot tak, że aż drygnęła. - Dobra... Co zrobili twoi Biedronka i Czarny Kot żeby uwolnić się z alternatywnego wymiaru?
- Nie pamiętam.
- Jak można nie pamiętać swoich fików?
- No normalnie! Autorzy zawsze zapominają co pisali! To całkiem normalne. Czasem czytam sobie pierwsze rozdziały i myślę "Serio ja to pisałam?" albo "Nie pamiętam tego ale to jest genialne". Raz pamiętam jak kilka rozdziałów przed pięćdziesiątym rozdziałem planowałam scenę pocałunku twojego i Biedronki. Wszystko piękne, ładne, genialne. I scena wyszła cudownie. Później zadowolona z siebie opublikowałam. Niecałe piętnaście minut później komentatorzy uświadomili mnie, że wasz pierwszy pocałunek miał przecież miejsce w ósmym rozdziale..
- Więc... nie pamiętasz jak uciekli z innego wymiaru?
- Niestety nie.
- Dobrze, że ja pamiętam.
- Co?! Pamiętasz i mnie zadręczasz?! Ty potworny... - Edith zabrakło słów. - Potworze! To jak się wydostali?
- Uratowali Paryż przed Czarnym Kotem i Biedronką z tamtego wymiaru. To naruszyło strukturę tamtego świata, bo tam Bierda i Kot byli źli, przez co wrócili z powrotem do siebie. Dziwnie jest mówić o sobie w trzeciej osobie...
- Spoko, więc musimy pokonać złych Biedronkę i Kota z tego wymiaru.
- Nie! Nie wiemy czy tutaj są źli! Nie wiemy nawet co to za wymiar i czy oni (właściwie Biedronka i ja) w ogóle tu istnieją! Musimy się rozejrzeć, poznać ten świat, a potem zastanowić się co naruszy jego strukturę. Pamiętaj, że moc Władcy Ciem nie jest tak potężna by wywalić nas do innego wymiaru. Weirdo wysłał nas do świata, który sam stworzył. Nie mamy pojęcia co nas tu może spotkać... Musimy być ostrożni!
- Dobra! Więc zapytajmy kogoś jakimi prawami rządzi się ten świat. Na przykład tego z szóstką rodzeństwa, chłopak wygląda na opiekuńczego! - powiedziała Edith ruszając w stronę zauważonego blondyna.
Edith w podskokach podeszła do nastolatka. Chłopak najwidoczniej prowadził swoje rodzeństwo do szkoły, gdyż wszyscy mieli na sobie plecaki. Dziewczyna z uśmiechem wyskoczyła mu przed nos.
- A! - wykrzyknął zaskoczony. - Niebieska Żaba?
- Hmm. Nie wiem, a wyglądam jak ona?
- Wyglądasz podobnie.
- Więc jestem Niebieska Żaba - powiedziała wyciągając do niego rękę. - A ty?
- Adrien Di Carlo. - odparł z uśmiechem. - Łał. Miło mi.
Edith na chwilę zaniemówiła.
- Di... Di... Di...
Właśnie w tej chwili podbiegł do nich Czarny Kot. Di Carlowi niemalże oczy wyskoczyły z orbit, kiedy go zobaczył.
- Przepraszam za nią. Już ją zabieram - mówił bohater odciągając Drzewołaz na bok.
Adrien przyglądał im się z niedowierzaniem.
- O nie! - wyszeptał. - Idźcie do szkoły, ja muszę coś załatwić - zwrócił się do rodzeństwa, po czym powiedział sam do siebie: - Ten fałszywy Czarny Kot musi być nową ofiarą Władcy Ciem! Niebieska Żaba jest w niebezpieczeństwie! Muszę ją ostrzec!
- Adrien, Adrien, Adrien! - wyrzucała z siebie Drzewołaz jednym tchem. - To był Adrien.
- Ed, - Czarny Kot złapał ją za ramiona. - o czym ty w ogóle do mnie mówisz?
- Adrien Di Carlo! Postać z mojego fanfiku. - dziewczyna złapała się za głowę i zapiszczała ze szczęścia. - Jesteśmy w świecie mojego fanfiku!
Czarny Kot zamrugał oczami, po czym odetchnął głęboko.
- No nie wierzę. - wyszeptał. - Weirdo panoszy się po Paryżu, a my włóczymy się po świecie twojego fanfiku.
- No wiem! - Drzewołaz wyszczerzyła zęby. - Cudowne, prawda?

Adrien Di Carlo przemieniony w Czarnego Kota, przemierzając Paryż, zwrócił na siebie uwagę Biedronki i Niebieskiej Żaby. Dziewczyny przybrały swoje bohaterkie oblicza, gotowe do niego dołączyć. Ta pierwsza natychmiast go znalazła.
- Czyżby nowa ofiara Władcy Ciem? - zapytała.
- Tak.
- Z kim mamy do czynienia?
- Z moim sobowtórem.
- To niedobrze...
Niebieska Żaba tymczasem, zamiast trafić na bohaterów ze swojego uniwersum, spotkała gości z innego wymiaru.
Edith myślała, że oprócz Adriena Di Carlo nic jej już nie zdziwi. Myliła się. Właśnie stała przed swoją lepszą wersją. Choć dziewczyna wydawała się być bardzo podobna do niej to jednak bardzo się różniła. Miała piękne szczupłe kształty a jej niebieski kombinezon leżał na niej idealnie. Nogi miała chude i zgrabne, które powoli kroczyły w ich stronę. Długie włosy opadały jej aż do pasa. A czarne rzęsy były widoczne z daleka. Zdziwienie na twarzy Ed zamieniło się w uśmiech, który z każdą chwilą coraz bardziej się powiększał. Stała właśnie przed swoją własną OC.
- Kim jesteście? - spytała Niebieska Żaba.
- Jestem twoją matką! - wykrzyknęła Ed.
- Słucham? - odparła jej OC unosząc jedną brew. - Nie za dużo Gwiezdnych wojen oglądałaś?
- Nie o to chodzi, ja cię stworzyłam! - Czarny Kot złapał Ed za ramiona i odciągnął ją od Niebieskiej Żaby.
- Chciała powiedzieć, że jest twoją fanką. - powiedział Czarny Kot szczerząc zęby.
- Czarny Kocie. A ty co z nią robisz?
- Pomyliłem cię z nią. - odparł szybko. - Nie widzisz, że się za ciebie przebrała?
- Jak mogłeś pomylić mnie z tym... Tym... Człowiekiem... Nie widzisz, że mam dłuższe włosy? - powiedziała odgarniając lśniące włosy z twarzy. Okoliczni chłopcy przyglądający się tej rozmowie, westchnęli na ten widok. - Poza tym jestem od niej ładniejsza.
- Ej! - wtrąciła Edith. - Trochę szacunku dla matki stwórczyni!
- Spokojnie, jestem pełna szacunku dla każdego przebierańca. - zakomunikowała Niebieska Żaba, co nieco zdenerwowało Edith.
Fakt, wykreowała jej charakter tak, by dziewczyna umiała posługiwać się ciętymi ripostami, ale nie sądziła, że jej czytelnicy odbierają je jako złośliwe. A przecież świat, w którym się teraz znajdowali, był stworzony przez jedną z jej czytelniczek, na podstawie jej fanfiku.
- Musimy odnaleźć Biedronkę. - zakomunikował Czarny Kot. - W mieście pojawił się nowy złoczyńca.
- No co ty nie powiesz. - Niebieska Żaba przewróciła oczami. - Inaczej byś się nie przemieniał.
- Co ty kombinujesz? - wyszeptała Drzewołaz.
- Pokonamy Biedronkę, Czarnego Kota i Niebieską Żabę, czyli zrobimy to, co w twoim fanfiku się jak dotąd nie wydarzyło. Doktor Weirdo nie będzie przygotowany na takie zakończenie, więc wymiar się rozpadnie... Oby. - Czarny Kot wzruszył ramionami. - Uważam, że warto spróbować.
- Czy ta fanka musi się za nami wlec? - spytała bohaterka z tego uniwersum.
- Prowadzę live'a na żywo, w kostiumie mam ukrytą kamerę. - odparła zirytowana Edith. - Powiedz coś miłego dla widzów.
- Pole bitwy to nie miejsce dla cywili. - i to by było na tyle, jeśli chodzi o "coś miłego".
Im więcej czasu spędzali z Niebieską Żabą, tym bardziej zaczynała ona irytować Ed. Początkowy entuzjazm, który towarzyszył spotkaniu jej OC wygasł całkowicie. Dziewczyna była nie do zniesienia. Ona nie tylko z każdej sytuacji potrafiła znaleźć wyjście. Ona wręcz obnosiła się z tym i traktowała innych z pogardą, szczyciła się swoimi umiejętnościami. Przez przebywanie z nią, Ed już chyba na zawsze znienawidziła kwestię "Naprawdę tego nie widzicie?", która miała być powiedzonkiem jej Żabki. Dlaczego musiała wymyślać jej tyle mocy? Dlaczego postanowiła, że obcy chłopcy z ulicy będą się za nią oglądać kiedy ta postanowi odgarnąć włosy z twarzy?
Edith właśnie doszła do najbardziej przerażającego wniosku do jakiego może dojść twórca. Jej postać to zwyczajna Mary Sue.
Biedronka wraz z Czarnym Kotem, przeskakując z dachu na dach kamienic, wypatrywali sobowtóra chłopaka. Nie musieli go długo szukać. W końcu natrafili na niego... w towarzystwie dwóch niebieskich bohaterek.
Żaba stanęła jak wyryta.
- Dwóch Czarnych Kotów? - zapytała zdezorientowana. Wtedy Edith poczęstowała ją siarczystym kopniakiem, zwalając ją z dachu. Cieszyła się, że w końcu dojdzie do walki.
Żaba szybko wyratowała się swoją wędką i wylądowała na dachu obok Biedronki.
- Co ty zrobiłaś? - wyszeptał Adrien. - Mogliśmy ją przekonać żeby była po naszej stronie.
- Już miałam jej dość. - Drzewołaz wzruszyła ramionami.
- Dwie ofiary akumy? - spytała Biedronka.
- Myślałam, że to fanka. - odparła Żaba.
- Brawo za przenikliwość! - krzyknęła w jej stronę Drzewołaz, zadowolona, że może jej dopiec.
Taka zdenerwowana jeszcze nie była. Ktoś przeniósł ją do jej własnego świata. W ten brutalny sposób dowiedziała się, że tego świata nienawidzi. A nie znosiła go tylko przez jedną osobę - jej własną postać, którą sama taką stworzyła. Koszmar.
Jej OC posłała jej tylko spojrzenie godne bazyliszka, po czym zwróciła się do swoich towarzyszy:
- Dwie ofiary akumy się jeszcze nie zdarzały. Nie sądziłam, że Władca Ciem ma taką moc.
- Nieważne. - zakomunikowała Biedronka. - Do ataku!
Bohaterowie rzucili się na siebie. Podczas gdy Kot zajął się swoim odpowiednikiem i Biedronką, Edith walczyła z Niebieską Żabą. Bohaterka była Mary Sue - to fakt. Jednak jej zdolność pokonywania przeciwników objawiała się w tym, że jak sama mówiła, znała ich ruchy. A ataku Edith nie potrafiła przewidzieć. Może to wynikało z faktu, że dziewczyna pochodziła z innego wymiaru? A może po prostu dlatego, że nie była ofiarą Władcy Ciem?
Czarny Kot też radził sobie nie najgorzej. Może walczył z odpowiednikami siebie i Biedronki, jednak należy pamiętać, że zostali oni stworzeni mocą Władcy Ciem. Nie dorównywali prawdziwym bohaterom.
Drzewołaz całkiem nieźle wprawiona już w używanie własnej broni, oplotła lassem nogi swojej przeciwniczki. Następnie wykorzystując technikę, której nauczyła się w dojo, znokautowała, skutecznie eliminując Mary Sue z gry. Zabrała swoje lasso, a także przywłaszczyła sobie wędkę - broń swojej OC. Czy miała kłopoty z używaniem jej? Nie. Znajdowała się w świecie swojego fanfiku, a broń, którą trzymała sama wymyśliła. Mogła się poczuć jak bogini. Weirdo powinna lepiej przemyśleć, do którego świata ich wysłać. Chociaż, w sumie, skąd mogła wiedzieć, że autorka jej ulubionego opowiadania i Drzewołaz to ta sama osoba?
Edith dołączyła do Czarnego Kota. Ponieważ on skutecznie odwracał uwagę dwójki bohaterów z tego świata, Drzewołaz wykorzystała okazję by z pomocą wędki wyrwać Biedronce jojo.
Szybko podała je swojemu przyjacielowi. Sama zaś zabrała się do walki z jego odpowiednikiem.
Teraz już poszło z górki. Kot związał Biedronkę jej własną bronią, Drzewołaz mając do dyspozycji wędkę i lasso, jego fikcyjnego odpowiednika.
Edith ściągnęła Czarnemu Kotu pierścień. Pojawił się przed nią Adrien Di Carlo. Tymczasem prawdziwy Kot zdjął Biedronce kolczyki. I wtedy czas stanął w miejscu. Bohaterowie wymiaru Doktor Weirdo przestali się ruszać. Biedronka nie zamieniła się też w zwykłą dziewczynę. Świat wokół nich zaczął się rozpadać, tak jakby był zbudowany z klocków lego. A zaraz przed nimi pojawił się ich prawdziwy przeciwnik.
- Dlaczego nie mogłem zdjąć maski Biedronce? - zapytał Czarny Kot.
- Autorka jeszcze nie ujawniła kim ona naprawdę jest. - odpowiedziała dobrodusznie Doktor Weirdo.
- No tak. - Adrien zasłonił twarz dłonią. - Ale ze mnie debil.
- No chyba nie myślałeś, że serio poznamy jej tożsamość? Byliśmy w świecie mojego fanfiku! - stwierdziła Ed. - A podobno to ja jestem derpem - dodała pod nosem, po czym rzuciła się do walki z ofiarą akumy. Czarny Kot ruszył za nią, gotowy jej pomóc.
Pojedynek nie trwał długo. Ponieważ najgroźniejsza i chyba jedyna broń szalonego naukowca zawiodła, bohaterowie z łatwością go obezwładnili i odebrali zakumiony przedmiot.
Czarny Kot w kilku skokach opuścił wesołe miasteczko. Drzewołaz tymczasem znalazłszy uprzednio, wśród szczątków jakiegoś stoiska z jedzeniem, nieodpakowaną paczkę chipsów, usiadła na ziemi obok związanego złoczyńcy i zajadając przekąskę ze smakiem, czekała na przyjazd policji.
- Nie dąsaj się tak - zwróciła się po chwili do Werido. - To ja tu jestem w najgorszym położeniu. Stworzyłam potwora.
Alya z założonymi rękami i naburmuszona miną siedziała w wagoniku kolejki górskiej. Tak, nadal zwisała głową w dół.
Podczas gdy ona, przeklinała w duchu swe spocone dłonie i grawitację, pozostali pasażerowie rollercoastera z ekscytacją przyglądali się toczącej się niemal pod ich głowami walce.
Blogerka z zawiścią spojrzała na siedzącą przed nią dziewczynę, która "kopiując" jej pomysł, postanowiła całe zajście nagrać.
Dopiero po chwili Césaire zorientowała się, że nie tylko ona wpadła na ten genialny pomysł. Nino który siedział obok niej, również postanowił uwiecznić starcie bohaterów. Chłopak w pełnym skupieniu, by nie wypuścić aparatu z rąk kręcił materiał swego życia.
- Nino, nagrywasz to!? - zapytała uradowana nastolatka.
- Nie strzelam sobie selfie. A na co ci to wygląda?
Gdy Czarnemu Kotu i Niebieskiej Żabie w końcu udało się obezwładnić przeciwnika, kolejka mogła ponownie ruszyć.
Alya z szerokim uśmiechem wyskoczyła z wagonika i rzuciła się swemu chłopakowi w ramiona.
- Dzięki, dzięki, dzięki! - wykrzyknęła. - Dzięki tobie, mam materiał na bloga.
- To taki mały prezent na gwiazdkę - oznajmił chłopak. - Nie mam najmniejszego pojęcia co mógłbym ci dać.
- To jest wręcz idealne! Zgram sobie na... Telefon! Mój telefon! Muszę go znaleźć!
Nie czekając na reakcję swego chłopaka, okularnica ruszyła biegiem na poszukiwanie swej komórki. Po niecałym kwadransie znalazła ją niedaleko budki fotograficznej.
Ze zdumieniem stwierdziła, że mimo upadku z dość dużej wysokości, jej telefonowi nic się nie stało. Mało tego, komórka wciąż nagrywała.
Dziewczyna zatrzymała nagranie z zamiarem przejrzenia go w domu. Kto wie, może udało się jej uchwycić coś ciekawego.
Chyba żadne słowa nie opiszą tego w jakim szoku była gdy ujrzała co takiego skrywa jej film. Césaire po raz kolejny odtworzyła scenę uwiecznioną na swym telefonie.
Edith i Adrien wchodzą do budki fotograficznej, po czym wyłania się z niej Drzewołaz i Czarny Kot, we własnej osobie.
Zmęczona tą cała przygodą Edith zasiadła przed komputerem. Ratowanie Paryża potrafiło wykończyć. Niestety Frasinati miała w tej chwili o wiele poważniejsze problemy, niż przejmowanie się brakiem odpoczynku.
- Będę musiała odmarysuowić tę Mary Sue. - powiedziała zdecydowanie.
- Nareszcie się skapnęłaś, że jest do kitu? - zapytał Zabb.
- Zamknij się Rzekotka! Muszę pomyśleć.
- Zabij ją.
- Oszalałeś?! W fanfikach się nie zabija.
- Czytałem kilka fanfików tych twoich internetowych przyjaciół i tam ciągle kogoś zabijają.
- Czytałeś jakieś chłamy. Ja się nigdy do tego nie posunę.
- Akurat. - skomentowało kwami. Zapadła chwila milczenia. Po krótkim zastanowieniu się, Edith zapytała:
- A kogo fanfiki czytałeś?
- A jakiejś ZawodowejShipperki, Hamburgera, Franak'a i Hakkeriniego.
- A to nic dziwnego. - podsumowała dziewczyna, po czym wróciła do burzy mózgów. Wkrótce ją olśniło. - Wiem! - wykrzyknęła tak, że Zabb aż drygnął.
- Jednak ją zabijesz?
- Lepiej.
- Porwą ją kosmici?
- Rzekotka, nie wymuszaj na mnie spojlerów! - odparła Edith, starając się przybrać wściekły ton. Jednak była na to zbyt szczęśliwa. Z szerokim uśmiechem zabrała się do pisania.

Oczka w stronę czytelników

Jak pewnie zauważyliście, w naszych opowiadaniach często można zauważyć pewne nawiązania, które są swego rodzaju spoilerami, oczkami w stronę widzów.
Chyba najciekawsze i najważniejsze, na które warto zwrócić uwagę to czwórka twórców Edith Frasinati i Zabba, którzy pojawiają się w tych opowiadaniach jako blogerzy, a także złoczyńcy.
  • Franka jako Francesca Bonnetty - złoczyńca "Śmieszka" z rozdziału "Zabawa a bohatera" - blogerka FranaK
  • PaulinaKP jako Paulina Soler - złoczyńca "Mistrz Kierownicy" w rozdziale o tym samym tytule - blogerka HamburgerUgodzonyJajkiem
  • 3Patryk3 jako Patrick Foix - złoczyńca Haker w "Zdemaskowanej" - bloger Hakkerini
  • EkawekaDxC jako Jeanne Cressey - złoczyńca Pani Prezes w "Derpie na biedroblogu" - blogerka ZawodowaShipperka
Rozmowa tej czwórki pojawiła się także w "Mistrzu kierownicy" i jest swoistym nawiązaniem do wszystkich rozmów jakie ze sobą te osoby prowadzą w rzeczywistości (szczególnie fragment ze spamowaniem emotikoną "XD"). Innym ciekawym zabiegiem są wszelkiego rodzaju nawiązania do tego, że Gabriel Agreste jest Władcą Ciem (co już na pewno wiecie - jeśli przeczytaliście "Koniec bezczynności").
  • Pierwsze takie nawiązanie pojawia się już w "Wiadomości" - Władca Ciem tworzy beznadziejnego złoczyńcę, zaś pod koniec odcinka dowiadujemy się, że pan Agreste jest przeziębiony.
  • Kolejne w "Zdemaskowanej" - Adrien insynuuje "co by było gdyby jeden z ojców bohaterów okazał się Władcą Ciem, tak jak w fanfiku Edith", po czym wspomina także, że wcale nie zna swojego ojca.
  • W "Mistrzu kierownicy" podczas finałowej rozmowy na Czacie Biedrobloga, Jeanne wspomina, że Władca Ciem mógłby być projektantem mody - jak wiemy faktycznie nim jest.
Istotnym zabiegiem są także postacie i wydarzenia zawarte w fanfiku Edith "Tak, gdzie latają akumy":
  • Główny bohater, Czarny Kot ma na imię Adrien - nazwanie go tak przez Frasinati było totalnym przypadkiem, jednak trafiła idealnie.
  • Biedronka w rozdziale setnym okazuje się mieć na imię Marinette. Nie było to już wybrane przypadkowo, ale zaproponowane przez Alyę, która shippuje swoją przyjaciółkę z Agreste'm. Tym razem także imię zostało idealnie trafione w sedno.
  • W fanfiku Edith jedno z bohaterów jest potomkiem Władcy Ciem. Podobnie jest w rzeczywistości, z tą różnicą, że w "Akumach" jest to Niebieska Żaba - postać Frasinati, zaś w rzeczywistości jest to Czarny Kot.
  • W swoim fanfiku Edith umieściła bohatera władającego uczuciami. W kolejnych sezonach pojawi się kwami, które ma identyczne umiejętności.
Ponadto, na podstawie "Akum" możecie zauważyć, że w naszych opowiadaniach pojawia się wiele spoilerów, dotyczących przyszłych części Jednostrzałowców. Spoilery, które już się wyjaśniły to między innymi:
  • W "Derpach roku" Edith spoileruje Alyi kolejny rozdział swojego fanfiku, mówi też Czarnemu Kotu, o tym, że pisze bloga. W opowiadaniu "Tam, gdzie latają akumy" Adrien właśnie go znajduje i czyta ten epizod, którego fabułę ujawniła Edith Alyi.
  • W "Echo przeszłości" dowiadujemy się o miraculum, należącym do Alix. W "Z nastaniem nocy" dowiadujemy się w kogo owa kwami zamienia dziewczynę.
  • W "Dziejach Plaggi i Ed" Alya knuje plan rozwalenia potencjalnego związku Czarnego Kota i Drzewołaz. W "Mistrzu kierownicy" go realizuje.
  • W "Wiadomości" pojawiła się Jeanne, która później została zamieniona w Panią Prezes w "Derpie na Biedroblogu". Podobnie jest z HamburgeremUgodzonymJajkiem - komentatorce fanfików Edith, która potem zostanie zamieniona w Mistrza kierownicy.
Na tej podstawie możecie się spodziewać, że wątki początkowo brzmiące jako ciekawostka mogą potem zostać rozbudowane, a postacie, które wydawać by się mogły epizodyczne, mogą się ponownie pojawić. Prócz tego w naszych fanfikach pojawiają się także nawiązania do nas samych, przykładowo:
  • Derpowatość Edtih jest wzorowana na jednej z jej autorek - EkaweceDxC. Prócz tego Edith posiada po nas wiele cech, takich jak nienawiść do niemieckiego, miłość do matmy, czy pisanie fanfików, jednak jej deropwatość, jest jej uroczą i najbardziej rozpoznawalną cechą.
  • Aleksis i Synthia to postacie Franki, które początkowo należały do innego uniwersum. Autorka zgrabnie umieściła je także w miraculum, choć tutaj niewiele mają wspólnego ze swoimi pierwowzorami.
  • HamburgerUgodzonyJajkiem - nick ten został żartobliwie wymyślony przez Frankę podczas rozmowy o jednym miejscu w internecie, gdzie użytkownicy zamiast zwracać się do siebie po imionach lub zdrobniałych nickach, używają ich skrótów, od dużych liter znajdujących się w nazwach. Bywa to dość irytujące - dlatego spróbujcie sobie wyobrazić skrót do tego nicku. PaulinaKP tak podłapała tę nazwę, że po prostu miała jej użyć w opowiadaniach.
  • W "Dziejach Plaggi i Ed" wiele rozmów było wzorowanych na konwersacjach prowadzonych na czacie Fanowskiej Fineasz i Ferb Wiki.
Inne nawiązania należą do kultury masowej:
  • Ukazywanie internetowego świata, rozmowy na czatach czy esemesy, są swoistym nawiązaniem do otaczającej nas rzeczywistości.
  • "Zdemaskowana"
    • "Zgniłe pomidory WSZĘDZIE!" cytat jest luźnym nawiązaniem do filmiku Hishe.
    • "Wiem! Nazwijmy go: Elektryk!" - można się dopatrzeć nawiązania do jednego z wrogów Spider-Mana - Electro.
    • "Kupujcie gazety! Kupujcie gazety! Tylko papier i złoto przetrwają apokalipsę!" - nawiązanie do słów Billa Cyferki z Wodogrzmotów "Kupujcie złoto!"
    • " Jesteś głosem mojego sumienia? - zapytała Edith. - Nie, jestem Zabb, ty tępa głowo. Siedzę w twoich włosach." nawiązanie do rozmowy Ant-mana i Iron mana w filmie "Kapitan Ameryka:Wona bohaterów" kiedy Ant-man przedstawia się Iron manowi jako jego sumienie.
  • "Mistrz kierownicy"
    • Vlog RetroGirl to nawiązanie do wszystkich youtuberów tworzących teorie spiskowe.
Z każdym nowym pojawieniem się ciekawostki, będziemy aktualizować ten wpis.

Zdemaskowana

Publikuj.
Ten właśnie przycisk przed chwilą nacisnęła Edith.
Nic się nie stało.
Dziewczyna, siedząc przed komputerem z wyszczerzonymi zębami, jeszcze raz nacisnęła ten przycisk.
Nic.
Jeszcze raz?
Nic.
Jej uśmiech z każdym naciśnięciem "publikuj" markotniał. Wkrótce ten wyraz twarzy zamienił się w grymas, a Frasinati zaczęła uderzać w przycisk myszki bez opamiętania. Nagle monitor zgasł, a komputer się wyłączył.
- No nie! - wrzasnęła dziewczyna.
Kilka razy próbowała uruchomić urządzenie od nowa, ale zdało się to na nic.
- Mamo, chyba komputer się spalił! - wykrzyknęła.
Dobrze, że miała zapisane fan-fiction na poczcie. Zawsze mogła wejść na laptop i opublikować go tam. Zadowolona uruchomiła urządzenie. Jedak jak tylko weszła do internetu ekran laptopa pokryła dziwna tęcza, która niegdyś zwiastowała przerwaną audycję w telewizorze. Dziewczyna wpatrywała się w ekran nie wiedząc co może uczynić.
Po chwili zadzwonił jej telefon. Na jej ekranie zamiast nazwy kontaktu czy numeru telefonu wyświetliła się liczba 69. Edith zmarszczyła brwi. Mimo tego dziwnego fenomenu odebrała.
- Zgniłe pomidory. - usłyszała głos w słuchawce. - Zgniłe pomidory WSZĘDZIE! - brzmiał jak syntezator. Dziewczyna szybko się rozłączyła.
Zaczęła przeglądać kontakty w telefonie. Ktoś pozmieniał jej wszystkie nazwy! Jak to możliwe, skoro nie rozstaje się ze swoją komórką? Nawet podczas snu trzyma ją pod poduszką.
- Rzekotka, bawiłeś się moim telefonem ostatnio? - krzyknęła.
- Nie! - odparło kwami gdzieś z innego pokoju.
- Oh. - westchnęła dziewczyna. - Wygląda na to, że ktoś mnie stalkuje. - wzruszyła ramionami. - Tylko dlaczego akurat dzisiaj?! Miałam dodać setny rozdział "Akum"!
Adrien zmarszczył brwi. Właśnie próbował dodzwonić się do Edith, ale zamiast tego usłyszał tylko jakiś komunikat obwieszczający o zgniłych pomidorach. Kiedy się rozłączył, zauważył, że nazwa kontaktu do Frasinati zmieniła się na "Kupa". Po chwili dostrzegł, że to nie jedyna osoba w jego telefonie, której nazwa została zmieniona.
"Okej, to dziwne." - pomyślał.
Nagle do jego pokoju wleciał Plagg śmiejąc się do rozpuku.
- Co cię tak śmieszy? - zapytał Agreste.
- Jakbyś widział minę tej sekretarki też byś się śmiał! - wybuchło kwami.
Adrien pospiesznie zszedł na dół.
- Wszystko w porządku? - zapytał Natalie. Kobieta wyglądała na wyraźnie zirytowaną.
- Nie ma prądu w całym domu. - odparła. - Pewnie padły korki. Od godziny usiłuję się dodzwonić do elektryka, ale za każdym razem włącza mi się poczta głosowa.
- Mówi o zgniłych pomidorach?
- Nie, o jednorożcach. - Natalie zmarszczyła brwi. - Nie powinieneś być w szkole? - zapytała.
- Jest sobota.
- A faktycznie. - i to by było na tyle, jeśli chodzi o rozmowę z nią. Sekretarka pana Agreste powróciła do prób dodzwonienia się. Adrien tylko wzruszył ramionami. Postanowił wyjść z domu. W tym ogromnym pustym mieszkaniu i tak nie miał nic ciekawego do roboty.
Edith rozglądała się zszokowana po mieście. Paryż o każdej porze roku, a także o każdej porze dnia i nocy cieszył się dużą popularnością. Zawsze kręciło się w nim dużo ludzi, czy to turystów czy tubylców. Ale tylu osób na ulicach jeszcze nie widziała.
- Kupujcie gazety! Kupujcie gazety! Tylko papier i złoto przetrwają apokalipsę! - krzyczał jakiś młody chłopak roznosząc gazety.
- Może byś kupiła. - wyszeptał jej cieniutki głosik do ucha.
- Jesteś głosem mojego sumienia? - zapytała Edith.
- Nie, jestem Zabb, ty tępa głowo. Siedzę w twoich włosach.
- A, fakt. Zapomniałam.
Kwami westchnęło.
- Po prostu kup tę gazetę. - wyszeptało.
- Ale po co?
- Uświadom sobie, że w czasach, kiedy jeszcze komunikacja nie była powszechna jak teraz, ludzie dowiadywali się wszystkiego z gazet. A z tego co wiem padł ci internet.
- Uuu. Czasem to można się od ciebie dużo dowiedzieć Rzekotka. - skomentowała Edith podchodząc do chłopca z gazetami. Kwami tylko westchnęło.
Adrien postanowił zrobić to samo co Zabb nakazał Edith.
Z gazety dowiedział się, że prądu nie ma w całym mieście pomimo działania elektrowni. Ponadto wszystkim padł zasięg w komórkach i internet, ewentualnie jak próbowali się do kogoś dodzwonić słyszeli dziwne teksty z poczty głosowej.
Chłopakowi analiza całej sytuacji zajęła dosłownie chwilę. Władca Ciem znów zaatakował.
Już od jakiegoś czasu samotnie przemierzał Paryż poszukując zagrożenia. Wylądował na dachu jakiejś kamieniczki i stamtąd dostrzegł Drzewołaz. Dziewczyna pomachała do niego. Spacerowała sobie spokojnie na ulicy, zajadając przy tym frytki.
Czarny Kot wylądował na ziemi, na przeciwko niej.
- Żartujesz sobie? - zapytał.
- No co? - odparła. - Nie będę szukać złoczyńców z pustym żołądkiem.
Spojrzenie Czarnego Kota mówiło "Serio?".
- Mogłabyś chociaż wskoczyć na dach i lepiej się rozejrzeć! - skrytykował ją.
- Wiesz jak ciężko rzucać lassem trzymając w drugiej ręce frytki?
- To je wyrzuć.
Wyraz twarzy Drzewołaz wykrzywił się w grymasie oburzenia.
- Ty heretyku! Ani mi się śni! - powiedziała. - Poza tym czy ty myślisz, źe nie zależy mi na złapaniu go? Przez niego nie mogę dodać nowego rozdziału akum!
- No dobra pomyślmy jak znaleźć tego... - zaczął Czarny Kot z rezygnacją. - Ktokolwiek to jest.
- Właśnie. - westchnęła Żaba. - Zawsze w telewizji pokazywali, a teraz nic nie działa. Nie da się go znaleźć. Wypatrzyłeś coś jak skakałeś pod dachach?
- No właśnie nic. Żadnego wielkiego zamieszania. To strasznie zaskakujące, bo skoro chce zdobyć nasze miracula...
- Chyba twoje.
- Co?
- Chciałeś powiedzieć twoje miraculum. Moim Władca Ciem się nie interesuje. - Drzewołaz zasępiła się na chwilę. - Kiedyś mu to wygarnę! - dodała.
- Taaak. - mówił Kot. - Wracając: skoro chce zdobyć nasze... moje miraculum, powinien się pojawić w jakimś oczywistym miejscu. Tam gdzie wie, że możemy go znaleźć.
- Może elektrownia? Zabrał prąd w całym mieście. Wiem! Nazwijmy go: Elektryk!
- Raczej Haker. - sprostował chłopak. - W końcu zhakował bezprzewodowy internet, stacje radiowe i telewizyjne... To nie jest typowy złoczyńca, który rozwala wszystko wokół.
- No nie, tylko rozwalił prąd, internet... To na pewno nie jest wszystko co nas otacza. - odparła dziewczyna sarkastycznie. Czarny Kot spojrzał na nią zdziwiony, ale nie z powodu jej uwagi, tylko z tego, że potrafi ona używać sarkazmu.
- Chodzi mi o to, że się nie pokazuje. Gdzieś na nas czeka. Na pewno nie w swoim domu przy komputerze, bo tam byśmy go nie znaleźli. Musi mieć przy sobie laptop lub telefon...
- Więc mamy szukać po całym mieście kogoś kto ma przy sobie laptop lub telefon! No to na pewno nie będzie trudne!
Czarny Kot przewrócił oczami. Sarkastyczna Edith mu się nie podobała. Już wolał tą derpowatą co lubiła przypadkiem użyć na nim Poskromienia.
- Haker będzie go używał! Musi czegoś używać do hakowania systemu! Wszyscy inni ludzie już zaprzestali prób korzystania z mediów.
Twarz Drzewołaz nagle rozjaśniła się. Dziewczyna uśmiechnęła się tak jakby nagle zdała sobie z czegoś sprawę i zastanawiała się dlaczego nie pomyślała o tym wcześniej.
- Jak kupowałam frytki, w knajpie O'Tachos. Mówiłeś, że to ma być jakieś oczywiste miejsce dla nas. To moja ulubiona knajpa.
- Mów dalej.
- Przy jednym stoliku siedział jakiś koleś z laptopem! Na początku pomyślałam, że po prostu nie wchodził w internet i gra w pasjansa albo coś, ale teraz myślę, że to może być Haker. - kiwnęła przemądrzale głową. - Tylko skąd on wiedział, że tam jadam?
- Przecież nie raz robiłaś sobie tam zakupy nie po cywilnemu. - Kot przewrócił oczami. - Ludzie wysyłali na Biedrobloga zrobione z tobą selfie.
- O fakt.
- Chodźmy tam już.
Bohaterowie wbiegli do knajpy otwierając drzwi na oścież.
- Mamy cię! - wykrzyknęła Drzewołaz wskazując na złoczyńcę.
Chłopak tylko podniósł delikatnie głowę. Krótko rzucił na nich okiem, po czym znów skierował swoje spojrzenie ku laptopowi.
- Czy on nas ignoruje? - zapytała Żaba.
- Najwyraźniej. - odparł Czarny Kot.
Haker miał na sobie czarną bluzę a na niej można było dostrzec zielone napisy, które wyglądały jak jakiś skomplikowany kod. A może był to system binarny? Na głowę założony miał kaptur, a jego oczy skrywały się pod ciemnymi okularami.
- Hej! Nie słyszałeś? - powiedziała ponownie Żaba. - Przyszliśmy tu powstrzymać twoją nikczemną działalność.
Haker znów zadarł głowę. Wyraz jego twarzy się nie zmienił. Nie wypowiedział ani słowa, usta miał zaciśnięte w cienką kreskę.
- Czemu on patrzy na nas z pogardą? I czemu się nie odzywa?! - wykrzyknęła Drzewołaz. - To mnie przeraża!
- Ciebie przerażam nawet ja, jak trochę milczę. - odparował Czarny Kot.
- Bo to jest straszne i nienaturalne!
- Nienaturalne jest właśnie to, że ciągle mówisz. Nie masz pojęcia jak ty możesz tym swoim paplaniem przerażać ludzi.
- Ja? - Drzewołaz zaśmiała się. - Przecież ja nie jestem ani trochę straszna!
- Tak, wcale.
- Czy to nie był ten twój słynny sarkazm?!
- Nie... skąd.
- O! Znowu!
Haker bez słowa przyglądał się ich wymianie zdań.
- Po prostu zabierzmy mu laptop, tam na pewno ukrywa się akuma. - zakomunikował Czarny Kot. - I miejmy to z głowy.
Haker może był milczący, ale na pewno nie głuchy. Kliknął jakiś przycisk na klawiaturze i nagle wszystkie głośniki w knajpie, zaczęły wydawać okropne dźwięki, o zbyt dłużej częstotliwości, bolesne dla uszu.
Wszyscy klienci i pracownicy zatkali sobie uszy, niektórzy nawet piszczeli z bólu. Haker z zadowoleniem założył sobie słuchawki na uszy. To zaskakujące jak sparaliżować ludzi może duża częstotliwość. Nawet Czarny Kot i Drzewołaz zasłonili uszy, i skulili się z bólu.
Haker uśmiechnął się triumfalnie. Wziął laptop pod pachę i ruszył w stronę bohatera. To naprawdę nie było trudne. Wyciągnął ręce ku jego pierścieniowi.
Wtedy Drzewołaz zwaliła go z nóg. Wciąż zaciskając ręce na uszach, po prostu rzuciła się na niego, dając Czarnemu Kotu czas na ucieczkę z lokalu. Bohater nie miał zamiaru jej marnować i szybko, nie odtykając uszu, pchnął drzwi i wyszedł na zewnątrz.
Zniecierpliwiony Haker zrzucił z siebie bohaterkę. Normalnie nie przeszkadzałoby mu, że rzuciła się na niego ładna dziewczyna, no ale błagam was, nie w takiej chwili!
Chłopak wybiegł na zewnątrz. Czarny Kot już na niego czekał. Całe szczęście w pojedynkę miał z nim większe szanse, niż jakby musiał wojować jeszcze z Drzewołaz. Dziewczynie trochę czasu zajmie podniesienie się, jeśli nie chce puścić rąk z uszu i uszkodzić sobie słuchu.
Czarny Kot wyjął swój koci kij. Haker otworzył swój laptop. Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu. Nagle bohater ruszył na przeciwnika. Lecz zanim zdołał go dosięgnąć, ten nacisnął parę przycisków na klawiaturze.
Broń Kota wyrwała mu się z ręki.
- CO JEST?! - wykrzyknął kiedy jego własny oręż zwrócił się przeciwko niemu.
Złoczyńca ze swojego laptopa sterował sobie kocim kijem jakby to był jakiś dron czy samochód na pilot. Czarny Kot nie miał najmniejszych szans by go dosięgnąć, a co mówić o odebraniu komputerka, kiedy musiał przez cały czas uciekać przed własną bronią.
Złoczyńca starał się go powalić, a jeśli nie to, może przynajmniej udało by mu się zapędzić Kota w jakąś pułapkę i odebrać mu miraculum.
Nagle jakaś lina oplotła Hakera w pasie, przytwierdzając u ręce do tułowia.
- NA SZCZĘ-ŚCIE MO-JE LAS-SO NIE JEST NA PRĄD! - zakomunikowała bohaterka donośnym głosem. Wciąż szumiało jej w uszach, sama ledwie słyszała co mówi.
Choć Hakera nieco uruchomiły więzy, jego palce wciąż mogły dosięgnąć klawiatury. Skierował koci kij prosto na Drzewołaz.
Dziewczyna aby uniknąć ataku musiała wypuścić lasso z rąk. Haker szybko uwolnił się z więzów, jednak krótkie skierowanie broni ku Żabie, pozwoliło Czarnemu Kotu wykorzystać okazję.
- Kotaklizm! - krzyknął uderzając w najbliższą uliczną latarnię.
Haker jeśli chciał uniknąć zderzenia, musiał jak najszybciej usunąć się z miejsca w którym stał. Wszystko działo się szybko. Ale tak krótka chwila, kiedy złoczyńca nie mógł sterować kijem, zupełnie wystarczyła. Ponieważ Kot za pomocą walącej się latarni skutecznie odwrócił jego uwagę, Drzewołaz miała czas by wykrzyknąć "POSKROMIENIE!" i uderzyć go w plecy. Haker przestał się ruszać, bohater odebrał mu laptopa.
Oboje odetchnęli z ulgą.
- Ja go przypilnuję do przyjazdu policji. - zaoferował Kot podnosząc swój kij. - Ty idź dodać swój rozdział. Też nie mogę się doczekać aż go przeczytam.
Drzewołaz wyszczerzyła zęby, podniosła swoje lasso i ruszyła do domu.
''Tam, gdzie latają akumy''

''Rozdział 100''

Dziewczyna chodziła w kółko po pokoju zaciekle nad czymś główkując. To wszystko do siebie nie pasowało. Nowa bohaterka, z którą współpracowali była nadzwyczaj dobra. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że nie było rzeczy, która by jej w walce nie wychodziła. Odkąd razem z nią i Czarnym Kotem, Niebieska Żaba walczyła ramię w ramię, pokonywanie przeciwników było szybsze i o wiele łatwiejsze. Zawsze to nowa bohaterka wpadała na genialne pomysły i ostatecznie ona pokonywała przeciwników. Stała się sympatią Paryżan, a także Czarnego Kota... Dziewczyna miała wrażenie, że już coś pomiędzy nimi było. Była nawet gotowa zdradzić mu swoją tożsamość. Ale wtedy pojawiła się "ta nowa".
To nie tak, że jej nie lubiła. Biedronka czasem miała wrażenie, że Niebieska Żaba coś przed nimi ukrywa. Nowa towarzyszka powiedziała im, że jej mocą jest to iż potrafi przewidzieć ruchy przeciwnika. To by wyjaśniało dlaczego w tak łatwy sposób ich pokonuje. Ale kilka spraw się nie kleiło.
Dlaczego ona i Czarny Kot byli gotowi w tak łatwy sposób jej zaufać i wprowadzić ją w to całe bohaterowanie? Dziewczyna dopiero jak wróciła do domu, zaczęła się nad tym zastanawiać. Jednak w towarzystwie Niebieskiej Żaby wszystkie jej wątpliwości co do zamiarów nowej osoby, znikały, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Dlaczego wszyscy chłopcy oglądali się za nią na ulicach jak za jakąś miss świata? Przecież ona nie miała żadnej nieprzeciętnej urody. No i połowę jej twarzy zasłaniała maska! Jakim więc cudem udawało jej się tak grać na uczuciach?!
Biedronka stanęła w miejscu.
- O Boże. - wyszeptała. - O Boże, to jest to.
Szybko przyjęła swoją postać superbohaterki i z pomocą jojo wyskoczyła przez okno.
Niebieska Żaba i Czarny Kot siedzieli na gmachu budynku, w miejscu, w którym się poznali. Oboje wpatrywali się jak zaczarowani w horyzont Paryża.
Adrien uwielbiał jej towarzystwo. Sam nie wiedział dlaczego, ale przy niej czuł się spokojnie, bezpiecznie i miło.
- Powiedz, Czarny Kocie, - zaczęła Żaba. - znamy się tyle czasu... Myślisz, że mogłoby wyjść z tego coś więcej?
Czarny Kot spojrzał na nią zaskoczony. Nagle poczuł przy niej coś czego jeszcze nigdy w stosunku do niej nie doświadczył. Kochał ją. Kochał do szaleństwa. I wiedział, że mógłby dla niej zrobić wszystko.
- No jasne. - odparł. - Jeśli tylko tego chcesz.
- Chcę. - powiedziała Niebieska patrząc mu głęboko w oczy. - Chcę wiedzieć kim jest ten czarujący facet, który zawrócił mi w głowie. Chcę wiedzieć, kto się kryje za tą maską.
Bohater, jak zahipnotyzowany, zaczął ściągać swój pierścień, swoje miraculum z palca. Gdzieś w oddali zamajaczył mu się krzyk "Czarny Kocie, nie rób tego!". Jednak było już za późno. Przed Niebieską Żabą stał Adrien Di Carlo, a dziewczyna trzymała w dłoniach jego miraculum. Chłopak zmarszczył brwi. Kiedy on jej je dał? Dziewczyna wyszczerzyła zęby. I wtedy cała magia prysła.
Nagle poczuł, że wcale jej nie kocha. Nawet nie przepadał za jej towarzystwem. Dlaczego więc do tej pory tak chętnie spędzał z nią czas? I dlaczego, do jasnej ciasnej, oddał jej swoje miraculum?!
Dziewczyna szybko wymierzyła mu siarczystego kompniaka, wykorzystując jego zdezorientowanie. Chłopak poczuł, że spada z dachu budynku. Na szczęście ktoś w porę go złapał. Biedronka. Prawdziwa pani jego serca. To ona wcześniej krzyczała. Próbowała go ostrzec.
- Nic ci nie jest? - zapytała z troską.
- Ja, ja ... Nie wiem co się stało. - wysapał Di Carlo. - Nie rozumiem dlaczego oddałem jej swoje miraculum. Nie rozumiem... Nic już nie wiem.
- Okłamała nas. - wyjaśniła Biedronka. - Nie widzi przyszłości. Włada uczuciami. Sprawiła, że jej zaufaliśmy. Sprawiła, że pokochał ją cały Paryż. I - Biedronka prychnęła. - i sprawiła, że chłopcy się za nią oglądali. Co za narcyzm... - dziewczyna westchnęła. - Doszłam do tego dosłownie przed chwilą. Wybacz, że nie zjawiłam się wcześniej.
- Zjawiłaś się w sam czas. - Adrien uśmiechnął się. - Gdyby nie ty, leżałbym martwy na bruku.
Biedronka odwzajemniła uśmiech. Po chwili zmarkotniała.
- Musimy natychmiast odzyskać twoje miraculum.
Adrien z lekkim wahaniem obiął bohaterkę w pasie. Dziewczyna używając swojego jojo, wraz z partnerem szybko dostała się na dach. Niebieska Żaba już tam na nich czekała. Chociaż nie była już tą samą osobą. Była połączeniem Żaby i Kota. Czarno-Niebieska Żabo-Kotka. Używała dwóch miraculum na raz. Do dyspozycji miała dwie bronie - swoją wędkę i koci kij. A skoro używała dwóch miraculum mogła przywołać moce każdego z nich - kontrolę uczuć i kotalkizm.
- Zakochana para. Bezdomka i Bezmasek. - zaśpiewała, po czym uśmiechnęła się szeroko. - Nie macie ze mną szans.
- Mylisz się!
- Taaak? - Żaba pochyliła lekko głowę i uniosła brew. - Lepiej od razu oddaj mi swoje miraculum Biedronko. Wiesz, że sama nie dasz mi rady. Jak mi je oddasz, nic wam nie zrobię przysięgam. - mówiła z ręką na sercu.
Biedronka przez chwilę poczuła, że faktycznie nie da sobie rady. Dwa miracula przeciw jednemu? Dodatkowo moc Czarnego Kota była nadzwyczaj potężna. Oczywiście, że jej się nie uda, nie ma szans. Jak odda miraculum Żabie ta pozwoli jej odejść. To nie taka zła myśl, jest noc, nikt się nie dowie...
Zaraz, zaraz? Pozwoli jej odejść?! Tak jak pozwoliła Adrienowi, zrzucając go z dachu?! Dlaczego miałaby jej zaufać? Dlaczego ma ufać kłamcy?! Przecież ma z nią szanse! Jej miraculum jest równie potężne. Dodatkowo jest przy niej Czarny Kot. Może bez swojej broni i mocy, ale to wciąż superbohater Paryża.
Biedronka uśmiechnęła się, co wywołało zdziwienie na twarzy Koto-Żabki. Teraz, kiedy już znała jej moc, była w stanie przełamać ten czar. Nie da się zastraszyć. Nie pozwoli manipulować swoimi uczuciami.
- Wybacz, Żabko. Nie masz ze mną szans. - wtedy poczuła przemożną chęć wręczenia jej swojego miraculum. Nie, to nie wypływało od niej, nie zrobi tego.
- Walczysz ze mną? - spytała Żabka. - Nie dasz rady. Nie boję się ciebie.
- Czyżby? - odparła Biedronka. - Dlaczego w takim razie wciąż próbujesz wymusić na mnie złożenie broni?
Czar prysł. Wszystkie obce chęci i uczucia z niej wyparowały. Na twarzy jej przeciwniczki pojawił się grymas wściekłości. Biedronka uśmiechnęła się. Trafiła w czuły punkt.
Żaba z dzikim wrzaskiem rzuciła się na Biedronkę. Ta szybko zrobiła unik. Jojo nie było dobrą bronią do walki, ale to nie stanowiło przeszkody. Biedronka mając styczność z wieloma przeciwnikami dawała sobie radę. Teraz też tak będzie. Teraz też wygra.
Żabo-Kotka starała się zaciekle walczyć. Jednak już brakowało jej sił. To nie było to samo co walka z poplecznikami Władcy Ciem. Biedronka zręcznie unikała jej ruchów, a prócz tego zadawała ciosy, kiedy ta najmniej się tego spodziewała. W końcu straciła cierpliwość.
- Kotaklizm! - wrzasnęła. Jednak ktoś złapał ją z tyłu za rękę.
Adrien Di Carlo wpatrywał się w przeciwniczkę ze stoickim spokojem. Nie pozwoli jej użyć swojej mocy. Nic z tego.
- Dlaczego to robisz?
- Puszczaj żałosny żebraku!
Ten jednak tylko wzmocnił uścisk.
- Dlaczego to robisz? - powtórzył. - Po co ci nasze miracula?
- Puść mnie! - dziewczyna była już naprawdę wściekła. Chłopak miał więcej siły niż wyglądał.
- Współpracujesz z Władcą Ciem? - zapytał spokojnie.
- Tak! - wrzasnęła. Adrien i Biedronka spojrzeli na siebie zaskoczeni.
- Dlaczego? - zapytała zdziwiona Biedronka. - Byłaś bohaterką, cały Paryż cię kochał.
- Bo to mój ojciec! - wrzasnęła Żabo-Kotka. Zszokowany Adrien puścił jej rękę. Dziewczyna uderzyła nią w dach. Cały budynek zaczął się walić.
Biedronka zareagowała błyskawicznie. Złapała Adriena za rękę i przeniosła się z nim w bezpieczne miejsce. Niebieska Żaba zniknęła tymczasem pod gruzami. Przerażeni bohaterowie spojrzeli na siebie, po czym podbiegli do miejsca wypadku. Zaczęli przerzucać kamienie.
Budynek był opuszczony. Adrien lubił tu przychodzić, dlatego, że była tu cisza i spokój. Mógł tu odpocząć od swojego licznego rodzeństwa. Jedyną osobą, której mogło się przed chwilą coś stać była Żaba.
Wkrótce jednak odrzuciła ona jakiś kamień kocim kijem i wygrzebała się z pod gruzów. Miała kilka zadrapań, ale nie wyglądała by stało jej się coś poważniejszego.
Biedronka szybko związała ją swoim jojem. Adrien zaś podszedł do niej i sciągną z palca swój pierścień. Żabo-Kotka znów stała się tylko Niebieską Żabą.
Adrien i Biedronka uśmiechnęli się do siebie. Żaba tylko podsyciła ich uczucia. "Kochacie się tak, że nie widzicie poza sobą świata." Po czym nagle, wykorzystując nieuwagę Biedronki, "podcięła" jej nogi, oswobodziła się z więzów i szybko z pomocą swojej wędki uciekła.
- Powinniśmy ją gonić? - zapytał chłopak.
- Nie wiem jak ty, ale ja mam dość. - odparła Biedronka siadając ciężko na jednym z głazów. Adrien wzruszył ramionami i usiadł obok niej.
Noc była piękna, księżyc oświetlał jej twarz.
- Cóż, Władca Ciem już wie jak wyglądam. Jak dowie się jak się nazywam...
- Pomartwimy się o to później, Adrien.
Chłopak spojrzał na nią zdziwiony.
- Skąd wiesz jak się nazywam?
- Ty też mnie znasz. - odparła Biedronka. Rozejrzała się dookoła, upewniając się, że nikt ich nie widzi, po czym zdjęła swoje kolczyki. Uśmiechała się do niego Marinette Vinegrette, jego koleżanka z klasy. Oboje już wiedzieli, że tego dnia (a właściwie tej nocy) zaczyna się nowy rozdział w ich życiu.
Adrien przeczytał kilka razy ostatnie zdanie, po czym wybuchnął śmiechem. Plagg spojrzał na niego jak na wariata, po czym odleciał na drugi koniec pokoju mrucząc pod nosem "on serio powinien ograniczyć fanfiki".
Chłopak przewinął do sekcji komentarzy. Zawsze zastanawiał się czy inni czytelnicy mieli po rozdziale takie wrażenia jak on.

SzczeraPamela
ojaoajaoajaojaojaojaona ale jakto;_;

No tak, ale zawsze musiały się trafić jakieś mało kreatywne komentarze bez przemyśleń. Przewinął dalej.

LubieYaoi
Tylko ty jesteś gotowa wpaść na coś tak szalonego, że bohaterka jest córką WładcyCiem xDD


PokemonGo
Myślałam, że nazwiesz Biedronkę jak w ''Pamiętnikach Czarnego Kota'' - Larandone, a tu taka niespodzianka xD Ale rozdział świetny :D Po nim polubiłam Niebieską Żabę ^^


HamburgerUgodzonyJajkiem
Zawsze irytowało mnie, że twoje rozdziały są takie krótkie. Dziewczyno nie wiem jak to robisz, że pomimo nieciekawej długości, piszesz tak świetnie! Jejku, ciągle coś się dzieje, to niesamowite! Jest tu tyle zwrotów akcji, że aż trudno mi je wszystkie wymienić! Czytałam to z wielkim bananem na twarzy! :D A końcówka piękna, aż się wzruszyłam <3 No, nareszcie znają swoją tożsamość :D Ale mimo, że tyle czasu na to czekałam, bardziej mnie teraz intryguje wątek Władcy Ciem i jego córeczki. No i wiedzą jak Kotek po cywilnemu wygląda. Dodatkowo, Żaba nazwała go żebrakiem! Czyżby wiedziała, że pochodzi z biednej rodziny? Oj coś czuję, że będzie się działo! Weny życzę :D


RetroGirl
O rany co to był za rozdział!
Zacznijmy od początku! Od tego cudownego, nietypowego początku! Pierwszy raz pisałaś z perspektywy Biedronki! Zawsze to Adrien był na pierwszym planie. Już jak tylko przeczytałam początek, wiedziałam, że ten rozdział będzie przełomowy! I się nie myliłam! <3
Jejku nie masz pojęcia jaki szok przeżyłam kiedy okazało się, że Niebieska jest zła, współpracuje z Władcą Ciem i jest jego córką (serio? Ja wciąż nie mogę w to uwierzyć!!!) teraz wszystko nabrało sensu - nie była panną idealną, władała uczuciami, a ruchy złoczyńców znała bo miała kontakt z tatusiem. Genialnie to zaplanowałaś, a ja myślałam, że nie potrafisz tworzyć OC i zrobiłaś taką Mary Sue (bez urazy) pozytywnie mnie zaskoczyłaś!
A ta końcówka! Rany. Popłakałam się <3 Serio. Wyłam jak bóbr. Aż rodzice mnie pytali co się stało xdd Marinette, koleżanka Adriena ze szkoły, która pomagała mu w pracach domowych <3 Serio, genialny rozdział, uwielbiam cię! Pisz szybciej! Ciekawa jestem co dasz w 101 rozdziale! Kocham <3 Jejku, nie wiesz jakie emocje mną targają xdd wybacz wszelkie błędy, musiałam to z siebie wyrzucić xd serio, cudowny rozdział!!! <3

Adrien położył ręce na klawiaturze, gotów napisać własny komentarz. Po chwili jednak stwierdził, że podzieli się wrażeniami z Edith w prywatnej rozmowie. "Serio?" napisał. Po chwili otrzymał odpowiedź.

Plagga: Serio?
Ed: Ale co?
Plagga: Marinette?
Ed: Ładne imię, prawda? :)
Plagga: I sama na to wpadłaś?
Ed: No tak jakoś przyszło mi do głowy i stwierdziłam, że pasuje do Biedronki.
Plagga: I na to, że ona i Adrien chodzá do tej samej klasy, też sama wpadłaś? =]
Ed: No dobra, to był pomysł Alyi xDD
Plagga: Nie wytrzymam z wami xD
Ed: No co? Jakby Marinette była Biedronką życie byłoby o wiele prostsze (wtf) W sumie jak widzę jej zdjęcia od Alyi, to w sumie nawet podobna. Tylko by jej tak kropeczki dorysować xD
Plagga: Ty znów te swoje teorie xD Myślałem, że nic nie przebije tego, że myślałaś iż nie jestem facetem xD
Ed: No co xD Nie czepiaj się o to już xD Swoją drogą jak ci się rozdział podobał? :D
Plagga: Był genialny! :D Jejku Ed, a myślałem że niczym mnie już nie zaskoczysz xD Żabka córką Władcy Ciem? XD
Ed: Planowałam to od początku B)
Plagga: Ta akurat. Wcale nie chciałaś zrobić z niej nie-Mary Sue.
Ed: No dobra, to był mój plan na odmarysuowienie jej, ale przyznaj że genialny, prawda? BD Tylko nie mów tego innym czytelniczkom, niech myślą, że taki był zamiar od początku. Bo jak im się wygadasz to poszczuję cię Rzekotką!
Plagga: Spoko, spoko xD Ale fakt to genialny pomysł xD Ale by było gdyby faktycznie, któryś z naszych ojców (w sensie, mój, twój albo Biedry) był Władcą Ciem xD
Ed: To chyba nie możliwe, za dobrze znamy naszych rodziców xD

Adrien nieco zmarkotniał.
"Ja swojego ojca to w ogóle nie znam." - pomyślał.

Ed: A co myślisz o momencie zdemaskowania Biedronki?

Agreste uśmiechnął się.

Plagga: Był piękny. Chciałbym, żeby wyjawienie naszych tożsamości w realnym życiu było równie romantyczne. No może bez tego walącego się budynku w tle xD

Wiadomość

Kolejny piękny poranek w Paryżu. Promienie słońca padały prosto na twarz Marinette budząc ją ze snu. Dziewczyna przeciągnęła się ziewając, przetarła zaspane oczy i z niechęcią wstała z łóżka. Zerknęła na zegarek. Siódma piętnaście - najwyższy czas szykować się do szkoły.
Po porannej toalecie, dziewczyna szybko ubrała się i zeszła na śniadanie. Towarzyszyła jej nierozłączna przyjaciółka Tikki.
- Hej mamo, hej tato. - przywitała się, robiąc sobie płatki na mleku. Ponieważ była niewyspana, nie zauważyła się, że nikt jej nie odpowiedział. Dopiero siadając przy stole zorientowała się, że coś jest nie tak. - Chwileczkę, a gdzie są rodzice? Czyżby już otworzyli piekarnię?
- Sprawdzę to. - zaoferowała się Tikki, po czym zaczęła wędrować po całym domu, przenikając przy tym przez ściany. Wróciła po kilku minutach. - Nie ma ich w całym domu.
- Wyszli nic mi nie mówiąc? - zdziwiła się Marinette.
- Może nie chcieli cię budzić?
- Wtedy zostawili by jakiś liścik.
- Nie widziałam żadnego liściku.
Zaniepokojona nastolatka sama zbiegła do piekarni. Jej rodziców nigdzie nie było, tak jak mówiła Tikki.
- Myślisz, że to sprawka Władcy Ciem? Tak jak wtedy z Bańkorem?
- To możliwe.
- W takim razie Tikki kropkuj!
Alya czekała znudzona. Lekcja już dawno się zaczęła, a Marinette jeszcze nie było. Nic w tym dziwnego, jej przyjaciółka zawsze się spóźnia. By zająć czas czymkolwiek tylko nie nauką, Alya w najlepsze konwersowała ze swoją internetową przyjaciółką, którą jakiś czas temu poznała na Biedroblogu. Dopiero po 30 minutach lekcji, postanowiła napisać do Marinette. Dziewczyna nigdy się tyle nie spóźniała.
"Gdzie jesteś?"
Po chwili otrzymała odpowiedź, choć niekoniecznie na zadane pytanie.
"Dzisiaj nie przyjdę do szkoły."
Biedronkę całkowicie pochłonęły poszukiwania złoczyńcy. Najgorsze było to, że podróżując po mieście nie zauważyła żadnych niepokojących oznak. Paryżanie jakby nie zauważyli niczego dziwnego. Nigdzie nie było ofiary akumy. Czarny Kot też się nie pojawił.
Dziewczyna w końcu wylądowała na jakiejś ustronniej uliczce i przemieniła się z powrotem w Marinette. Westchnęła.
- Nie wyszli by przecież bez słowa. A jakby to była sprawka Władcy Ciem, na pewno byłoby o tym głośno.
- Jeśli chcesz, możemy szukać dalej. - zaproponowała zatroskana Tikki. - Tylko zregeneruję siły.
Marinette kiwnęła głową w odpowiedzi.

Paulinka:* : Nie możesz ich shipować! Oni są dla siebie jak rodzina!
Ja <3: Ale nie są spokrewnieni!
Paulinka:* : To tak jak shipowanie mnie i ciebie!
Ja <3: No właśnie, bo my jesteśmy mentalnymi siostrami.
Paulinka:* : Właśnie!
Ja <3: A ja bardzo chciałabym za ciebie wyjść!
Paulinka:* : ...

Jeanne uśmiechnęła się pod nosem do telefonu. Konwersacje z jej internetową przyjaciółką sprawiały jej wiele radości. Jednak, zawsze znalazł się ktoś zazdrosny. Ktoś, kto ją obserwował. - Dlaczego ona się tak leni? - wyszeptała wkurzona Alex, przyglądając się rówieśniczce ukradkiem.
Dziewczyny chodziły razem na hotelarstwo i obecnie miały praktyki w tym samym miejscu. W tej chwili obie pracowały w kuchni. Ponieważ Jeanne wykonała część swojej pracy, mogła sobie teraz odpocząć, czego Alex nie potrafiła jej podarować. "Zabierz mnie z tego siedliska patologii, bo jak nie, to zabiję siebie, albo tę szmatę" ~ napisała szatynka, jednak mimo negatywnego nacechowania wiadomości, uśmiechała się promiennie.
Przecież nie mogła pokazać przy wszystkich pracownikach, że bliska jest załamania nerwowego.
Była tam już tydzień. Siedem dni użerania się z Alex i siedzenia z nią w jednym pokoju. Siedem dni pomagania kucharkom i kelnerom. Siedem dni powstrzymywania się od morderstwa.
Nie miała pojęcia dlaczego blondynka jej nie lubi, ale zdecydowanie nie była mistrzem w ukrywaniu tego. Dlatego też Jeanne po pracy najczęściej wychodziła do sklepu i siedziała w nim dwie godziny.
Gdy na ekranie pojawiła się odpowiedź, w jej komórkę uderzyło jajko, zanim ta zdążyła ją przeczytać. Odwróciwszy się za siebie, dostrzegła Alex, która posyłała jej spojrzenie godne bazyliszka.
- O co ci chodzi? - zapytała Jeanne, momentalnie odskakując na równe nogi.
- To są praktyki księżniczko! - krzyknęła, czym skupiła na sobie uwagę kucharek. - Może przestałabyś się lenić i wzięłabyś się do pracy?!
- Ale ja już zrobiłam swoje.
- Jasne, wykręcaj się! Ale i tak powiem wszystko naszej opiekunce! Nie myśl, że za takie obijanie się będziesz mieć taką samą ocenę, co ja!
Opiekunką nazywano osobę, która pełniła obowiązki takie jak pilnowanie praktykantów, wydzielanie im obowiązków i wystawianie im ocen, jednak wyłącznie czysto teoretycznie. W praktyce jej rola ograniczała się do zwykłego wystawiania ocen pod koniec.
- Rób co chcesz. - odparła, wycierając fartuchem jajko z ekranu.
- Ciszej bądźcie. - wtrąciła jedna z kucharek. - Goście was mogą usłyszeć.
Alex jedynie fuknęła pod nosem, wracając do swojej pracy.
"Zw - napisała Jeanne. - Muszę coś załatwić. Trzymaj za mnie kciuki."
Schowała telefon do kieszeni, po czym udała się do magazynku.
W większych hotelach nawet te pomieszczenia były ze szczegółami powydzielane. Ten nie był wyjątkiem. Były specjalne dla warzyw, owoców, sosów i jajek i to do tego ostatniego udała się nasza bohaterka.
"Z pensji mi nie potrącą, bo jej nie mam, ocena i tak mi spadnie, bo opiekunka jest w teamie tej szmaty - myślała. - Co mam do stracenia?"
Uśmiechnęła się złośliwie, chociaż serce łomotało jej w piersi. Mimo trzęsących się dłoni, wzięła całą siatkę jajek, po czym delikatnie przerzuciła je do wiadra. Następnie podłożyła niewielką drabinkę pod przejście, po czym ułożyła na drzwiach wiaderko tak, jak w kawałach podstawia się takowe z wodą. Szybko odłożyła drabinę na miejsce, po czym udała się z powrotem do kuchni.
- Alex! - zawołała, na co ta odwróciła się w jej kierunku. - Kazali mi przekazać, żebyś poszła po jajka.
- Czemu ty nie możesz?
- Bo to tobie kazali.
Blondynka uśmiechnęła się triumfalnie.
- Widzisz, nawet głupich jajek nie dadzą ci przynieść, bo wiedzą, że je potłuczesz.
Po tych słowach udała się na miejsce.
- Mistrz może być tylko jeden. - stwierdziła Jeanne.
Alex przeszła przez uchylone drzwi, otwierając je na oścież. Nie spodziewała się jednak, że zaraz spadnie na nią wiadro pełne jajek.
"Jestem mistrzem" ~ napisała szatynka.
- Co to ma znaczyć? - wrzasnęła Alex, przyglądając się swojej nowej zniszczonej bluzce. Dotknęła włosów. Wszystkie posklejane.
"Zemsta jest słodka" - pomyślała Jeanne, a kiedy blondynka odwróciła się w jej stronę, pomyślała, że padnie ze śmiechu. Wyraz twarzy dziewczyny był bezcenny.
Śmiech szatynki zwrócił uwagę innych pracownic. Ich spojrzenia dosięgły Alex, a pod ich nosami pojawiły się złośliwe uśmieszki. Nikt za specjalnie za nią nie przepadał.
Dziewczyna warknęła tylko krótko i ruszyła szybkim krokiem w stronę łazienki.
Kiedy już dotarła na miejsce, oparła się ciężko o zlew. Spojrzała w lustro. Wyglądała paskudnie. Poza tym miała wrażenie, że nadal słyszy śmiech Jeanne. Ponownie warknęła z rezygnacją.
- Witaj Jajkarko. - usłyszała w swojej głowie. - Jestem Władca Ciem...
"Jajarko?" ~ pomyślenia ze zdziwieniem, jednak nie przerywała. Wciąż wpatrywała się w swoje odbicie, wsłuchując się w słowa Mistrza.
- Pomogę ci zemścić się na tej dziewczynie i udowodnić, że to ty jesteś najlepszą wśród hotelarzy.
To wystarczyło, by ją przekonać. Uśmiechnęła się triumfalnie, wyobrażając sobie przyszłe zwycięstwo.
- W zamian chcę jedynie miraculum Biedronki i Czarnego Kota.
- Tak Władco Ciem.

W tym czasie Jeanne zabrała się za pomoc. Kucharka podała jej marchewki, które miała pokroić na drobno.
- Mogę zostać dzisiaj na nadgodzinach? - zapytała.
Kobieta spojrzała na nią ze zdziwieniem. Zazwyczaj praktykanci proszą o szybsze skończenie pracy.
- Nie mogę wrócić ot tak do pokoju. - dodała. - Ocaliłam honor kosztem kolejnego oskarżenia o kradzież, lub słów typu "nie odzywaj się do mnie!". No i zamykają dzisiaj Biedronkę wcześniej, więc nie mam gdzie się ulokować. Nie będę przeszkadzać, mogę pozanosić herbaty gościom z sanatorium, albo nawet kimnąć się na podłodze.
- Z tym do kelnerów, ja wychodzę po ósmej.
- Do domu?
- A gdzie by indziej?
- Zazdroszczę. - chcąc zmienić temat na bardziej optymistyczny, zapytała, - Ogląda pani jakieś seriale?
Nagle drzwi od kuchni otworzyły się na oścież a do środka weszło wielkie jajko. Dosłownie, wyglądało jak jakiś przebieraniec robiący promocję jakiegoś produktu czy baru.
- Jestem Jajkarka! - wrzasnęło jajo.
- Alex? - spytała Jeannie powstrzymując się od parsknięcia śmiechem.
- Nie! Jajkarka!
- Przecież poznaję cię po głosie, poczekaj... - szatynka wyciągnęła telefon. - Nie ruszaj się. Zrobię ci zdjęcie.
- Teraz nikt nie będzie robił sobie ze mnie jaj, tylko ja będę robiła jaja z was!
- To trochę ironicznie brzmi, bo wiesz, jesteś wielkim jajkiem. Ale okej. - Jeanne wzruszyła ramionami. - Może, skoro masz zamiar zasypywać nas takimi złotymi tekstami, to lepiej nagram filmik.
Pracownice hotelu i inni praktykanci zaśmiali się słysząc słowa dziewczyny.
- Zapłacisz za swoje słowa! - krzyknęła Jajkarka.
- Jak? Z jaja wykluje się kurczak?
Przez kuchnię przetoczyła się kolejna salwa śmiechu. Wtedy Jajkarka przewróciła się na bok. Zaczęła się toczyć w stronę Jeanne z zamiarem zmiażdżenia jej. Może wyszło by jej bardziej spektakularnie, gdyby była zamieniona w walec. A tak, przez swój kształt zakręciła się parę razy w koło, nikomu nie robiąc krzywdy, po czym się zatrzymała.
Cała kuchnia ponownie wybuchła śmiechem i nie ma się co dziwić, bo wyglądało to nadzwyczaj komicznie.
- Czy ktoś może mi pomóc się podnieść? - zapytała Jajkarka. Znów śmiech. - Dobra dość. - wyszeptała. Po kilku nieudolnych próbach, udało jej się wreszcie stanąć na równe nogi. Zaczęła rozrzucać jajka po całej kuchni. Dopiero tym wzbudziła atak paniki. Wszyscy pochowali się pod stołami lub za blatami. - Ha, ha, ha! Drżyjcie przed gniewem Jajkarki! - wrzasnęła i wyskoczyła przez okno.
- To najszczęśliwszy dzień mojego życia. - wyszeptała Jeanne wychylając głowę zza blatu. - Ależ ona dostanie ochrzan od opiekunki!
Marinette usiadła na ławce w parku. Paryż był spokojny. Wszystko było w miarę poukładane poza jej myślami, które mieszały się w jej głowie jak szalone.
Gdzie są jej rodzice? Jak zamieszany jest w to Władca Ciem? Może tak zajął się jej rodziną, że uznał, iż nie warto jest opętywać nową osobę? To miało nawet sens. Tylko jak odkrył jej tożsamość?
Z trasu wybudziło ją jajko, które rozbiło się obok niej. A zaraz po nim następne. Zaraz po tym rozpętała się prawdziwa burza jajeczna.
Wśród całego tego zamieszania dostrzegła sprawcę. Dziewczynę przebraną za wielkie jajko. By uniknąć ubrudzenia, schowała się za krzakami.
- Władca ciem chyba się stacza. - stwierdziła Tikki.
- Zdecydowanie. Zregenerowałaś siły? - zapytało, na co kwami pokiwała głową. - Świetnie. Tikki, kropkuj!

Adrien siedział w klasie, starając się nie usnąć. Chemia zdecydowanie nie należała do jego ulubionych przedmiotów.
Uczniowie jednak nie słuchali profesora. Wszyscy obserwowali okna, o które odbijały się jajka. Dopiero po chwili zauważył to i blondyn, co natychmiast go rozbudziło.
- Panie profesorze! - odezwał się. Mężczyzna spojrzał na niego z niezadowoleniem. - Mamy apokalipsę za oknem.
Nauczyciel spojrzał bez wyrazu na szybę. Nie robiło to na nim żadnego wrażenia. W końcu nie za to mu płacą.
- Ah, tak. Władca Ciem. Fascynujące. - odparł znudzony. - Wracając do lekcji...
- Mogę iść do łazienki?
Chemik westchnął ciężko.
- Naprawdę musisz? - zapytał, na co ten pokiwał twierdząco głową. - Dobrze, niech ci będzie. Ale przepisz potem od kogoś notatki.
Nie mówiąc nic więcej, nastolatek wybiegł z klasy. Gdy tylko dotarł na miejsce, z kieszeni jego spodni wyleciał Plagg.
- Spodziewałbyś się walki na jajka? - zapytało kwami, na co Agreste mimowolnie uśmiechnął się.
- Nie. Władca Ciem nie przestaje nas zaskakiwać. No nic, Plagg, wysuwaj pazury!

Czarny Kot szybko przemieszczał się, z użyciem swojego kija, starając się dotrzeć do centrum zamieszania. Kiedy dotarł na miejsce zobaczył zaskakujący widok. Ogromne Jajo rzucało mniejszymi podróbami siebie w Biedronkę. Ta zręcznie ich unikała. Bohater do niej dołączył.
- Zamawiałaś dzisiaj jajecznicę? - zapytał.
Dziewczyna nie mogła się nie uśmiechnąć.
- Takiego przeciwnika jeszcze nie mieliśmy prawda? - odparła.
- Aż dziwne, że jeszcze nie dałaś sobie z nią rady.
- Oh, nie mogłam zachować dla siebie całej zabawy. Musiałam zostawić coś tobie. - odparła. Chłopak wyszczerzył zęby. - Poza tym nie mam pojęcia gdzie jest akuma, a Jajkarka ciągle kręci się jak jakaś parodia bąka albo finget spinnera i ciężko cokolwiek wypatrzeć.
- Jajkarka? Serio się tak nazwała?
- Czarny Kocie, nie śmieszkuj. - powiedziała Biedronka starając się zachować powagę. Przynajmniej starcie z Jajkarką choć na chwilę poprawiło jej humor i pozwoliło zapomnieć o zniknięciu rodziców. - Musimy ją unieruchomić i zniszczyć akumę. We dwójkę szybko sobie z nią poradzimy.
- A więc do dzieła!
- Akuma musi być gdzieś na wierzchu. - powiedziała Biedronka.
- To jest tylko wielkie jajo. - zauważył Kot. - Widać tylko jej ręce i głowę.
- Włosy ma upięte...
- A więc to...
- Spinka do włosów! - wykrzyknęli jednocześnie i przybili sobie piątki.
Czarny Kot użył swojego kija. Wymachując nim, skutecznie odpierał wszelkie ataki.
Jajkarka dopiero w tym momencie zwróciła na nich uwagę. Na widok bohaterów zazgrzytała zębami. Co oni tu robili?!
Dopiero po chwili przypomniała sobie, że przecież miała zabrać im miracula.
Nie myśląc więcej, ruszyła na nich, chcąc rzucić się na Biedronkę. Ta jednak szybko odskoczyła, przez co antagonistka uderzyła głową o chodnik.
- Ale jaja. - skomentował chłopak.
- Serio kocie? - zapytała zażenowana brunetka. - W takiej chwili?
- Wybacz, nie mogłem się powstrzymać.
Jajkarka podniosła się, rozmasowując obolały nos.
- Oddajcie mi swoje miracula, a nic wam się nie stanie!
- Straszysz nas? - blondyn najwyraźniej czuł się w swoi żywiole. - Pokaż, że masz jaja i walcz z nami!
- Kocie!
- Sorki, już nie będę. Nie wypada robić sobie jaj w takiej chwili, masz rację. - dziewczyna spojrzała na niego z zażenowaniem, na co ten uśmiechnął się przepraszająco. - Teraz skończyłem.
"Co robić?" ~ zapytała siebie w myślach Alex.
Na jej szczęście, szybko przyszedł jej do głowy pomysł.
Ku zdumieniu wszystkich, rzuciła się do ucieczki. Bohaterowie wymienili zdziwione spojrzenie.
- Śmiało. - powiedziała Biedronka.
- Nie ma jednak na tyle jaj.
Po tej krótkiej wymianie zdań, szybko pognali za nią.
Zaprowadziła ich w ciasną uliczkę pomiędzy dwoma kamiennicami. Zatrzymała się, unosząc ręce do góry.
- Macie mnie!
- To było szybkie. - zauważył chłopak, podchodząc do niej, by zabrać jej akumę.
- Czekaj, to może być pułapka. - stwierdziła Biedronka, zatrzymując go poprzez położenie dłoni na jego ramieniu.
- Mi lady, jak zwykle przesadzasz. Przecież ktoś o pseudonimie Jajkarka nie może być groźny. Władca Ciem nie ma dziś po prostu weny.
Gdy był tuż obok, ich przeciwniczka niespodziewanie pocisnęła w ich stronę masą jajek, przez co ciężej było do niej podejść. Miała nadzieję, że chociaż na trochę ich to osłabi.
Kiedy tylko przestała, bohaterowie cali byli brudni, jednak o dziwo, stali w pozycji pionowej, patrząc na nią z politowaniem.
- To.. to już? - zapytał chłopak.
- Jakim cudem wy jeszcze stoicie?!
- No wiesz, przeżyliśmy trochę więcej, niż obrzucanie jajkami.
- Walczyliśmy z wieloma antagonistami... - dodała Biedronka, jednak Jajkarka przerwała jej.
- Niemożliwe! Ja jestem najlepsza!
- Wybacz, ale walka z muchą sprawiała mi więcej problemów. - stwierdził chłopak.
Antagonistka postanowiła uciec po dachu, jednak zapomniała o drobnym szczególe, nie umiała chodzić po ścianie. Chcąc wskoczyć, uderzyła ciałem o mur.
- Au. - syknęła.
- Więc to będzie na tyle. - powiedział Czarny Kot.
Korzystając z okazji, zwyczajnie ściągnął z jej włosów spinkę. I tak jak się domyślali, Jajkarka upadła na ziemię, zamieniając się z powrotem w Alex.
- Jak bardzo niemiły będę mówiąc, że figura niezbyt jej się zmieniła?
- Bardzo. Ale tu akurat muszę przyznać ci rację. Swoją drogą Kocie, niezły z ciebie jajcarz. - powiedziała. Czarny Kot uśmiechną się, licząc na to, że jednak jego żarty spodobały się jego lubej.
Biedronka złamała spinkę na pół, po czym złapała akumę do swojego jojo.
"Biedronko." usłyszała głos Władcy Ciem.
Przerażona pierwszy raz w życiu wypuściła z jojo nieoczyszczoną akumę.
- Biedronko! - usłyszała krzyk Czarnego Kota. - Biedronko, co się dzieje?!
Natychmiast złapała akumę z powrotem. Tym razem wyfrunął z joja śnieżnobiały motyl. Głosu Władcy Ciem już nie słyszała.
- Ha, ha, ha! - Jeanne otwarcie śmiała się jej w twarz. Alex musiała zostać po godzinach w ramach pokuty za bałagan, którego narobiła. I choć szatynka nie lubiła spędzać z nią czasu, tym razem wyjątkowo postanowiła jej potowarzyszyć. - Patrz zrobiłam nawet remiks! - powiedziała włączając nagranie na swoim telefonie.
- Jestem Jaj-jaj-jaj-jaj-karka! Jaj-jaj-jajkarka! - słychać było głos Alex na tle muzyczki disco polowej.
- Zamknij się. - wysyczała Alex przez zaciśnięte zęby.
- Ooo! Na Biedrobogu jest twój spektakularny upadek na chodnik! - mówiła dalej szczęśliwa Cressey. - Wiesz, w sumie to trochę przykre, że nawet Władca Ciem cię nienawidzi. Bo wiesz, do tej pory dawał wszystkim zajefajne wdzianka i moce, a ciebie zamienił w jajo.
- Powiedziałam ZAMKNIJ SIĘ!
Szatynka wyszczerzyła tylko zęby.
- Oj, ani mi się śni. - odparła.
Marinette wróciła do domu. Zmartwiła się. Jej rodziców jak nie było tak nie ma. Mimo to zauważyła na blacie liścik. Szybko podbiegła do niego z uśmiechem. Kiedy jednak przeczytała jego treść, na jej twarzy pojawiło się przerażenie.
Adrien wszedł do domu. Powitało go potężne kichnięcie jego ojca.
- Witaj, AAA... apsik! Adrien. - przywitał się.
- Wszystko w porządku?
- Tak, jestem tylko trochę przeziębiony.
- To chyba tak samo jak Władca Ciem.
- Co? - zapytał zdziwiony Gabriel.
- No, wyczarował dziś wielkie jajko. Cały Paryż miał z tego ubaw. Nawet Biedronka i Czarny Kot. Nie oglądałeś telewizji?
- Nie. Szkoda, że nie mogę dzielić tej radości razem z tobą... apsik! Chyba pójdę się położyć...
- "Jeśli chcesz jeszcze zobaczyć rodziców, jak najszybciej wyjedziesz z Paryża. Władca Ciem" - przeczytał Mistrz Fu.
Zapłakana Marinette przybiegła właśnie do niego.
- Co on zrobił z moimi rodzicami? Jak mnie zdemaskował?! Co mam robić, boję się! - mówiła na jednym wydechu.
- Spokojnie. Może nic im nie jest? Może ufundował im jakąś wycieczkę? Myślisz, że tak po prostu by ich porwał, a ty byś tego nie zauważyła?
- Gdyby wyjechali na wycieczkę zostawili by wiadomość! A takowej nie było! Dodzwonić się do nich też nie mogę.
- Wiadomość mógł wykraść tak samo jak podrzucił tą. - mistrz Fu wskazał na liścik. - A telefony mógł ukraść. Nie martw się Biedronko, nie tak łatwo porwać dwójkę ludzi z własnego domu.
Dziewczyna się trochę uspokoiła.
- Co mam robić? - zapytała.
- Myślę, że powinnaś wyjechać. Nie wiesz gdzie są twoi rodzice i nie możesz ryzykować, że Władca Ciem coś im zrobi.
- Mam babcię w Chinach. Może ona coś wie.
- Wspaniale. O bilet się nie martw.
- Ale kto będzie z Czarnym Kotem bronił Paryża podczas mojej nieobecności? - zmartwiła się Marinette.
- Bądź o to spokojna. Znajdę jakieś zastępstwo.
- Czy to znaczy, że mam oddać swoje miraculum? - zapytała patrząc na Tikki.
- Nie, - mistrz Fu uśmiechną się. - nie martw się, to nie będzie konieczne.