poniedziałek, 25 grudnia 2017

Wiadomość

Kolejny piękny poranek w Paryżu. Promienie słońca padały prosto na twarz Marinette budząc ją ze snu. Dziewczyna przeciągnęła się ziewając, przetarła zaspane oczy i z niechęcią wstała z łóżka. Zerknęła na zegarek. Siódma piętnaście - najwyższy czas szykować się do szkoły.
Po porannej toalecie, dziewczyna szybko ubrała się i zeszła na śniadanie. Towarzyszyła jej nierozłączna przyjaciółka Tikki.
- Hej mamo, hej tato. - przywitała się, robiąc sobie płatki na mleku. Ponieważ była niewyspana, nie zauważyła się, że nikt jej nie odpowiedział. Dopiero siadając przy stole zorientowała się, że coś jest nie tak. - Chwileczkę, a gdzie są rodzice? Czyżby już otworzyli piekarnię?
- Sprawdzę to. - zaoferowała się Tikki, po czym zaczęła wędrować po całym domu, przenikając przy tym przez ściany. Wróciła po kilku minutach. - Nie ma ich w całym domu.
- Wyszli nic mi nie mówiąc? - zdziwiła się Marinette.
- Może nie chcieli cię budzić?
- Wtedy zostawili by jakiś liścik.
- Nie widziałam żadnego liściku.
Zaniepokojona nastolatka sama zbiegła do piekarni. Jej rodziców nigdzie nie było, tak jak mówiła Tikki.
- Myślisz, że to sprawka Władcy Ciem? Tak jak wtedy z Bańkorem?
- To możliwe.
- W takim razie Tikki kropkuj!
Alya czekała znudzona. Lekcja już dawno się zaczęła, a Marinette jeszcze nie było. Nic w tym dziwnego, jej przyjaciółka zawsze się spóźnia. By zająć czas czymkolwiek tylko nie nauką, Alya w najlepsze konwersowała ze swoją internetową przyjaciółką, którą jakiś czas temu poznała na Biedroblogu. Dopiero po 30 minutach lekcji, postanowiła napisać do Marinette. Dziewczyna nigdy się tyle nie spóźniała.
"Gdzie jesteś?"
Po chwili otrzymała odpowiedź, choć niekoniecznie na zadane pytanie.
"Dzisiaj nie przyjdę do szkoły."
Biedronkę całkowicie pochłonęły poszukiwania złoczyńcy. Najgorsze było to, że podróżując po mieście nie zauważyła żadnych niepokojących oznak. Paryżanie jakby nie zauważyli niczego dziwnego. Nigdzie nie było ofiary akumy. Czarny Kot też się nie pojawił.
Dziewczyna w końcu wylądowała na jakiejś ustronniej uliczce i przemieniła się z powrotem w Marinette. Westchnęła.
- Nie wyszli by przecież bez słowa. A jakby to była sprawka Władcy Ciem, na pewno byłoby o tym głośno.
- Jeśli chcesz, możemy szukać dalej. - zaproponowała zatroskana Tikki. - Tylko zregeneruję siły.
Marinette kiwnęła głową w odpowiedzi.

Paulinka:* : Nie możesz ich shipować! Oni są dla siebie jak rodzina!
Ja <3: Ale nie są spokrewnieni!
Paulinka:* : To tak jak shipowanie mnie i ciebie!
Ja <3: No właśnie, bo my jesteśmy mentalnymi siostrami.
Paulinka:* : Właśnie!
Ja <3: A ja bardzo chciałabym za ciebie wyjść!
Paulinka:* : ...

Jeanne uśmiechnęła się pod nosem do telefonu. Konwersacje z jej internetową przyjaciółką sprawiały jej wiele radości. Jednak, zawsze znalazł się ktoś zazdrosny. Ktoś, kto ją obserwował. - Dlaczego ona się tak leni? - wyszeptała wkurzona Alex, przyglądając się rówieśniczce ukradkiem.
Dziewczyny chodziły razem na hotelarstwo i obecnie miały praktyki w tym samym miejscu. W tej chwili obie pracowały w kuchni. Ponieważ Jeanne wykonała część swojej pracy, mogła sobie teraz odpocząć, czego Alex nie potrafiła jej podarować. "Zabierz mnie z tego siedliska patologii, bo jak nie, to zabiję siebie, albo tę szmatę" ~ napisała szatynka, jednak mimo negatywnego nacechowania wiadomości, uśmiechała się promiennie.
Przecież nie mogła pokazać przy wszystkich pracownikach, że bliska jest załamania nerwowego.
Była tam już tydzień. Siedem dni użerania się z Alex i siedzenia z nią w jednym pokoju. Siedem dni pomagania kucharkom i kelnerom. Siedem dni powstrzymywania się od morderstwa.
Nie miała pojęcia dlaczego blondynka jej nie lubi, ale zdecydowanie nie była mistrzem w ukrywaniu tego. Dlatego też Jeanne po pracy najczęściej wychodziła do sklepu i siedziała w nim dwie godziny.
Gdy na ekranie pojawiła się odpowiedź, w jej komórkę uderzyło jajko, zanim ta zdążyła ją przeczytać. Odwróciwszy się za siebie, dostrzegła Alex, która posyłała jej spojrzenie godne bazyliszka.
- O co ci chodzi? - zapytała Jeanne, momentalnie odskakując na równe nogi.
- To są praktyki księżniczko! - krzyknęła, czym skupiła na sobie uwagę kucharek. - Może przestałabyś się lenić i wzięłabyś się do pracy?!
- Ale ja już zrobiłam swoje.
- Jasne, wykręcaj się! Ale i tak powiem wszystko naszej opiekunce! Nie myśl, że za takie obijanie się będziesz mieć taką samą ocenę, co ja!
Opiekunką nazywano osobę, która pełniła obowiązki takie jak pilnowanie praktykantów, wydzielanie im obowiązków i wystawianie im ocen, jednak wyłącznie czysto teoretycznie. W praktyce jej rola ograniczała się do zwykłego wystawiania ocen pod koniec.
- Rób co chcesz. - odparła, wycierając fartuchem jajko z ekranu.
- Ciszej bądźcie. - wtrąciła jedna z kucharek. - Goście was mogą usłyszeć.
Alex jedynie fuknęła pod nosem, wracając do swojej pracy.
"Zw - napisała Jeanne. - Muszę coś załatwić. Trzymaj za mnie kciuki."
Schowała telefon do kieszeni, po czym udała się do magazynku.
W większych hotelach nawet te pomieszczenia były ze szczegółami powydzielane. Ten nie był wyjątkiem. Były specjalne dla warzyw, owoców, sosów i jajek i to do tego ostatniego udała się nasza bohaterka.
"Z pensji mi nie potrącą, bo jej nie mam, ocena i tak mi spadnie, bo opiekunka jest w teamie tej szmaty - myślała. - Co mam do stracenia?"
Uśmiechnęła się złośliwie, chociaż serce łomotało jej w piersi. Mimo trzęsących się dłoni, wzięła całą siatkę jajek, po czym delikatnie przerzuciła je do wiadra. Następnie podłożyła niewielką drabinkę pod przejście, po czym ułożyła na drzwiach wiaderko tak, jak w kawałach podstawia się takowe z wodą. Szybko odłożyła drabinę na miejsce, po czym udała się z powrotem do kuchni.
- Alex! - zawołała, na co ta odwróciła się w jej kierunku. - Kazali mi przekazać, żebyś poszła po jajka.
- Czemu ty nie możesz?
- Bo to tobie kazali.
Blondynka uśmiechnęła się triumfalnie.
- Widzisz, nawet głupich jajek nie dadzą ci przynieść, bo wiedzą, że je potłuczesz.
Po tych słowach udała się na miejsce.
- Mistrz może być tylko jeden. - stwierdziła Jeanne.
Alex przeszła przez uchylone drzwi, otwierając je na oścież. Nie spodziewała się jednak, że zaraz spadnie na nią wiadro pełne jajek.
"Jestem mistrzem" ~ napisała szatynka.
- Co to ma znaczyć? - wrzasnęła Alex, przyglądając się swojej nowej zniszczonej bluzce. Dotknęła włosów. Wszystkie posklejane.
"Zemsta jest słodka" - pomyślała Jeanne, a kiedy blondynka odwróciła się w jej stronę, pomyślała, że padnie ze śmiechu. Wyraz twarzy dziewczyny był bezcenny.
Śmiech szatynki zwrócił uwagę innych pracownic. Ich spojrzenia dosięgły Alex, a pod ich nosami pojawiły się złośliwe uśmieszki. Nikt za specjalnie za nią nie przepadał.
Dziewczyna warknęła tylko krótko i ruszyła szybkim krokiem w stronę łazienki.
Kiedy już dotarła na miejsce, oparła się ciężko o zlew. Spojrzała w lustro. Wyglądała paskudnie. Poza tym miała wrażenie, że nadal słyszy śmiech Jeanne. Ponownie warknęła z rezygnacją.
- Witaj Jajkarko. - usłyszała w swojej głowie. - Jestem Władca Ciem...
"Jajarko?" ~ pomyślenia ze zdziwieniem, jednak nie przerywała. Wciąż wpatrywała się w swoje odbicie, wsłuchując się w słowa Mistrza.
- Pomogę ci zemścić się na tej dziewczynie i udowodnić, że to ty jesteś najlepszą wśród hotelarzy.
To wystarczyło, by ją przekonać. Uśmiechnęła się triumfalnie, wyobrażając sobie przyszłe zwycięstwo.
- W zamian chcę jedynie miraculum Biedronki i Czarnego Kota.
- Tak Władco Ciem.

W tym czasie Jeanne zabrała się za pomoc. Kucharka podała jej marchewki, które miała pokroić na drobno.
- Mogę zostać dzisiaj na nadgodzinach? - zapytała.
Kobieta spojrzała na nią ze zdziwieniem. Zazwyczaj praktykanci proszą o szybsze skończenie pracy.
- Nie mogę wrócić ot tak do pokoju. - dodała. - Ocaliłam honor kosztem kolejnego oskarżenia o kradzież, lub słów typu "nie odzywaj się do mnie!". No i zamykają dzisiaj Biedronkę wcześniej, więc nie mam gdzie się ulokować. Nie będę przeszkadzać, mogę pozanosić herbaty gościom z sanatorium, albo nawet kimnąć się na podłodze.
- Z tym do kelnerów, ja wychodzę po ósmej.
- Do domu?
- A gdzie by indziej?
- Zazdroszczę. - chcąc zmienić temat na bardziej optymistyczny, zapytała, - Ogląda pani jakieś seriale?
Nagle drzwi od kuchni otworzyły się na oścież a do środka weszło wielkie jajko. Dosłownie, wyglądało jak jakiś przebieraniec robiący promocję jakiegoś produktu czy baru.
- Jestem Jajkarka! - wrzasnęło jajo.
- Alex? - spytała Jeannie powstrzymując się od parsknięcia śmiechem.
- Nie! Jajkarka!
- Przecież poznaję cię po głosie, poczekaj... - szatynka wyciągnęła telefon. - Nie ruszaj się. Zrobię ci zdjęcie.
- Teraz nikt nie będzie robił sobie ze mnie jaj, tylko ja będę robiła jaja z was!
- To trochę ironicznie brzmi, bo wiesz, jesteś wielkim jajkiem. Ale okej. - Jeanne wzruszyła ramionami. - Może, skoro masz zamiar zasypywać nas takimi złotymi tekstami, to lepiej nagram filmik.
Pracownice hotelu i inni praktykanci zaśmiali się słysząc słowa dziewczyny.
- Zapłacisz za swoje słowa! - krzyknęła Jajkarka.
- Jak? Z jaja wykluje się kurczak?
Przez kuchnię przetoczyła się kolejna salwa śmiechu. Wtedy Jajkarka przewróciła się na bok. Zaczęła się toczyć w stronę Jeanne z zamiarem zmiażdżenia jej. Może wyszło by jej bardziej spektakularnie, gdyby była zamieniona w walec. A tak, przez swój kształt zakręciła się parę razy w koło, nikomu nie robiąc krzywdy, po czym się zatrzymała.
Cała kuchnia ponownie wybuchła śmiechem i nie ma się co dziwić, bo wyglądało to nadzwyczaj komicznie.
- Czy ktoś może mi pomóc się podnieść? - zapytała Jajkarka. Znów śmiech. - Dobra dość. - wyszeptała. Po kilku nieudolnych próbach, udało jej się wreszcie stanąć na równe nogi. Zaczęła rozrzucać jajka po całej kuchni. Dopiero tym wzbudziła atak paniki. Wszyscy pochowali się pod stołami lub za blatami. - Ha, ha, ha! Drżyjcie przed gniewem Jajkarki! - wrzasnęła i wyskoczyła przez okno.
- To najszczęśliwszy dzień mojego życia. - wyszeptała Jeanne wychylając głowę zza blatu. - Ależ ona dostanie ochrzan od opiekunki!
Marinette usiadła na ławce w parku. Paryż był spokojny. Wszystko było w miarę poukładane poza jej myślami, które mieszały się w jej głowie jak szalone.
Gdzie są jej rodzice? Jak zamieszany jest w to Władca Ciem? Może tak zajął się jej rodziną, że uznał, iż nie warto jest opętywać nową osobę? To miało nawet sens. Tylko jak odkrył jej tożsamość?
Z trasu wybudziło ją jajko, które rozbiło się obok niej. A zaraz po nim następne. Zaraz po tym rozpętała się prawdziwa burza jajeczna.
Wśród całego tego zamieszania dostrzegła sprawcę. Dziewczynę przebraną za wielkie jajko. By uniknąć ubrudzenia, schowała się za krzakami.
- Władca ciem chyba się stacza. - stwierdziła Tikki.
- Zdecydowanie. Zregenerowałaś siły? - zapytało, na co kwami pokiwała głową. - Świetnie. Tikki, kropkuj!

Adrien siedział w klasie, starając się nie usnąć. Chemia zdecydowanie nie należała do jego ulubionych przedmiotów.
Uczniowie jednak nie słuchali profesora. Wszyscy obserwowali okna, o które odbijały się jajka. Dopiero po chwili zauważył to i blondyn, co natychmiast go rozbudziło.
- Panie profesorze! - odezwał się. Mężczyzna spojrzał na niego z niezadowoleniem. - Mamy apokalipsę za oknem.
Nauczyciel spojrzał bez wyrazu na szybę. Nie robiło to na nim żadnego wrażenia. W końcu nie za to mu płacą.
- Ah, tak. Władca Ciem. Fascynujące. - odparł znudzony. - Wracając do lekcji...
- Mogę iść do łazienki?
Chemik westchnął ciężko.
- Naprawdę musisz? - zapytał, na co ten pokiwał twierdząco głową. - Dobrze, niech ci będzie. Ale przepisz potem od kogoś notatki.
Nie mówiąc nic więcej, nastolatek wybiegł z klasy. Gdy tylko dotarł na miejsce, z kieszeni jego spodni wyleciał Plagg.
- Spodziewałbyś się walki na jajka? - zapytało kwami, na co Agreste mimowolnie uśmiechnął się.
- Nie. Władca Ciem nie przestaje nas zaskakiwać. No nic, Plagg, wysuwaj pazury!

Czarny Kot szybko przemieszczał się, z użyciem swojego kija, starając się dotrzeć do centrum zamieszania. Kiedy dotarł na miejsce zobaczył zaskakujący widok. Ogromne Jajo rzucało mniejszymi podróbami siebie w Biedronkę. Ta zręcznie ich unikała. Bohater do niej dołączył.
- Zamawiałaś dzisiaj jajecznicę? - zapytał.
Dziewczyna nie mogła się nie uśmiechnąć.
- Takiego przeciwnika jeszcze nie mieliśmy prawda? - odparła.
- Aż dziwne, że jeszcze nie dałaś sobie z nią rady.
- Oh, nie mogłam zachować dla siebie całej zabawy. Musiałam zostawić coś tobie. - odparła. Chłopak wyszczerzył zęby. - Poza tym nie mam pojęcia gdzie jest akuma, a Jajkarka ciągle kręci się jak jakaś parodia bąka albo finget spinnera i ciężko cokolwiek wypatrzeć.
- Jajkarka? Serio się tak nazwała?
- Czarny Kocie, nie śmieszkuj. - powiedziała Biedronka starając się zachować powagę. Przynajmniej starcie z Jajkarką choć na chwilę poprawiło jej humor i pozwoliło zapomnieć o zniknięciu rodziców. - Musimy ją unieruchomić i zniszczyć akumę. We dwójkę szybko sobie z nią poradzimy.
- A więc do dzieła!
- Akuma musi być gdzieś na wierzchu. - powiedziała Biedronka.
- To jest tylko wielkie jajo. - zauważył Kot. - Widać tylko jej ręce i głowę.
- Włosy ma upięte...
- A więc to...
- Spinka do włosów! - wykrzyknęli jednocześnie i przybili sobie piątki.
Czarny Kot użył swojego kija. Wymachując nim, skutecznie odpierał wszelkie ataki.
Jajkarka dopiero w tym momencie zwróciła na nich uwagę. Na widok bohaterów zazgrzytała zębami. Co oni tu robili?!
Dopiero po chwili przypomniała sobie, że przecież miała zabrać im miracula.
Nie myśląc więcej, ruszyła na nich, chcąc rzucić się na Biedronkę. Ta jednak szybko odskoczyła, przez co antagonistka uderzyła głową o chodnik.
- Ale jaja. - skomentował chłopak.
- Serio kocie? - zapytała zażenowana brunetka. - W takiej chwili?
- Wybacz, nie mogłem się powstrzymać.
Jajkarka podniosła się, rozmasowując obolały nos.
- Oddajcie mi swoje miracula, a nic wam się nie stanie!
- Straszysz nas? - blondyn najwyraźniej czuł się w swoi żywiole. - Pokaż, że masz jaja i walcz z nami!
- Kocie!
- Sorki, już nie będę. Nie wypada robić sobie jaj w takiej chwili, masz rację. - dziewczyna spojrzała na niego z zażenowaniem, na co ten uśmiechnął się przepraszająco. - Teraz skończyłem.
"Co robić?" ~ zapytała siebie w myślach Alex.
Na jej szczęście, szybko przyszedł jej do głowy pomysł.
Ku zdumieniu wszystkich, rzuciła się do ucieczki. Bohaterowie wymienili zdziwione spojrzenie.
- Śmiało. - powiedziała Biedronka.
- Nie ma jednak na tyle jaj.
Po tej krótkiej wymianie zdań, szybko pognali za nią.
Zaprowadziła ich w ciasną uliczkę pomiędzy dwoma kamiennicami. Zatrzymała się, unosząc ręce do góry.
- Macie mnie!
- To było szybkie. - zauważył chłopak, podchodząc do niej, by zabrać jej akumę.
- Czekaj, to może być pułapka. - stwierdziła Biedronka, zatrzymując go poprzez położenie dłoni na jego ramieniu.
- Mi lady, jak zwykle przesadzasz. Przecież ktoś o pseudonimie Jajkarka nie może być groźny. Władca Ciem nie ma dziś po prostu weny.
Gdy był tuż obok, ich przeciwniczka niespodziewanie pocisnęła w ich stronę masą jajek, przez co ciężej było do niej podejść. Miała nadzieję, że chociaż na trochę ich to osłabi.
Kiedy tylko przestała, bohaterowie cali byli brudni, jednak o dziwo, stali w pozycji pionowej, patrząc na nią z politowaniem.
- To.. to już? - zapytał chłopak.
- Jakim cudem wy jeszcze stoicie?!
- No wiesz, przeżyliśmy trochę więcej, niż obrzucanie jajkami.
- Walczyliśmy z wieloma antagonistami... - dodała Biedronka, jednak Jajkarka przerwała jej.
- Niemożliwe! Ja jestem najlepsza!
- Wybacz, ale walka z muchą sprawiała mi więcej problemów. - stwierdził chłopak.
Antagonistka postanowiła uciec po dachu, jednak zapomniała o drobnym szczególe, nie umiała chodzić po ścianie. Chcąc wskoczyć, uderzyła ciałem o mur.
- Au. - syknęła.
- Więc to będzie na tyle. - powiedział Czarny Kot.
Korzystając z okazji, zwyczajnie ściągnął z jej włosów spinkę. I tak jak się domyślali, Jajkarka upadła na ziemię, zamieniając się z powrotem w Alex.
- Jak bardzo niemiły będę mówiąc, że figura niezbyt jej się zmieniła?
- Bardzo. Ale tu akurat muszę przyznać ci rację. Swoją drogą Kocie, niezły z ciebie jajcarz. - powiedziała. Czarny Kot uśmiechną się, licząc na to, że jednak jego żarty spodobały się jego lubej.
Biedronka złamała spinkę na pół, po czym złapała akumę do swojego jojo.
"Biedronko." usłyszała głos Władcy Ciem.
Przerażona pierwszy raz w życiu wypuściła z jojo nieoczyszczoną akumę.
- Biedronko! - usłyszała krzyk Czarnego Kota. - Biedronko, co się dzieje?!
Natychmiast złapała akumę z powrotem. Tym razem wyfrunął z joja śnieżnobiały motyl. Głosu Władcy Ciem już nie słyszała.
- Ha, ha, ha! - Jeanne otwarcie śmiała się jej w twarz. Alex musiała zostać po godzinach w ramach pokuty za bałagan, którego narobiła. I choć szatynka nie lubiła spędzać z nią czasu, tym razem wyjątkowo postanowiła jej potowarzyszyć. - Patrz zrobiłam nawet remiks! - powiedziała włączając nagranie na swoim telefonie.
- Jestem Jaj-jaj-jaj-jaj-karka! Jaj-jaj-jajkarka! - słychać było głos Alex na tle muzyczki disco polowej.
- Zamknij się. - wysyczała Alex przez zaciśnięte zęby.
- Ooo! Na Biedrobogu jest twój spektakularny upadek na chodnik! - mówiła dalej szczęśliwa Cressey. - Wiesz, w sumie to trochę przykre, że nawet Władca Ciem cię nienawidzi. Bo wiesz, do tej pory dawał wszystkim zajefajne wdzianka i moce, a ciebie zamienił w jajo.
- Powiedziałam ZAMKNIJ SIĘ!
Szatynka wyszczerzyła tylko zęby.
- Oj, ani mi się śni. - odparła.
Marinette wróciła do domu. Zmartwiła się. Jej rodziców jak nie było tak nie ma. Mimo to zauważyła na blacie liścik. Szybko podbiegła do niego z uśmiechem. Kiedy jednak przeczytała jego treść, na jej twarzy pojawiło się przerażenie.
Adrien wszedł do domu. Powitało go potężne kichnięcie jego ojca.
- Witaj, AAA... apsik! Adrien. - przywitał się.
- Wszystko w porządku?
- Tak, jestem tylko trochę przeziębiony.
- To chyba tak samo jak Władca Ciem.
- Co? - zapytał zdziwiony Gabriel.
- No, wyczarował dziś wielkie jajko. Cały Paryż miał z tego ubaw. Nawet Biedronka i Czarny Kot. Nie oglądałeś telewizji?
- Nie. Szkoda, że nie mogę dzielić tej radości razem z tobą... apsik! Chyba pójdę się położyć...
- "Jeśli chcesz jeszcze zobaczyć rodziców, jak najszybciej wyjedziesz z Paryża. Władca Ciem" - przeczytał Mistrz Fu.
Zapłakana Marinette przybiegła właśnie do niego.
- Co on zrobił z moimi rodzicami? Jak mnie zdemaskował?! Co mam robić, boję się! - mówiła na jednym wydechu.
- Spokojnie. Może nic im nie jest? Może ufundował im jakąś wycieczkę? Myślisz, że tak po prostu by ich porwał, a ty byś tego nie zauważyła?
- Gdyby wyjechali na wycieczkę zostawili by wiadomość! A takowej nie było! Dodzwonić się do nich też nie mogę.
- Wiadomość mógł wykraść tak samo jak podrzucił tą. - mistrz Fu wskazał na liścik. - A telefony mógł ukraść. Nie martw się Biedronko, nie tak łatwo porwać dwójkę ludzi z własnego domu.
Dziewczyna się trochę uspokoiła.
- Co mam robić? - zapytała.
- Myślę, że powinnaś wyjechać. Nie wiesz gdzie są twoi rodzice i nie możesz ryzykować, że Władca Ciem coś im zrobi.
- Mam babcię w Chinach. Może ona coś wie.
- Wspaniale. O bilet się nie martw.
- Ale kto będzie z Czarnym Kotem bronił Paryża podczas mojej nieobecności? - zmartwiła się Marinette.
- Bądź o to spokojna. Znajdę jakieś zastępstwo.
- Czy to znaczy, że mam oddać swoje miraculum? - zapytała patrząc na Tikki.
- Nie, - mistrz Fu uśmiechną się. - nie martw się, to nie będzie konieczne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz