poniedziałek, 25 grudnia 2017

Z nastaniem nocy

Wszystkie swe zmysły wyostrzone miała do granic możliwości. W końcu czujność to podstawa dla każdego łowcy, zwłaszcza nocnego.
Dziewczyna stała wręcz przytulona do betonowej ściany, obserwując zza rogu podejrzanie wyglądającą furgonetkę. Dwóch mężczyzn wkładało do niej właśnie transportery, z których dobiegały niepokojące odgłosy.
- Łatwa forsa - mówił jeden z podejrzanie wyglądających osobników. Był bardzo puszysty, a jego twarz pokrywał kilkudniowy zarost. - Teraz tylko musimy poczekać, aż właściciele tych pchlarzy wystawią sowitą nagrodę za odnalezienie ich pupilków.
- Podejrzewam, że na to nie będziemy musieli długo czekać. Już widziałem kilka ogłoszeń odnośnie paru "zaginionych kociaków".
Nastolatka z uwagą wsłuchiwała się w rozmowę mężczyzn. Ich wymiana zdań tylko ją utwierdziła, że trafiła w odpowiednie miejsce.
- Mamy ich Odda - mruknęła, choć jej przyjaciółka nie mogła jej w tej chwili usłyszeć.
Dziewczyna skryła się za ścianą by pozostać niezauważoną. Musi działać szybko i zwinnie. Mężczyźni nie byli uzbrojeni, jednak swą masą bez problemu mogliby powalić bohaterkę na ziemię. Różowo włosa rozejrzała się dookoła za czymś co mogłoby się jej przydać w obecnej sytuacji. W pobliżu nie było jednak nic poza kubłami na śmieci i porozrzucanymi papierami, jednak i z nich można coś zmajstrować.
Z kilku patyków, porzuconego sznurka i własnej gumki do włosów, zrobiła całkiem zgrabną procę. Następnie zgarnęła kilka kamyków i pożyczyła jedną z pokryw na śmietnik.
Mężczyźni kończyli właśnie pakowanie ostatnich transporterów. Nastolatka musiała więc działać szybko.
Za pomocą procy wystrzeliła kilka kamyków w stronę przeciwległej uliczki. Ku swej uldze sztuczka zadziałała.
- Co to było?
- Sprawdź, lepiej się upewnić, że nikt nas nie przyuważył.
Mężczyźni rozdzielili się. Grubszy z nich udał się w kierunku skąd dobiegł go hałas, drugi o dość wątłej posturze, został by dokończyć pakowanie.
Różowowłosa nie czekając długo, chwyciła swą pokrywę i ruszyła ku mężczyźnie pozostałemu przy furgonetce. Nim ten zdał sobie sprawę iż nie jest sam, został z zamachem ugodzony pokrywą od śmietnika w głowę. W wyniku tej dość bolesnej kolizji, stracił przytomność.
Dźwięk pokrywy uderzającej o głowę mężczyzny, sprawił, że jego partner w mgnieniu oka wrócił do samochodu.
- Co jest... - na widok zamaskowanej nastolatki przyodzianej w szary kostium, zaniemówił. Szybko jednak doszedł do siebie. - Ktoś ty?
- Jestem Nocnym Łowcą, Puchatku - odparła nastolatka z dumą i złośliwym uśmiechem na ustach. - I właśnie wyruszyłam na polowanie.
Mężczyzna nazwany Puchatkiem zmrużył groźnie oczy i wyciągnął z kieszeni scyzoryk. Najwyraźniej nowy pseudonim niespecjalnie mu się spodobał.
Na widok noża w jego ręce dziewczyna nieco się zawahała. Czy aby na pewno powinna rozprawiać się z nim sama? Może lepiej byłoby się stąd zwinąć i wezwać policję? Cóż powinna to zrobić, zaraz po tym gdy upewniła się, że ma do czynienia z kocimi porywaczami. Było już za późno, na wezwanie jakichkolwiek posiłków. Musiała dać sobie radę sama.
Nie zastanawiając się długo, ruszyła na opryszka. Mężczyzna zamachnął się kilka razy nożem, Nocny Łowca jednak z łatwością go uniknęła. Była znacznie szybsza niż jej przeciwnik, dzięki czemu z łatwością zadawała mu ciosy swoją bronią. Jedno uderzenie w udo, drugie w ramię. Potem kolejne dwa w pośladki i brzuch. Następnie bolesny kopniak w łydkę i cios z pokrywy w tył głowy. Przeciwnik poległ na ziemi, podobnie jak jego towarzysz pozbawiony przytomności.
Dziewczyna popatrzyła z dumą na swoje dzieło w dłoni nadal ściskając pokrywę od śmietnika.
Co następne? Cóż przydało by się uwolnić zniewolone kociaki i w jakiś sposób ukarać porywaczy. Dziewczyna wbiegła do furgonetki i zaczęła otwierać umieszczone w niej transportery. Już po chwili przed pojazdem stało jakieś dwa tuziny uprowadzonych kociaków. Tymczasem Nocny Łowca zajęła się "sprzątaniem". Nieprzytomne ciała Puchatka i Prosiaczka, jak ich w myślach nazywała, zataszczyła do przyczepy samochodu. Nikt chyba nie ma złudzeń, że poszło jej to z łatwością. Zwłaszcza Puchatek sprawiał niemałe problemy. Różowowłosa jednak dobrze wiedziała, że musi działać szybko, nim złole odzyskają przytomność.
Gdy już obaj mężczyźni znaleźli się w furgonetce, szesnastolatka zamknęła drzwi naczepy od zewnątrz, tak by nie zdołali się uwolnić. Po czym przystanęła na chwilę by odetchnąć.
Rozejrzała się dokoła. Otaczało ją spore stadko kotów. Zwierzęta najwyraźniej nie były w stanie same wrócić do domu, lub porostu im się nie chciało. Tak więc Nocny Łowca, zmuszona był zmierzyć się z kolejną misją.
Dwie godziny później, wszystkie koty wróciły do swych właścicieli.
Dziewczyna z szerokim uśmiechem wręczyła ostatniego z uwolnionych kociąt w ręce starszej pani.
- Mój Buraczek. Dziękuję Ci niezmiernie młoda damo.
- Nie ma sprawy psze pani. Jestem by pomagać.
- Może wstąpisz na chwilkę, na cisto?
- Przepraszam psze pani, ale muszę załatwić jeszcze kilka spraw. Proszę pogłaskać ode mnie Buraczka!

Było nieco po 21 Alix z uśmiechem na ustach szła chodnikiem. Odda skryta pod jej czapką co jakiś czas wyglądała na ulicę.
- Udało się Odda, rozwikłaliśmy sprawę i uwolniliśmy kociaki.
- Mówiłam, że nam się uda? Mówiłam! - zawołało Kwami sowy śpiewnym głosem. - Przygoda!
Obie przechadzały się właśnie w okolicach Łuku Trimfalnego. Gdy ktoś na nie wpadł. Alix upadła na ziemie, tymczasem mężczyzna który ją potrącił pruł naprzód, nie oglądając się za siebie.
- Złodziej! - dobiegł różowowłosą krzyk zza pleców. - Ukradł mi torebkę!
Dziewczyna pospiesznie poderwała się z ziemi i skryła za drzewem, tak by nikt jej nie zauważył, po czym zawołała "Odda, czas na bohatera" i już po chwili stała w kostiumie Nocnego Łowcy, a w następnej sekundzie gnała za złodziejaszkiem. Oczywiście po drodze zgarnęła z mijanego kubła na śmieci pokrywę, czyli swą ulubioną broń.
- Zatrzymaj się! - krzyknęła za uciekinierem.
Dziewczyna niemal go dogoniła, wciąż jednak dzieliło ich kilka metrów. Łowca postanowiła więc wykorzystać swą tajną broń. Zatrzymała się i zamachnęła z całej siły, ciskając pokrywę wprost w złodzieja. Mężczyzna oberwał nią w głowę i wywalił się. Różowowłosa ponownie ruszyła ku niemu. Nim jednak zdołała go dopaść, ten poderwał się z ziemi i znów pognał przed siebie.
Nie uszedł jednak nawet pięciu metrów, gdyż znów runął na ziemię, po czym został spętany czarnym lasso.
- Mamy cię! - zawołała jedna z postaci wyłaniających się z cienia.
Po chwili nad złodziejaszkiem stała już Niebieska Żaba i Czarny Kot.
Alix zatrzymała się tuż przed nimi, łapczywie łapiąc oddech. Może i miała dobrą kondycję dzięki jeździe na rolkach, ale dziś już wystarczająco się nabiegała po całym Paryżu.
- Cześć! - zawołała uradowana Niebieska Żaba wzmacniając uścisk lassa na złodziejaszku i przydeptując go stopą.
- Jak ci mówią?
- To Nocny Łowca, Czarny Kocie - odpowiedziała na pytanie blondyna, Żaba.
- Skąd ją znasz? - zdumiał się Czarny Kot, nachylając się nad złoczyńcą i odbierając mu torebkę, którą ukradł.
- Z internetu - odparła poważnie Drzewołaz. - Na niektórych blogach o niej piszą. Dziwne, że na o niej nie słyszałeś.
- Wiesz, nie żyję w internecie jak co niektórzy.
- A żałuj, to cudowne miejsce. Nieco popaprane, ale cudowne.
- Świetnie się spisałaś Nocny Łowco - pochwalił różowowłosą Kot, wręczając ocaloną torebką uradowanej kobiecie.
- Kiedy to wy go schwytaliście - oznajmiła nastolatka drapiąc się po głowie.
- Ale ty go spowolniłaś i ścigałaś przez prawię przecznicę. Swoją drogą niezły rzut - oznajmił chłopak uśmiechając się.
Chwilę później zjawiła się policja i przejęła sprawce całego zamieszania.
Drzewołaz uśmiechnęła się przyglądając się odprowadzanemu więźniowi.
- Więc... Od jak dawna bohaterujesz? - zagadał Czarny Kot.
- Od kilku miesięcy.
- Dziwne, że dopiero teraz mamy przyjemność.
- Cóż, działam jedynie w nocy i nie wychylam się zwykle.
- Zamierzasz dołączyć do Kociej ekipy i zajmować się Akumami?
- Raczej to nie dla mnie - odparła nastolatka niepewnie. - Wolę zajmować się nieco drobniejszymi sprawami.
- Szkoda, fajnie by było mieć u boku kogoś kto tak nieźle miota pokrywami od śmietników - oznajmił blondyn z uśmiechem.
Alix zachichotała.
- Cóż, nie mam jako takiej broni więc muszę sobie radzić z tym co akurat jest pod ręką. A tak się składa, że pokrywy od śmietników są niemal na każdym rogu.
- O tak, śmieci to naprawdę skarbnica przydatnych rzeczy - przyznała Drzewołaz.
- To co Żabciu...
- Drzewołaz.
- Będziemy już lecieć?
- Jasne.
- Do zobaczenie Nocny Łowco - pożegnał się Czarny Kot i wskoczył na pobliski budynek.
- Na razie! Pozdrów Oddę! - zawołała Żaba i mrugnęła porozumiewawczo, po czym poszła w ślady towarzysza i wspięła się po ścianie na dach kamienicy.
Alix uśmiechnęła się mimowolnie. Czyli jednak ją poznała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz