- Mówisz tak co dzień – odparł jego Kwami z powątpiewaniem.
- Wiem, ale dziś będzie inaczej niż kilka poprzednich razy – oznajmił zdecydowanie chłopak. – Tym razem mam idealny plan, dopracowany do najdrobniejszego szczegółu. Po za tym, dziś jest nasza rocznica…
- Rocznica? – zdumiał się Plagg. – Czy coś mnie ominęło? Przypominam Ci, że ty i Biedronka NIE jesteście razem.
- Przecież wiem, miałem na myśli rocznicę naszego poznania się. Więc jak sam widzisz dziś musi mi się udać. – Pozostaje czekać.
Chłopak podszedł do okna i wpatrzył się w panoramę Paryża w oczekiwaniu na pojawienie się kolejnego złoczyńcy.
Dobiegała pierwsza. Z ręką pod brodą opartą o parapet i ledwie otwartymi oczami, blondyn nadal wyglądał przez okno, z tą różnicą, że jedyne co widział to ciemność i ogon Plagga, który majtał mu się przed nosem. Czarny stworek już od dobrych kilku godzin, obżarty camembertem, chrapał na czubku głowy nastolatka.
Pech chciał, że właśnie tego dnia nikt nie został opętany przez Akumę. Mimo późnej godziny chłopak wciąż miał jednak nadzieję, że uda mu się zobaczyć Biedronkę. Jego oczy w końcu przegrały walkę ze zmęczeniem i blondyn odpłynął w Krainę Morfeusza. Nie na długo jednak.
Gdy tylko stracił kontakt z rzeczywistością, głowa zsunęła mu się z dłoni i uderzyła o szybę, a Plagg pacnął o parapet. Obaj, bohater i jego Kwami, obudzili się momentalnie wyrwani ze snu przez nagły ból.
- Lepiej chodźmy już spać – oznajmił Plagg ziewając. Spojrzał na Adriana rozmasowującego obolałe czoło. – Pogódź się, że dziś Biedronki nie zobaczysz.
- Dobra – mruknął Agreste niechętnie przystając na propozycję przyjaciela i powlókł się w stronę łóżka.
Po drodze na biurko odłoży kartkę, którą przez cały ten czas trzymał w zaciśniętej dłoni.
Następnego dnia, gdy tylko się ocknął, jak każdego ranka włączył internetowe wiadomości. Ubierając się wsłuchiwał się w głos spikerki.
- A teraz wiadomość z ostatniej chwili. Cukierkowy potwór atakuje Paryskie sklepy warzywne. Biedronka jest już na miejscu i usiłuje powstrzymać słodkiego potwora.
Na monitorze ukazano z lotu ptaka jak Biedronka usiłuje odzyskać swoje jojo, które przykleiło się do potwora zrobionego z waty cukrowej.
Adrien nie zamierzał marnować ani chwili. Gdy tylko przemienił się w Czarnego Kota, wyskoczył przez okno by udać się na pomoc swojej partnerce.
Wrócił pięć sekund później.
- O mało nie zapomniałem – szepnął biorąc z biurka wykonaną przez siebie wczoraj kartkę i chowając do kieszeni kostiumu.
Walka Biedronki i potwora z waty trwała w najlepsze. Właściwie to super-bohaterka wciąż starała się uwolnić swoje jojo.
- Niech to – mruknęła dziewczyna zapierając się o pobliską latarnie i ciągnąc jojo z całej siły.
W końcu udało się jej oswobodzić swą broń.
- Tak! – wykrzyknęła uradowana.
W tym samym momencie jednak to samo jojo, które bohaterka z takim zapałem usiłowała odzyskać, uderzyło ją w nos i zwaliło z nóg.
Biedronka wylądowała na asfalcie boleśnie obijając sobie pupę, tuż przed nogami Czarnego Kota.
- To ja powinienem Ci padać do stóp – oznajmił Kot z szerokim uśmiechem i podał przyjaciółce dłoń by pomóc jej wstać.
Na te słowa Biedronka mruknęła tylko, krótkie „Spóźniłeś się” i przyjęła jego pomocną łapę.
Gdy jednak chciała puścić rękę kocura, okazało się że przykleiła się ona do jej dłoni.
- Aż tak się do mnie lepisz? – zapytał blondyn z jeszcze szerszym uśmiechem, podczas gdy super-bohaterka usiłowała ich rozłączyć.
- To wszystko przez Watmistrza – oznajmiła zamaskowana. – Pluje watą na lewo i prawo. Cała jestem lepka. W innych okolicznościach podobna sytuacja nie miałaby miejsca Kocie.
W następnej chwili udało im się rozłączyć dłonie.
- W końcu!
- Zatem, gdzie jest Akuma? – przeszedł do rzeczy Kocur przyglądając się potworowi, który zajęty był własnie niszczeniem straganu z kapustą.
- Jest w lizaku przyklejonym do jego brzucha – odparła czarnowłosa.
- Lepka sprawa – mruknął Kot. – To masz jakiś plan moja słodka?
- Czy tylko ja w tym zespole muszę wymyślać plany?
- Gadaliśmy o tym ostatnim razem. Ty myślisz, ja działam.
Biedronka bez słowa uruchomiła swą super moc. Po chwili w jej rękach wylądowała dość szeroka rura PCV zagięta w połowie. Nastolatka rozejrzała się dookoła.
- Aha! – wykrzyknęła uradowana i podbiegła do pobliskiego hydrantu. – Kotku może byś pomógł? – zapytała przystawiając rurę do hydrantu.
- Myślałem, że już nie poprosisz – odparł blondyn i dzięki swej mocy zniszczenia sprawił, że metal obrócił się w proch.
Z miejsca gdzie przed chwilą stał hydrant, trysnął strumień wody. Wpadł wprost do kolanka wycelowanego w Watmistrza.
Potwór zaczął się rozpuszczać. Lizak przyklejony do jego brzucha odpadł i z wodą podpłynął wprost do stóp Kota. Ten nadepnął na niego i rozkruszył. Biedronka pochwyciła uwolnioną Akumę, oczyściła ją ze zła i przywróciła wcześniejszy porządek.
- Zaliczone!
- Świetnie! Wyrobiliśmy się w czasie – ucieszyła się zamaskowana. – Na razie Kocie!
- Biedronka czekaj! – zawołał bohater.
Dziewczyna obejrzała się na przyjaciela. Chłopak podszedł do niej prędko. Wyciągnął z kieszeni pieczołowicie przygotowaną kartkę i wręczył partnerce.
- Nie zawiedź mnie – oznajmił z uśmiechem i uciekł.
Biedronka stała chwilę ze zmrużonymi oczami wgapiając się w oddalającego się kota. Do rzeczywistości przywołało ją pojedyncze piknięcie.
Nie minęło pięć minut, a stała już na tarasie swojego domu, jako Marinette.
- Co takiego napisał Ci kot? – zapytała Tikki zajadając się ciastkiem.
Marinette odczytała karteczkę.
- Ale się rozpisał – mruknęła nastolatka. – Czy on myśli, że Biedronka będzie na każde jego skinienie? Bez słowa wyjaśnienia oczekuje spotkania. I żeby choć poprosił osobiście, to nie, kartki pisze.
- Zamierzasz pójść co? – zapytała Tikki, choć wiedziała jaka będzie odpowiedź.
- Oczywiście.
- Jesteś ciekawa czego chce?
- Piekielnie.
Tikki zachichotała.
Marinette schowała karteczkę do kieszeni i weszła do pokoju.
- Marinette wstawaj bo spóźnisz się do szkoły! – usłyszała z dołu krzyk mamy.
Za kwadrans ósma Marinette już w stroju Biedronki gotowa była na spotkanie z Czarnym Kotem.
Na miejsce dotarła pięć minut przed czasem. Powitał ją dźwięk fortepianu i skrzypiec wydobywający się z małego radyjka, które stało tuż przy kocu otoczony świeczkami. Koc zastawiony był różnego rodzaju wypiekami croissantami, bagietkami, bułeczkami i wielosmakowymi ciasteczkami. W środku tej całej piekarnianej wystawy stał wazonik z bukiecikiem polnych kwiatów.
Biedronkę zamurowało.
Przez chwilę nie była w stanie się ruszyć z powodu szoku jakiego doznała. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że w tej scenie czegoś jej brakowało. Mimo wyczuwalnej obecności kota, dziewczyna nigdzie nie była w stanie go dostrzec.
Zjawił się po chwili.
- Przyszłaś przed czasem – oznajmił lekko zdenerwowany.
Jeszcze nie wszystko było gotowe! Wciąż jeszcze musiał wyrównać ustawienie świeczek, poprawić ułożenie pieczywa w koszu, ustawić odpowiednią głośność muzyki…
- A to źle? – zapytała Biedronka. – Może zatem pójdę sobie i …
- Nie! Nie! – Zawołał pospiesznie Kot. – Wspaniale, że przyszłaś. Wiedziałem, że mnie nie zawiedziesz.
- Powiesz mi dlaczego chciałeś się ze mną spotkać?
Kot odchrząknął.
- Oczywiście – oznajmił. – Ale najpierw – chłopak wyciągnął ku zamaskowanej dłoń. – Proszę panią do tańca.
Nie czekając na reakcję Biedronki, chwycił ją w pasie i ruszył z nią w tany. Po chwili para tańczyła wolnego do muzyki dobiegającej z radyjka.
- Więc? – zaczęła Biedronka zerkając co chwila na stopy by nie nadepnąć przypadkiem swego tanecznego partnera. – Co skłoniło Cię do zorganizowania tego wszystkiego?
- Wczoraj minął rok od naszego pierwszego spotkania – odparł Kocur, nie spuszczając wzroku z Biedronki. Tancerzem był niezgorszym przez co mógł się skupić na ciekawszych dla niego rzeczach niż jego buty. – Pomyślałem więc, że dobrze by było to uczcić.
- Jejku. Niewiarygodne, że ten rok tak szybko minął – przyznała bohaterka spoglądając na Kota.
Po kilku minutach wspólnego tańca Kot poprowadził swą towarzyszkę ku hojnie zastawionemu kocykowi.
- Rozgość się – oznajmił z uśmiechem.
Biedronka usiadła wygodnie obok koszyka pełnego wypieków, a kot umościł się obok.
- Częstuj się – oznajmił wskazując na koszyk i talerzyk z ciastkami. – Sam piekłem – dodał z uśmiechem.
Biedronka wzięła do ręki jeden z rogalików.
- Czyżby? – zapytała z powątpiewaniem przyglądając się rogalikowi.
Powodem jej wątpliwości co do prawdziwości słów Czarnego Kota, wcale nie był brak wiary w jego zdolności kulinarne, choć to też. Dziewczyna rozpoznała w tym rogaliku te same rogaliki, które piecze jej tata. Piekarnia rodziców Marinette była jedyną w całym Paryżu, która piekła TAKIE rogaliki. Były one specjalnością zakładu.
Czarnowłosa ugryzła kawałek cruasanta i wpatrzyła się w Kota.
- Dobra, kłamię – oznajmił z uśmiechem. – Kupiłem je w piekarni obok mojej szkoły. Prowadzą ją rodzice mojej koleżanki z klasy.
Na te słowa Biedronka zakrztusiła się.
- Biedronka! – zawołał Kot z przerażeniem i zaczął walić ją po plecach.
- Wystarczy – wycharczała w końcu nastolatka, kaszlnęła jeszcze dwa razy i przestała się dusić. Załzawionymi oczami wgapiała się w Czarnego Kota zszokowana.
- Wszystko dobrze? – dopytywał się blondyn.
- Tak, tak. Wszystko gra – oznajmiła dziewczyna pospiesznie.
Reszta wieczoru minęła w przyjemnej atmosferze. Para spędziła go na jedzeniu, śmianiu się, rozmowach i śpiewaniu kawałków swojego ulubionego
zespołu rockowego. Jednak słowa Czarnego Kota, nie dawały Marinette przez cały ten czas spokoju. Ona i Czarny Kot są w tej samej klasie!
Następnego dnia w szkole Marinette siedziała w swojej ławce, zastawiona dookoła książkami i usiłowała nie zasnąć. Myśl, że o na i Kot znają się w prawdziwym życiu, nie pozwoliła jej zmrużyć oka.
Dziewczyna odgrodzona od świata książkowym murem, przyglądała się po kolei każdej osobie w klasie.
„A może to Nathaniel? Nie, przecież byłam z nim jako Ilustratorem, kiedy zjawił się Czarny Kot. Albo to może być… Kim! Nie chwila, przecież to on postrzelił Kota strzałą nienawiści. To w takim razie musi być Nino… Nino odpada. Ha! Już wiem, to pewnie Chloe! Boże, co ja bredzę. Przecież tyle razy ratowaliśmy ją z Czarnym Kotem. Poza tym to dziewczyna. Powinnam się zdrzemnąć, to niewyspanie rzuca mi się na mózg.”
Oczy Marinette powoli zaczęły się zamykać, aż w końcu zapadła w krótki dziesięciosekundowy sen. Zbudziła się natychmiast, gdy tylko uderzyła głową o blat biurka, a książka przed nią opadła z głuchym „bum”.
Dziewczyna momentalnie poderwała się z miejsca jak oparzona i otworzyła szeroko oczy. Pierwszym co zobaczyła były zielone tęczówki wpatrujące się w nią ze zdumieniem.
- Nie! – wykrzyknęła, gdy prawda w końcu do niej dotarła.
- Marinette! – zareagowała nauczycielka na zdecydowanie za głośne zachowanie nastolatki. – Co to za okrzyki na mojej lekcji?
- Przepraszam proszę pani – wyszeptała speszona Chen, zerkając na chłopaka siedzącego przed nią. – Źle się czuję. Mogę iść do pielęgniarki?
- Idź. Alya zaprowadź koleżankę. I tak żadna z was nic na tej lekcji nie robi.
Alya, która przez cały ten czas grała na komórce, schowała telefon do kieszeni, po czym razem z przyjaciółką opuściły salę lekcyjną.
„Wychodzi na to, że to on. Jako jedyny z całej klasy nie został opętany przez Akumę. Mają podobny wzrost i obaj są blondynami. Jak nic, Czarny kot to Adrien!”
- Marinette, mówię do ciebie! – zawołała Alya, machając przyjaciółce dłonią przed twarzą. – Ziemia do Marinette.
- Wybacz Alya – odparła czarnowłosa powracając do żywych. – Zamyśliłam się.
- Widzę, ale może powiesz mi o czym? I czemu się dziś tak mega dziwnie zachowujesz?
- Jestem strasznie niewyspana. Całą noc nie mogłam zasnąć.
- Przez Adriena? – zapytała kasztanowłosa z chytrym uśmieszkiem.
- Okazuje się, że tak – odparła jej przyjaciółka i zaśmiała się gorzko.
- Możecie się pakować – oznajmiła nauczycielka.
Polecenie to było w stu procentach bezsensowne, bo wszyscy od jakiegoś czasu byli już gotowi do opuszczenia sali.
- Dziewczyny chyba nie wrócą prędko – stwierdził Nino zerkając na drzwi.
Chłopak podszedł do ławki Alyi i Marinette, i zaczął pakować książki swojej dziewczyny do torby.
- Pomóż mi z tym Adrien – zwróciła się do przyjaciela.
Blondyn bez słowa sprzeciwu, zaczął pakować rzeczy Marinette do jej torby.
Po zgarnięciu wszystkich rzeczy, chłopcy opuścili salę. Mariette i Alyę spotkali na korytarzu.
- Spakowaliśmy wam rzeczy – oznajmił Nino, wręczając Alyi jej torbę.
- Dzięki.
- Wielkie dzięki – oznajmiła Marinette, odbierając od blondyna swój bagaż.
- Marinette czy wszystko w porządku? – zwrócił się do niej Agreste.
- Tak, tak, wszystko gra. Ale na twoim miejscu uważałabym co komu mówię i przestała pleść bez namysłu. Jeszcze się wygadasz i wszyscy się dowiedzą – oznajmiła nieco zdenerwowana Chen i ruszyła w kierunku klasy.
- Co? – zdumiał się Adrien, lekko zszokowany nagłym wybuchem przyjaciółki.
- Kolejna dziewczyna, której zalazłeś za skórę do kolekcji? – usłyszał głos Plagga dobiegający spod bluzy.
- Czy choć raz mógłbyś darować sobie te zgryźliwe komentarze? – warknął blondyn cicho, tak by tylko jego Kwami mogło go usłyszeć.
- Czym byłoby twoje życie, bez moich zgryźliwych uwag?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz