sobota, 23 grudnia 2017

Derpy roku

Czarny Kot siedział na Łuku Triumfalnym przyglądając oświetlonym ulicom Paryża. Słońce zaszło kilka godzin temu, a jedyny źródłem światła były uliczne latarnie i gwiazdy na niebie.
- Jestem, jestem, jestem - dobiegł go zza pleców znajomy głos.
- Co tak długo Żabko?
- Proszę, nie nazywaj mnie Żabką. To, że Biedronka lubi jak wołają na nią nazwę sklepu, nie znaczy, że ja też - oznajmiła nastolatka siadając obok chłopaka. W ramionach trzymała dwie wielkie torby z McDonald's. Jedną podała Kotu, drugą zatrzymała dla siebie.
- Wybacz Drzewołaz. Więc co cię zatrzymało? - zapytał chłopak rozpieczętowując cheeseburgera.
- Wyobraź sobie, że ludzi bardzo dziwi, że superbohaterowie żywią się w fastfoodach. Zatrzymywali mnie co chwila i robili sobie ze mną zdjęcia.
- Czemu nie robiłaś zakupów po cywilnemu? - zapytał jej towarzysz z buzią pełną jedzenia.
Niebieska Żaba zamilkła, a frytka którą zamierzała właśnie zjeść, zastygła w połowie drogi do jej ust.
- Nie pomyślałam - odparła w końcu i zjadła frytkę.
Czarny Kot wybuchnął śmiechem, niemal dławiąc się bułką.
- Przez ciebie umrę ze śmiechu! - oznajmił ze łzami w oczach.
- Cieszę się - odparła dziewczyna nie przerywając konsumpcji swego posiłku. - To znaczy, nie że umrzesz, tylko że umiem cię tak rozbawić - usiłowała sprostować dziewczyna.
- Załapałem - zachichotał Kot. - Weź zapuść jakąś nutę - dodał po jakimś czasie. - Nie chcę jeść w takiej ciszy.
Dziewczyna obróciła się ku radiu, które stało za jej plecami i włączyła je. Popłynęła z niego najnowsza piosenka Jaggeda Stone. Gdy na powrót chciała wrócić do swojej wcześniejszej pozycji, przypadkiem szturchnęła swą torbę z jedzeniem, która zleciała z Łuku Triumfalnego prosto na jakiegoś niewinnego przechodnia.
Kot i Żaba natychmiast wciągnęli nogi, i nieco się wycofali, by nikt ich nie zauważył.
- Co złego to nie my - mruknął bohater. Usiadł na środku dachu i wrócił do pałaszowania burgera.
- Moje jedzenie - biadoliła Żaba, wychylając się nieznacznie poza mur i śledząc dalsze perypetie swojej kolacji. Obecnie kilka spasionych gołębi walczyło o rozrzucone frytki.
- Przestań jęczeć derpie. Weź coś ode mnie - mruknął po chwili nastolatek, dość mając narzekań towarzyszki.
- Mój ty bohaterze! - wykrzyknęła uradowana Niebieska. Podbiegła do chłopaka, usiadła obok i zaczęła grzebać w jego torbie.
- Dobrze, że przynajmniej radio oszczędziłaś.
- To się zobaczy.
Dziewczyna wzięła się za konsumpcję pieczonych kurczaczków.
- Masz jakieś wieści od mistrza na temat Biedronki? - zapytał chłopak.
- Nie, a ty?
- Jak bym miał to bym nie pytał, nie?
- W sumie racja. Ale bądź spokojny, twoja dziewczyna w końcu wróci.
- Nie jesteśmy razem - oznajmił Adrien.
- Serio? Kurcze, musiałam pomylić cię z tym fanfikowym Czarnym Kotem. On już dawno podbił serce Biedronki. Jest o wiele mniej nieporadny - oznajmiła Edith bez cienia zażenowania.
- Dzięki. Jakim fanfikowym?
- No, z tych fanfiction które piszę.
- Piszesz fanfiction?
- Tak, przecież właśnie to powiedziałam. Głównie o tobie, Biedronce i Władcy Ciem, ale zdarzają się też o postaciach z kreskówek.
- I ludziom się to podoba? - zdumiał się Czarny Kot.
- Jasne. Jestem niezgorszą pisarką.
- Hmm... Może też zacznę.
- To nie byłby głupi pomysł. Nazwij swoją serię "Z pamiętnika Czarnego Kota".
- Wolałbym "Kocie udręki".
- I co, pisałbyś tam o swojej niespełnionej miłości do super Biedry?
- Nie, o moich zmaganiach z napuchniętą Żabą.
- Drzewołazem.
- I pomyśleć, że ledwie dwa tygodnie temu, miałem takie wspaniałe, bezżabie życie.
- I vice versa, panie Kocia Idealność.

[...]dwa tygodnie i jeden dzień wcześniej[...]
W Collège Feux de Détresse, trwała właśnie długa przerwa. Edith Frasinati jak zawsze spędzała ją w swym ulubionym barze O'Tacos, który słynął z świetnych tacos i darmowego wi-fi.
Dziewczyna siedziała w najbardziej odosobnionej części baru tuż pod ścianą. Przed nią ustawiony był jej ukochany laptop, który przemyciła dziś do szkoły. Na stoliku, prócz rocznego Lenovo, znajdował się również talerz z do połowy zjedzonym tacos, które zdążyło już wystygnąć. Nastolatka bowiem tak zajęta była internetową rozmową, że kompletnie o nim zapomniała.
Alya: No i Marinette wpadła na niego i o mało co się oboje nie wywalili. To było takie zabawne. Zrobiłam im nawet zdjęcie. Poczekaj wyślę ci.
★Alya wysyła zdjęcie★
Alya: Kurcze nie to.
Edith: Hehe, kto to? Wygląda jak kupa.
Alya: To moja siostra.
Edith: Podobne jesteście.
★Alya wysyła zdjęcie★
Alya: To oni.
Edith: Ta twoja kumpela to niezła fajtłapa.
Alya: Najwyraźniej jestem skazana na zadawanie się z takimi derpami jak wy. Masz jakieś spojlery do "Tam gdzie latają Akumy"?
Edith: Nie mogę znów ci streścić całego odcinka tydzień przed premierą.
Alya: Przecież i tak to zrobisz.
Edith: ... W sumie racja. Więc ostatnio skończyło się na tym, że Biedronka była gotowa odkryć swą tożsamość przed Czarnym Kotem. Romantyczną chwilę przerywa im dostawca pizzy. Wtedy speszona Biedronka ucieka i zostawia Kota samego. Następnego dnia Władca Ciem znów atakuje i wysyła Biedronkę i Kota do alternatywnego wymiaru, w którym również chcą walczyć z Akumami. Ale okazuje się że osoba pod władzą Akumy to policjant, który dostał moce by walczyć ze złoczyńcami. Bo w tym wymiarze to Władca Ciem jest bohaterem, a antagoniście to właśnie Biedronka i Czarny Kot! I tak kończy się odcinek.
Alya: Jej! No niezły zwrot akcji! Teraz to na maksa nie mogę się doczekać premiery.
Edith: Cieszę się. Co robisz?
Alya: Siedzę na francuskim i słucham jak Bustier, opowiada o jakiejś lekturze, której nie czytałam. Nudy. A ty?
Edith: Siedzę w barze, ogląda live z kotami i chyba jem tacos.
Alya: A nie powinnaś też być na zajęciach?
Edith: Hmm? O kurczaczki faktycznie! ... E tam, już i tak się spóźniłam. Nie idę.
Alya: Hahah. Wybacz, ale muszę już kończyć. Bustier chyba nie lubi, gdy ktoś nie śpi na jej zajęciach i rozmawia sobie grzecznie z przyjaciółmi na czacie. Do później.
Edith: Pa!
Edith zamknęła czat i sięgnęła po swoje wystygłe tacos, po czym pałaszując je z apetytem, całkowicie zatraciła się w Live z kotami.
- Masz coś dla mnie? - dobiegł spod bujnych włosów brązowookiej cichy, piskliwy głosik. Po czym Ed poczuła nagłe szarpnięcie. Potem kolejne i jeszcze jedno.
- Rzekotka - warknęła dziewczyna. - Znów zaplątałeś się we włosy?
Chwila ciszy.
- Tak - odparło Kwami i przestało szarpać. - I jestem Zabb.
- Rzekotka, serio musisz się tam chować? - szepnęła dziewczyna, usiłując oswobodzić swego towarzysza. - Psujesz mi fryzurę!
- Kiedy to najlepsze miejsce na drzemkę. Żadne myśli nie zaprzątają twojej głowy, więc mam ciszę i spokój, a twoje kłaki idealnie chronią od zimna.
W końcu Frasinati udało się oswobodzić Zabba z niewoli jej kręconych włosów. Kwami wyleciało ucieszone rozglądając się w poszukiwaniu jakiś smakołyków dla siebie.
- A gdzie ziemniaki dla mnie? - zapytał oburzony stworek, nie dostrzegłszy nigdzie niczego co mógłby zjeść.
- W torbie mam paczkę chipsów paprykowych - odparła Ed. Zabb uradowany rzucił się do plecaka dziewczyny, tymczasem ta wróciła do śledzenie perypetii kociej rodziny. Niestety kilka chwil później znów zmuszona była oderwać się się od monitora swego komputrera, gdyż zadzwonił jej telefon.
Dziewczyna wygrzebawszy go z tornistra, odebrała.
- Cześć babciu. ... Tak jakby jestem w szkole. ... Jasne, że możemy się spotkać. Gdzie? ... W porządku. Do zobaczenia.
Dziewczyna poderwała się z krzesełka i opuściła lokal. Wróciła dwie minuty później. Pospiesznie wcisnęła laptopa do plecaka i zarzuciła go na ramię, po czym wybiegła z restauracji.
. . .
- Dokąd idziemy? - zapytał Zabb wyglądając z plecaka Edith. Dziewczyna szła pewnie przed siebie rozglądając się dookoła.
- Nie mam pojęcia - odparła uśmiechając się. - Babcia wysłała mi adres pod którym mamy się spotkać. Mówiła, że to coś pilnego.
- Jeanne?
- No, a mam inną babcię?
- Emm... Tak. Nazywa się Franczeska.
- Faktycznie, zapomniałam.
- Ech, serio nie wiem co z tobą nie tak. Ojciec porządny, matka porządna, szanowana rodzina z dziada pradziada, a córka taki derp. Wiesz lubię Jeanne - Kwami wyleciało z tornistra i położyło się na ramieniu Ed, jak na jakimś bardzo wygodnym leżaku.
- Wspominałeś. Z kilkanaście razy. Pamiętam jak za pierwszym razem się prawie popłakałeś "Jeanne, ja cię lubię. Przepraszam, że wyjadłem całe frytki. Błagam nie powierzaj mnie tej obcej dziewczynie. To chodząca klęska." A moja babcia na to "Nie mów tak, to moja wnuczka." A ty na to "Więc wiesz najlepiej jaka ona jest". Babcia "Świetnie wiem, w końcu trafił swój na swego. Musiałam cię znosić przez pięćdziesiąt lat. Niech teraz młoda się z tobą pomęczy."
- Jak wspominałem, lubię Jeanne - kontynuował Kwami, nie zwróciwszy najmniejszej uwagi na wypowiedź właścicielki. - Może i nie była wypolerowanym diamentem, ale przynajmniej ogarniała co się woku niej dzieje i robiła całkiem niezłe puree ziemniaczane. Daleko jeszcze?
- Nie mam pojęcia - odparła dziewczyna zerkając na komórkę w której zapisany miała adres.
- Pokaż mi to.
Zabb podleciał do telefonu i przyjrzał się adresowi.
- Znam to miejsce! - zawołał uradowany. - Weź zawróć, to w przeciwnym kierunku - dodał i wrócił do plecaka.
Jakieś pół godziny później, Edith i Zabb znaleźli się pod wskazanym adresem. Stali przed okazałymi, brązowymi drzwiami z wielkim napisem "Masażysta".
Frasinati zapukała grzecznie, a gdy usłyszała charakterystyczne "Wejdź", otworzyła drzwi. Ku swej uldze, jej babcia siedziała z jakimś starszym panem, pomijając herbatkę.
- Dzień dobry - powitała zgromadzonych nastolatka, zamykając za sobą drzwi.
- Witaj Edith - odpowiedziała jej babcia Jeanne, a staruszek uśmiechnął się.
Na dźwięk głosu kobiety, Zabb wyleciał z plecaka.
- Mistrzu! - ucieszył się i podleciał do mężczyzny. W tym samym momencie z gramofonu stojącego na szafce, wyleciał zielonkawy stworek. - Wayzz!
Uradowane Kwami stuknęły się główkami i razem wróciły z powrotem do tuby.
- Ostatnio cieszył się tak, jak mu przyniosłam frytki z Northfisha - mruknęła Edith.
- Edith słonko, skup się teraz.
- W porządku babciu - dziewczyna zdjęła plecak i kompletnie zapominając, że ma w nim laptopa, rzuciła go pod ścianę, po czym usiadła wygodnie w fotelu naprzeciw babci i staruszka.
- To jest Fu, mój stary przyjaciel.
- Witaj Edith.
- No cześć.
- Ja i Fu chcielibyśmy ci o czymś powiedzieć...
- Babciu, jeśli chcesz wyjść za niego za mąż, masz moje błogosławieństwo. Od śmierci dziadka minęło już kilka lat i najwyższy czas, byś zaznała szczęścia u boku innego mężczyzny...
- Słonko, kocham cię, ale weź się przymknij i słuchaj - przerwała jej Jeanne śmiertelnie poważnie, podczas gdy na twarzy mistrza rozbawienie mieszało się z zawstydzeniem.
Edith momentalnie umilkła i wpatrzyła się w brązowooką z oczekiwaniem.
- Fu jest opiekunem Kwami. Ma pod swoją pieczą siódemkę Kwami, w tym Biedronkę i Czarnego Kota, które powierzył jakiś czas temu dwójce zaufanych ludzi.
- O shit! To on wie kim jest Biedronka i Czarny Kot? To ty wiesz kim jest Biedronka i Czarny Kot?
- Niestety - kontynuowała babcia, ignorując ekscytację wnuczki. - Dwa dni temu, Biedronka musiała opuścić Paryż w pewniej ważnej sprawie. Przez to Czarny Kot został sam w walce z Władcą Ciem. Fu zwrócił się więc do mnie z prośbą, by Drzewołaz zastąpił Biedronkę.
- Mam ci oddać Zabba?
- Nie, ty zostaniesz Drzewołazem i wesprzesz Kota. Ja jestem za stara. Teraz tylko kwestia tego, czy się zgadzasz.
- O mamunciu! - Ed poderwała się z siedzenia i aż podskoczyła z radości. - Jasne! Jasne, że się zgadzam! Kurczę, będę super bohaterem. Będę kopać tyłki, lekcje karate w końcu się na coś przydadzą! O mamunciu, tak!
- To wspaniale, tylko pamiętaj...
- To tajemnica, nikomu nie wygadaj.
- Dokładnie. A zwłaszcza matce, znów zadzwoni do mnie z pretensjami.
W tym samym momencie z gramofonu wyleciał Zabb. Przyjrzał się zdumiony Edith.
- Co cię tak cieszy? I co jest tajemnicą?
- To że będę Drzewołazem i będę kopać tyłki zbirom - zawołała uradowana nastolatka.
- Chwila, chwila, chwila, chwila. Chwila! Że proszę co? Czy ja nie mam tu nic do gadania? - oburzyło się Kwami.
- Nie - zawołała rozradowana Edith. - W końcu to ja będę odwalać czarna robotę.
- A myślisz, że to takie proste i przyjemne, przemienienie takiej derpiny w użyteczną istotę?
- Dzięki temu, w końcu i ty staniesz się użyteczną istotą - odgryzła się mu brązowowłosa.
- Zabb - odezwał się w końcu starzec głębokim, spokojnym głosem. Kwami momentalnie zamilkło i zwróciło swe oblicze ku mistrzowi. - Pamiętaj, że Edith jest nie tylko twą opiekunką. Ty również masz wobec niej obowiązki. Wspólnie macie stać na straży pokoju.
- Tak, mistrzu.
Kwami potulnie spuściło wzrok i grzecznie zasiadło na ramieniu swej opiekunki.
- Jak to zrobiłeś? - zdumiała się Frasinati. - Nawet ci nie odpyskował. Ucz mnie mistrzu - dziewczyna spojrzała na starca z uwielbieniem.
- Ja już będę uciekać - oznajmił Jeanne całując wnuczkę w czoło. - Widzimy się na niedzielnym obiedzie. I pamiętaj, ani słowa matce.
- Do zobaczenia babciu - zawołała Ed, a staruszka zatrzasnęła za sobą drzwi.
- Swoją karierę Drzewołaza rozpoczniesz od poznania swego partnera - oznajmił Fu. - Niebawem przybędzie tu Czarny Kot. Wczoraj poinformowałem go, że tymczasowo zastąpisz Biedronkę.
- Już wiedziałeś, że się zgodzę?
- Co do tego ani ja, ani twoja babcia nie mieliśmy wątpliwości.
- W sumie racja, jestem dość przewidywalna.
- Nie był specjalnie rozradowany nawiązaniem nowej współpracy - ciągnął mistrz Fu. - On i Biedronka są bardzo zżyci i perspektywa nowej partnerki, nie przypadła mu do gustu.
- Spokojnie - zbagatelizowała Edith. - Jak mnie pozna, to pokocha. W przenośni oczywiście. Nie chcę żeby Czarny Kot się we mnie zakochiwał. Całym sercem jestem za shipem LadyNoir.
- Ja też - przyznał Azjata i ciągnął dalej. - Czas na twoją transformację. Ty i Czarny Kot nie powinniście znać swoich tożsamości, więc lepiej by poznał cię jako Drzewołaza.

Czarny Kot przemierzał Paryż w drodze do siedziby mistrza Fu. Gdy wczoraj jego mentor poinformował go, iż Biedronka musiała na jakiś czas wyjechać i w jej zastępstwo pojawi się zupełnie nowa bohaterka, chłopak krótko mówiąc był zbulwersowany.
Po pierwsze nie uśmiechało mu się wdrażanie w ten "biznes" początkującego amatora, którym zapewne ów nowy bohater się okaże. Dodatkowo świadomość rozłąki z jego panią, była dla niego dość ciężka do zniesienia. Jednak to co bolało chłopaka najbardziej, był fakt, że to nie Biedronka powiedziała mu o konieczności opuszczenia Paryża. Blondyn nie zdążył się z nią nawet pożegnać.
Po pół godzinnej wędrówce po dachach paryskich budowli, nastolatek dotarł w końcu na miejsce. Przez otwarte okno w pracowni mistrza Fu, wszedł do środka.
- Jestem, mistrzu - oznajmił, dostrzegłszy staruszka siedzącego na macie.
Tuż obok starca siedziała zamaskowana dziewczyna w niebieskoczarnym kostiumie. Jej bujne, kręcone włosy schowane były pod kapturem. Cały strój nadawał jej wygląd nieco przerośniętej żaby.
- Przysiądź się do nas młodzieńcze - przykazał Azjata, wskazując miejsce naprzeciw siebie i swej towarzyszki.
Adrien posłusznie wykonał polecenie mędrca.
- Czarny Kocie, poznaj Drzewołaza. Od teraz, aż do powrotu Biedronki, będzie ci towarzyszyć podczas zmagań z wysłannikami Władcy Ciem - Drzewołaz uśmiechnęła się uprzejmie i uniosła dłoń w geście powitania.
Kot w odpowiedzi jedynie nieznacznie skinął głową. Tymczasem mistrz Fu kontynuował nakreślani sytuacji bohaterom.
- Drzewołaz jest początkującą bohaterką, więc liczę Czarny Kocie, że okażesz jej wyrozumiałość i wsparcie - Adrien westchnął, tego właśnie się spodziewał. - Ponieważ żadne z was nie potrafi oczyszczać Akumy, zarażone przedmioty będziecie przynosić do mnie, a ja odpowiednio je ukryję. Tymczasem osoby opętane zostaną zamknięte w specjalnym ośrodku, komendant policji otrzymał już odpowiednie instrukcje. Będą tam przebywać, póki przedmioty nie zostaną oczyszczone. Z dala od zakumanizowanych przedmiotów, będą bardziej świadome swych poczynań, a władza Władcy Ciem nad nimi będzie słabsza. Nie zniknie ona jednak całkowicie, póki przedmiot z Akumą nie zostanie oczyszczony. Do tego czasu, zostaną pod ścisłym nadzorem.
Kot prychnął.
- Skoro ona też nie może oczyszczać Akum, to właściwie do czego mi się przyda? - zapytał Kot zerkając niechętnie na zamaskowaną. Mimo wyraźnego dystansu ze strony blondyna, ta uśmiechała się promiennie. - Równie dobrze mogę łapać tych złoczyńców sam.
- Sam nie dasz sobie rady...
- Jestem pewny, że sobie poradzę - oznajmił Kot dumnie.
- Wasza siła tkwi w jedności...
- My się nawet nie znamy.
- Przestań marudzić - zdenerwował się w końcu mistrz Fu. - Będziecie współpracować, czy ci się to podoba czy nie. A teraz idźcie się przejść i poznać. Czarny Kocie pomożesz Drzewołazowi zapoznać się z jej mocami.
Zapadła cisza Edith i Adrien wpatrywali się z oczekiwaniem w starca.
- No na co czekacie? To koniec rozporządzeń. Idźcie już.
Drzewołaz i Czarny Kot poderwali się z podłogi, skłonili mistrzowi i wyszli przez okno. Pierwszy wyskoczył Czarny Kot. Chłopak mimo sporej odległości od ziemi, gładko wylądował na chodniku. Drzewołaz natomiast ostrożnie zeszła po ścianie. Dzięki swym umiejętnością mogła bowiem wspinać się z łatwością po pionowych powierzchniach, niczym Spiderman.
Bohater ruszył wolno przed siebie, a jego nowa partnerka podążyła za nim.
- Więc... - zaczął blondyn. - Jak to się stało że zostałaś bohaterką?
Milczenie.
- Okej... Co lubisz robić? Jakiej muzyki słuchasz? Co masz ochotę zjeść?
Milczenie.
- Dlaczego się nie odzywasz? Jesteś niemową?
Nadal milczenie. Zero odzewy ze strony Drzewołaza. Kot zaczynał podejrzewać, całkiem niesłusznie, że uniosła się kobiecą dumą i postanowiła nie odzywać, za to co o niej mówił.
Ooo w jakim błędzie był Czarny Kot.
Ed całą siłą woli powstrzymywała się od odpowiedzenia swemu idolowi, zaciskając wargi z całych sił. Do tego stopnia, że po czole zaczęła spływać jej kropelka potu.
Wszystko jednak zmieniło się drastycznie, gdy z dzwonnicy pobliskiej katedry, wybiła dokładnie druga po południu. Twarz Edith rozpromieniła się, a dziewczyna zaczęła wyrzucać z siebie potok słów.
- Witaj, bardzo mi miło. Drzewołaz jestem - oznajmiła i chwyciła dłoń Kota, po czym potrząsnęła nią kilka razy. Nastolatek aż podskoczył przerażony nagłym obrotem spraw. Pospiesznie cofnął rękę i wpatrzył się w brązowowłosą, która rozpoczęła swój monolog. - Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że mogę cię poznać. Kiedy dowiedziałam się, że będziemy współpracować niemal padłam na zawał. Nie spodziewałam się takiego wyróżnienia. Co prawda mój Kwami, Rzekotka był przeciwny "zabawie" w bohatera, jak to określił, ale on nie ma tu wiele do powiedzenia. Wybacz, że się wcześniej nie odzywałam, ale mistrz Fu postanowił przeprowadzić mały "eksperyment", jak to nazwał i sprawdzić czy potrafię milczeć dłużej niż pięć minut. I udało mi się! Przekażesz mu, że podołałam? A w odpowiedzi na twoje pytania. Bohaterką stałam się zupełnie przypadkiem. Od dwóch lat opiekuję się Rzekotką, ale nie sądziłam, że przyjdzie mi wspierać samego Czarnego Kota. W wolnych chwilach skaczę po internecie, oglądam koty na yt i komentuję Biedroblog. Słucham wszystkiego co wpadnie mi w ucho. Najbardziej lubię szybkie kawałki, ze skoczną melodią i ciekawymi słowami. Mam wielką ochotę na burgera. Jestem strasznie zmęczona po chodzeniu po mieście i szukaniu kwatery głównej Fu...
- Dość! - wykrzyknął Kot, a Ed w końcu umilkła. Jej uśmiech jednak, ani odrobinkę nie przygasł. - Wydaje mi się, że tyle informacji mi wystarczy - oznajmił.

Drzewołaz i Czarny kot zasiadali na szczycie Wierzy Eiffla zajadając opasłe hamburgery.
- Wiesz - odezwała się po jakimś czasie Edith. - Jeszcze nigdy nie byłam na Wierzy Eiffla.
- Aha. Ale czy mogłabyś jeść w milczeniu? - zaproponował blondyn. Ed zamilkła. Kot jednak chwilę później ponownie się odezwał. - Chwila jesteś rodowitą Paryżanką?
- No tak.
- I nigdy nie byłaś na Wierzy Eiffla?
- No tak.
- Dziwne.
- To chyba dlatego, że nie miał mnie tu kto zabrać. Mama ma lęk wysokości i na samą myśl o Wierzy Eiffla zbiera ją na wymioty. Tata jest zbyt zalatany, a babcia twierdzi, że ma zbyt słabe kości. Chodź nie przeszkadza jej to w uprawianiu jazdy figurowej na lodzie.
- Dziwna jesteś.
W tym samym momencie parę dobiegł przeraźliwy krzyk, świetnie słyszalny z tej wysokości.
- Czy to...
- Władca Ciem znów atakuje! - wykrzyknął Czarny Kot podrywając się na równe nogi. - Czas na nasz ruch!
Chłopak cisnął swego hamburgera za siebie.
- Rusz się Żabka, trzeba sobie troszkę pobiegać.
- Drzewołaz. Ale ja nawet nie miałam jeszcze okazji wypróbować swojej broni - odezwała się dziewczyna, ale wstała posłusznie i podążyła za Kotem.
Podczas gdy bohater w kilku susach opuścił Wierzę Eiffla, Edith ostrożnie zeszła w dół dzięki swej lepkiej mocy.
Dziewczyna pospiesznie dołączyła do swojego partnera, który przeprowadzał już rozpoznanie.
- Dziękuję obywatelu. Zapewniam, że się tym zajmiemy - mówił do nieco przerażonego mężczyzny, poklepując go po ramieniu. Edith stanęła u jego boku i uśmiechnęła się pokrzepiająco do paryżanina.
- Kim jest twoja towarzyszka? - zapytał ów obywatel dostrzegłszy Drzewołaz.
- Jestem Drzewołaz, nowa bohaterka - odparła Ed z uśmiechem.
- A gdzie Biedronka?
- Co się stało z Biedronką? - dopytywali się przechodnie, którzy zaczęli gromadzić się w koło bohaterów.
- Wyglądasz jak jakaś Niebieska Żaba.
- Jestem Drzewołazem - zapewniła Frasinati.
- Czy Biedronce coś się stało?
- Czarny Kocie, czy od teraz już zawsze będziesz pracował z Niebieską Żabą?
- Drzewołazem - poprawiła Edith.
- Na wszelkie pytania odpowiem, gdy już pokonamy złoczyńcę. Teraz wybaczcie nam, ale Paryż nie może dłużej czekać.
Czarny Kot za pomocą swego kociego kija odbił się od ziemi i wylądował kila metrów dalej. Edith potruchtała za nim.
- Zaczekaj! - zawołała, podczas gdy Adrien dzięki swemu kijowi coraz bardziej się oddalał. Dziewczyna nie była w stanie go dogonić. W końcu zatrzymała się, oparła ręce o nogi i wzięła kilka głębszych wdechów.
W tym momencie jej spojrzenie padło na czarne lasso umocowane u jej pasu, jej broń. Cóż jeśli zarówno Biedronka, jak i Czarny Kot przemieszczają się za pomocą swych broi, może ona też powinna. Drzewołaz sięgnęła po linę i samym jej końcem, zakończonym pętlą, pomachała delikatnie w powietrzu.
"Posługiwanie się nim, chyba nie jest specjalnie trudne." - przeszło jej prze myśl, po czym zamachnęła się i rzuciła lasso przed siebie. Wylądowało ono jednak zaledwie dwa metry przed nią.
- No to jeszcze raz - i znów nic. - Tym razem się uda! - zawołała pewnie i zrobiła nad głową kilka większych ruchów, tak jak widywała to nie raz na licznych westernach.
Dziewczyna sama nie wie, jak to się stało, że minutę później się nim związała.
Dopiero po kilku sekundach zdała sobie sprawę, że wpatruje się w nią para zielonych oczu.
- Pomożesz? - zwróciła się do kompana, sama nie będąc w stanie wyplątać się z więzów.
- Jestem w drodze do miejsca, w którym widziano opętanego przez Akumę mężczyznę, kiedy uświadamiam sobie, że kogoś mi brakuje - zaczął żalić się Czarny Kot, wpatrując się w bezradną Żabę. - Biedronki oczywiście! Trzy sekundy później zdaję sobie sprawę, że moja pani wzięła urlop, a na jej miejsce przydzielono mi ciebie. Tak, usiłuję to wyprzeć ze świadomości, ale wracając. Ciebie też nigdzie nie widzę. Wracam więc do miejsca, w którym się rozstaliśmy i co widzę? Żabę spętaną swym własnym językiem!
- Drzewołaza. To jak pomożesz? - zapytała ponownie Drzewołaz uśmiechając się błagalnie.
Kot wymownie wywrócił oczami, chwycił za jeden z końców lassa i pociągnął, zakręcając tym samym związaną nastolatką. Gdy tylko dziewczyna przestała się obracać dookoła niczym bąk, oddał jej lasso.
- Dziękuję.
- A teraz chodź ze mną i przestań się wygłupiać.
Czarny Kot chwycił Drzewołaz za rękę i para wspólnie pognała na miejsce zdarzenia.
Place de la Concorde tonął w smrodzie, dosłownie. A wszystko za sprawą mężczyzny przyodzianego w kostium skunksa. Złoczyńca śmiał się opętańczą, ciskając dookoła smrodne bomby.
- Jestem Malo Dorant! - wydarł się dostrzegłszy Czarnego Kota. - I chcę twoje Miraculum! - warknął wskazując na chłopaka.
- A mojego nie? - zapytała dziewczyna.
Skunks milczał przez chwilę, po czym odparł krótko.
- Nie!
- Czuję się nieco zlekceważona - mruknęła zamaskowana.
Tym czasem Czarny Kot ruszył do walki z Malo Dorantem. Edith przyglądała się jego zmaganiom z zapartym tchem, kompletnie zapominając, że powinna mu pomóc.
Oprzytomniała dopiero, gdy jej idol zawołał do niej głośno.
- Co stoisz jak słup soli? Rusz się!
- Ale co mam robić? - zapytała dziewczyna kompletnie zbita z tropu.
- Akuma jest w jego czapce, trzeba mu ją odebrać.
Dziewczyna rozejrzała się dokoła.
- Gdyby tak, spuścić mu coś na głowę i sprawić by stracił przytomność - odezwała się na tyle głośno, że Adrien ją usłyszał.
Bohater uśmiechnął się. Chyba miał już plan.
- Odwróć jego uwagę - zwrócił się do partnerki.
Podczas gdy Frasinati usiłowała ściągnąć wzrok Śmierdzącego na siebie, jej towarzysz zaszedł go od tyłu.
- Kotaklizm - krzyknął i za pomocą swej super mocy, zniszczył bilbord ustawiony za plecami Skunksa. Złoczyńca zwalił się na ziemię, tracąc przytomność.
"Przecież ja też mam super moc! Może dzięki niej uda mi się jakoś pomóc Czarnemu Kotu." - uświadomiła sobie Drzewołaz i wykrzyknęła "Poskromienie".
Dłoń Drzewołaz wylądowała prosto na plecach Czarnego Kota. Bohater momentalnie znieruchomiał. Nastolatka sama do końca nie wie, jak się to stało, ale chyba straciła równowagę idąc z wyciągniętą dłonią w kierunku Malo Dorant.
- O kurcze, o kurczę - zawołała przerażona dziewczyna. - Niech to Rzekotka, przepraszam Czarny Kocie.
- Ne mohe se ruchyc - zdołał wydukać chłopak.
- Tak działa moja super moc - oznajmiła Żaba stając z Czarnym Kotem, twarzą w twarz. - Obezwładnia wybraną osobę na pięć minut, mniej więcej, tak mi mówił Rzekotka. Spokojnie to zaraz przejdzie.
W tym samym monecie pierścień Czarnego Kota zapiszczał. Dziewczyna zerknęła na jego dłoń, zostały mu cztery poduszki.
- O kurczaczki zaraz się przemienisz! - zawołała dziewczyna przestępując z nogi na nogę. - Co robić, co robić.
Dookoła obezwładnionego przestępcy, sparaliżowanego bohatera i zdenerwowanej Ed zaczęli tłoczyć się ludzie, gotowi zadawać kłopotliwe pytania, typu "Dlaczego Czarny Kot się nie rusza?". Frasinati rozglądała się na wszystkie strony, tłum się powiększał, zarówno jej jak i Czarnemu Kotu do przemiany zwrotnej pozostało niewiele czasu.
- Zabeh me stond - pisnął przerażony nastolatek.
Kolejna poduszka znikła z pierścienia blondyna. Również bransoletka na nodze francuski dała o sobie znać.
- Co tu robić, co tu robić - powtarzała jak mantrę. W końcu postanowiła improwizować.
Podbiegła prędko do nieprzytomnego Malo Dorant i zabrała przedmiot w którym skrywała się Akuma. Zakumioną czapkę nałożyła na głowę Czarnego Kota, po czym sięgnęła po lasso i przewiązała nim towarzysza w pasie. Następnie z całych sił zaczęła ciągnąć chłopaka, jak jakąś parodię rzeźby z dala od tłumu.
Po kilku chwilach, gdy byli już wystarczająco daleko, a dziewczyna upewniła się, że nikt ich nie śledzi, skryła siebie i swego partnera w jakiejś ciemnej uliczce. Kota ustawiła za wielki kubłem na śmieci, po czym zaczęła w nim grzebać.
- Co robych?
- Szukam czegoś czym można byłoby cię zakryć, bym gdy już się przemienisz, nie poznała twojej tożsamości. O to będzie w sam raz! - ucieszyła się wyciągając z kubła brudne i śmierdzące, wiekowe prześcieradło, i zarzucając je bez pytania na blondyna. - Lepiej wstrzymaj oddech, bo może trochę śmierdzieć.
Ed spojrzała z dumą na swoje dzieło. Prześcieradło w ostatniej chwili zakryło oblicze nastolatka. Ledwie dziesięć sekund później nastąpiła przemiana zwrotna.
- Ohyda! - usłyszała spod prześcieradła piskliwy głos. - A mówisz, że to mój ser śmierdzi!
- Cześć Kwami Czarnego Kota.
- Cześć nieznajoma - odparło Kwami spod prześcieradła.
- Sprawdzę czy nikt nie idzie, a wy zostańcie jeszcze chwilę pod tym prześcieradłem - oznajmiła dziewczyna.
Brązowowłosa wspięła się na ścianę i wyjrzała z zaułka.
- Pusto - oznajmiła cofając się wgłąb. Nadal przyklejona do ściany, wisiała jakiś metr nad zbiornikiem z odpadkami. - Nie jest źle, zawsze mogło być gorzej.
Trzy sekundy później, było gorzej. Znikł jej ostatni kryształek i dziewczyna na powrót stała się zwykłą Edith. Ponieważ zwykła Edith nie potrafiła przyklejać się do ścian, runęła jak długa wprost do kubła na śmieci.
- Czy ty wylądowałaś w koszu na śmieci? - zapytał Adrien. - O mogę się znów ruszać! - ucieszył się.
- Zostań jeszcze chwilę - poprosiła go dziewczyna, wygrzebując się ze zbiornika. Gdy udało się jej wyjść ze śmietnika, otrzepała się i rozejrzała dookoła.
- Rzekotka? - zapytała, jej Kwami jednak nigdzie nie było.
Wzrok dziewczyny padł na jej prawą kostkę. Nie dostrzegła tam jednak żadnej bransoletki.
- Niech to, daj mi jeszcze chwilę - ponownie zwróciła się do Czarnego Kota i wskoczyła z powrotem do kubła na śmieci.
- Co ona tam robi Plagg? - zapytał Adrien swego Kwami, które wyfrunęło spod prześcieradła na przeszpiegi.
- Grzebie w śmieciach. Chyba czegoś szuka - odparł czarny stworek.
Dobre dwie minuty później Edith wynurzyła się z kubła, ściskając w dłoni odnalezioną bransoletkę. Gdy tylko ponownie udało się jej opuścić kontener, założyła ją na kostkę. W tym samym momencie u jej boku pojawiło się niebieskawy Kwami.
- Czy ja wylądowałem w śmieciach? - wyszeptał Zabb, a jego drobne ciałko przeszedł dreszcz obrzydzenia.
- Cześć Zabb! - powitał go Plagg.
- Się masz Plagg! Jak życie mija?
- Jak widzisz - odparło Kwami Czarnego Kota rozkładając drobne łapki. Unosił się nieco przed swym właścicielem okrytym śmierdzącym prześcieradłem.
- U mnie podobnie - odparło Kwami Drzewołaza. U jego boku stała wysoka piętnastolatka, cała pokryta odpadkami ze śmietnika.
- Pozwólcie, że wam przerwę - odezwał się Agreste spod prześcieradła. - Drzewołaz nie powinnaś już sobie iść?
- Racja - przyznała dziewczyna. - Dostarczysz Akumę Fu? Masz ją na głowie. Ja bym chciała się umyć.
- Tak, nie ma problemu - odparł model, a brązowowłosa opuściła zaułek sprężystym krokiem.
- Czy mogę już zdjąć prześcieradło? - zapytał Adrien po jakiś pięciu minutach.
- Już dawno - parsknęło Kwami.
- Czemu nic nie mówiłeś? - oburzył się bohater ciskając materiał, gdzie jego miejsce.
- Bo nie pytałeś.

Po kilku solidnych kąpielach, Edith zmęczona całym dniem wrażeń zaległa wygonie przed telewizorem.
- Czarny Kot ma nową partnerkę, Niebieską Żabę - trąbiły wszystkie media.
- Drzewołaza - mruknęła zrezygnowana nastolatka.
Poza ich kilkoma zdjęciami, pokazywane były również urywki z ich walki z Śmierdzącym. Dziennikarze nie omieszkali również przepuścić sceny, w której Drzewołaz paraliżuje Kota. Było to coś, co nie obeszło się bez komentarzy ze strony prasy.
- Niebieska Żaba, wsparcie czy kula u nogi?
Edith jednak w najmniejszym stopniu nie przejmowała się zgryźliwymi uwagami na temat swej osoby. To była jej pierwsza misja i mimo wszystko, okazała się być sukcesem. Zdobyli zaakumowiony przedmiot. Nikt nie odkrył ich tajemnicy. Zjadła burgera. Jedyne co ją irytowało, to fakt, że nazywano ją Niebieską Żabą, tymczasem ona była rasowym Drzewołazem.
Dziewczyna dość mając nazywania ją Niebieską Żabą, zmieniła kanał na mniej informacyjny.
- Co to jest? - zapytał Zabb wylatując po solidnej drzemce z włosów Edith i przyglądając się telewizorowi.
- Serial - odparła dziewczyna beznamiętnie.
- Jaki serial?
- Nie wiem.
- Nie wiesz i oglądasz?
- Mhm.
- Słuchasz mnie w ogóle?
- Mhm.
- Chomik gra na ukulele ponieważ sarna kaszalot.
- Mhm.
- Słuchasz mnie?
- Mhm.
- No chyba nie, bo właśnie powiedziałem coś bez sensu, a ty mi przytaknęłaś. - Ed westchnęła ciężko. - To wiesz w końcu jak się nazywa ten serial?
- Wiem.
- To czemu mi nie powiedziałaś?
- Bo mi się nie chciało.

[..]obecnie[...]
Kot leżał na wznak na dachy Łuku Triumfalnego wpatrując się w niebo, podczas gdy Drzewołaz kończyła pałaszować kurczaczki.
- Pamiętam jaki byłem wtedy na ciebie wściekły. Do tej pory nie zmyłem z siebie smrodu tego prześcieradła - odezwał się Agreste powracając ze świata wspomnień.
- Nie wydziwiaj, to ja nurkowałam w śmietniku - mruknęła dziewczyna połykając ostatniego kurczaka i ciskając puste pudełko za siebie. Dziewczyna obejrzała się przez ramię. - Będziemy musieli tu w końcu kiedyś posprzątać - westchnęła przyglądając się wszystkim pustym opakowaniom po jedzeniu i piciu, które nagromadzili w ciągu ostatnich dni.
- Eee - zbagatelizował Kot. - Później. Kiedyś. Nie dziś. Chwytaj dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz