Drzewołaz wylądowała na zapleczu szkoły walk Courageux. Dziesięć sekund później stała się na powrót zwykłą Edith.
- Masz coś dla mnie? - zapytał Zabb kładąc się wyczerpany na ramieniu nastolatki.
- Tak, w dojo mam zapasową paczkę chipsów - odparła Ed wychodząc z zaułka i kierując się ku głównemu wejściu. - A teraz schowaj się.
Zabb wleciał we włosy nastolatki, a ta otworzyła drzwi i skierowała się wprost do szatni dziewcząt.
Wyszła po jakiś dziesięciu minutach i udała do sali ćwiczeń. Ze zdumieniem zauważyła, że jest pierwsza. Nie przejmując się tym specjalnie, usiadła na macie i czekała. I czekała. I czekała.
Po dobrych trzydziestu minutach w końcu usłyszała krzątaninę na korytarzu i w sali ćwiczeń pojawił się trener.
- Frasinati! - zawołał na widok brązowowłosej. - Jak tu weszłaś?
- Drzwi były otwarte - odparła nastolatka, lekko wystraszona na reakcję mistrza.
- Serio? Znów musiałem nie zamknąć na noc - mruknął mężczyzna do siebie, po czym znów zwrócił się do Ed. - Ale to nie zmienia faktu, co robisz tu tak wcześnie?
- Jak to wcześnie? Byłam zaledwie dziesięć minut przed czasem, a czekam już chyba wieczność. To mistrz się spóźnił.
- Mistrz się nigdy nie spóźnia, to uczniowie przychodzą za wcześnie, a ty faktycznie przyszłaś za wcześnie. Nie dostałaś wiadomości, że przenieśliśmy dzisiejsze zajęcia o godzinę?
- Co? - zdumiałą się dziewczyna. - Nie, nie dostałam.
- Sorel miał cię poinformować. Osobiście prosił mnie o zmianę godziny i zobowiązał się dać wszystkim znać.
- No tak, Sorel - warknęła dziewczyna przez zaciśnięte zęby.
- No nic, ale skoro już przyszłaś to... Siedź dalej.
- Dzięki mistrzu - mruknęła nastolatka. Wzięła głębszy oddech i wróciła do czekania.
Jakiś czas później do dojo zaczęli wlewać się pozostali uczniowie i zajmować swoje miejsca. Jako ostatni do sali wszedł wysoki i umięśniony brunet.
Dostrzegłszy siedzącą na macie Ed, uśmiechnął się kpiąco i przysiadł obok niej.
- Jak się siedzi? - zagadał nie gasząc swego nieprzyjemnego uśmiechu.
Dziewczyna jednak milczała, dzielnie wpatrując się w ścianę naprzeciw.
- Hey, chyba nie masz mi za złe, że zapomniałem cię poinformować o przeniesieniu zajęć? - Ed nadal milczała. Jednak każdy kto znał ją tak dobrze jak Daniel, wiedział, że długo to nie potrwa. - Powinnaś być mi wdzięczna. Dzięki mnie mogłaś poćwiczyć cierpliwość i silną wolę.
- Ćwiczę ją za każdym razem, gdy powstrzymuję się od zdzielenia ci w pistaszki - warknęła w końcu szatynka. - Więc wróciłeś już ze swojej wycieczki do Japonii? - zapytała, jednak nadal nie zaszczyciła chłopaka spojrzeniem. Podczas gdy czarnowłosy cały czas na nią zerkał, ta wzrok utkwiony miała w ścianie. - I nic Cię tam nie zjadło?
- Zazdrość przez ciebie przemawia. Jeśli ładnie poprosisz kiedyś cię tam zabiorę.
- Chyba tylko po to bym mogła strącić Cię z góry fugu.
- Chyba Fudżi. Fugu to japońskie danie.
- Zwał jak zwał. Bylebyś się zabił.
- Jak zawsze miła i delikatna. Jak to jest być jedyną dziewczyną w dojo?
- Jak się czujesz z tym, że jesteś jedynym kretynem w dojo?
- Czy mi się wydaje, czy schudłaś od naszego ostatniego spotkania? A nie to tylko złudzenie optyczne.
- Ściąłeś włosy, czy ten twój żel w końcu Ci je wypalił?
- Powiedz mi lepiej, jak ci się ćwiczyło bez mojej obecności? Pewnie nikt, nie chciał ci partnerować. Kto by sobie poradził z takim derpem, poza mną.
- To był najcudowniejszy tydzień mojego życia. Nie musiałam oglądać twojej twarzy. Nie myślałeś o przeprowadzce?
- W życiu cię nie zostawię.
- Nie miałabym nic przeciw.
Dalsze docinki zostały przerwane pojawieniem się trenera. Mężczyzna, gdy tylko wyszedł ze swojego gabinetu, zagrzmiał swym tubalnym głosem.
- Frasinati! Co ja mówiłem o wiązaniu włosów podczas treningów?
- Przecież są związane.
- O serio? Nie zauważyłem. Weź zwiąż je jeszcze raz.
Ed zmrużyła zrezygnowana oczy i ponownie związała swe włosy. Nie dało to jednak większego rezultatu. Jej bujne loki, nadal żyły własnym życiem.
- Chłopaki - odezwał się ponownie sensej. - I dziewczyno, witam was na kolejnym treningu. Namaste, Ohaio, i inne takie. Podczas dzisiejszych zajęć przeprowadzimy sobie małe eliminacje do zbliżających się ogólnoparyskich zawodów karate. Każde dojo ma możliwość wystawienia jedynie trzech najlepszych zawodników, obu płci. W sumie sześciu reprezentantów. Ponieważ nasze dojo nie dysponuje trzema najlepszymi dziewczynami, musimy zadowolić się Frasinati. Gratulacje Frasinati, jesteś w reprezentacji.
- Jess - ucieszyła się szczerze Ed i zrobiła znak zwycięstwa.
Mężczyzna kontynuował.
- Reszta będzie musiała się nieźle nagimnastykować, by zasilić nasz skład. No może poza Sorelem. Bez problemu skopie wam wszystkim tyłki, ale nam trzeba trzech reprezentantów. Pozostałe miejsca też przydałoby się obsadzić. Serio, dobrze by było mieć jeszcze ze dwóch takich Sorelów. Może w końcu pokonalibyśmy Dragonusy. Przeklęte gadziny, od dwóch lat zabierają nam złoto drużynowe sprzed nosa. Ale wracając. Na czym stanąłem?
- Na eliminacjach.
- A tak, dziękuję Sorel. Więc, dziś eliminacje, ale wcześniej rozgrzewka i krótkie przygotowanie. Okej, ode mnie to wszystko. Ktoś coś? Jakieś pytania?
- Właściwie ja mam jedno - odezwał się blondyn siedzący nieco przed Sorelem unosząc delikatnie dłoń.
- Mów Anders.
- Jestem Mancini. Dlaczego niektórzy z naszych uczniów, są traktowani z większym poważaniem niż inni?
- Żadnej nieuczciwości nie możecie mi zarzucić. Wszystkich traktuję z równą wzgardą - odparł poważnie sensej. - No może poza Sorelem, on ma specjalne względy. Ale to moje złoto, a złoto trzeba polerować.
- To dlaczego Frasinati ma własną szatnię? - kontynuował blondyn.
- Bo jest dziewczyną.
- Nie wygląda.
- Ale tak twierdzi.
- Czyli jak bym ja stwierdził, że też jestem dziewczyną, to dostałbym własną szatnię?
- Uważaj bo ja stwierdzę, że jestem kangurem i nakopie ci do tyłka - odezwała się Edith.
Po sali rozeszły się ciche śmiechy.
- No ale równie dobrze mogłaby się z nami przebierać. Nie widzę przeciwwskazań.
- Niestety sanepid i zasady BHP widzą. Jeszcze co? Nie? Okej. Przechodzimy do ćwiczeń.
Uczniowie przeszli do krótkiej przebieżki, a potem tradycyjnych sparingów w swoich treningowych parach. Edith miała oczywiście to szczęście, że od ośmiu lat jej parą niezmiennie był sam Daniel Sorel.
Nastolatkowie stanęli naprzeciw siebie. Chłopak uśmiechnął się niepokojąco.
- Pięć - oznajmił wyłamując palce.
- Co pięć?
- W tylu ruchach cię dziś położę.
- No chyba nie.
Ku ogólnemu zdumieniu czarnowłosego, potrzebował znacznie więcej niż pięć ruchów by Edith wylądowała na macie.
Frasinati z uśmiechem poderwała się z podłogi i wykrzyknęła cała rozradowana.
- Ha! I co! Wygrałam! Znaczy... - dziewczyna odchrząknęła. - Nie wygrałam, ale ty się myliłeś.
Tymczasem Adrien z tacą wyładowaną camembertem i drugim śniadaniem wszedł do swojego pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Postawił półmisek na stole i ze szklanką soku w dłoni, usiadł na kanapie włączając telewizor.
- Plagg, przyniosłem ser - oznajmił nastolatek.
Jego Kwami zjawiło się w mgnieniu oka. W łapkach trzymało telefon młodego Agresta. Odłożyło urządzenie na stolik i zabrało się za ser.
- Więc - dobiegł z głośnika komórki piskliwy głos. Na ten dźwięk, Adrien drgną wystraszony oblewając się napojem. - Co z tym Marinette?
- Przepraszam Plagg, z kim ty rozmawiasz? - odezwał chłopak rozcierając plamę na koszulce.
- Poczekaj chwilę Zabb, młody coś chce - zwrócił się do słuchawki Plagg. - Czego?
- Pytałem z kim rozmawiasz z mojego telefonu.
- Z Zabbem - odparł Plagg i wrócił do konwersacji. - No poznał ją w zeszłym roku i chyba coś ze sobą kręcą. Tak mi mówi mój szósty zmysł.
- Czekaj, czy Zabb to Kwami Edith?
- Moment Zabb - Plagg znów przerwał rozmowę i zwrócił się nieco oburzony do blondyna. - Tak, Zabb jest Kwami Drzewołaz. Czy masz jeszcze jakieś durne pytania, czy mogę wrócić spokojnie do rozmowy?
- Czy wy rozmawiacie o mnie?
- Wiesz, świat nie kręci się wkoło ciebie i nie wszyscy gadają tylko na twój temat - oburzył się stworek. - Jestem Zabb.
- Cześć Zabb! - zawołał Adrien.
- Cześć Czarny Kot!
- Co tam u Edith?
- Ma trening Karate.
- Trenuje Karate?
- Tak, jakieś zawsze.
- Nie mówiła mi, że trenuje Karate.
- A ty jej, że trenujesz szermierkę - odparło Kwami Drzewołaz.
- Skąd wiesz, że trenuję szermierkę?
- Plagg mi powiedział.
- Często tak sobie gadacie?
- Odkąd Ed dała ci swój numer.
- To tłumaczy podwyższenie moich rachunków za telefon.
- Owszem, to jeden z powodów - przyznał Plagg.
- O czym sobie rozmawialiście?
- O tobie - Adrien rzucił swojemu Kwami mordercze spojrzenie, na co stworek uśmiechnął się i wzruszył ramionami. - Plagg opowiadał mi właśnie o jakimś Marinette w którym się bujasz.
- Marinette to dziewczyna i nie bujam się w niej. To moja przyjaciółka - oznajmił natychmiast blondyn.
- Phhh - prychnął Plagg. - Tak jak Edith nie kocha się w Danielu, a on w niej.
- Że co? Jaki Daniel?
- Chłopak z treningów Edith o którym ostatnio opowiadałem Plaggowi - odparł Zabb.
- Uważamy, że coś do siebie mają - oznajmił Plagg. - I to nie jest niestrawność.
- Dokładnie, Ed ciągle na niego narzeka i wyklina. Jeanne robiła to samo z Federiko, a potem wzięli ślub.
- To dziadkowie Edith - wyjaśnił Plagg. - Jeanne była poprzednią opiekunką Zabba.
- Tak właśnie. Edith strasznie ją przypomina, tylko jest...
- Bardziej derpowata - dopowiedział Plagg.
- Ładnie to ująłeś bracie.
- Czy Edith wie, że tak sobie gadacie?
- A ty wiedziałeś, że Plagg używa twojego telefonu do kontaktu ze mną?
- Nie.
- To kiepski z ciebie opiekun. Zupełnie nie kontrolujesz swojego Kwami.
- Też mu to mówię - oznajmił Plagg.
- Dobra, ja kończę Plagg. Edith chce swój telefon.
- Spoko, do usłyszenia!
Kwami rozłączyły się. Plagg w spokoju kończył ser, podczas gdy Adrien wpatrywał się w niego z oczekiwaniem.
- Czy nie uważasz, że... - zaczął po chwili.
- Nie - przerwał mu stworek i przełknął ostatni kęs sera. - Przyniósł byś więcej.
- Ser chyba musi poczekać - oznajmił nastolatek wpatrując się w telewizor. Wyświetlany na nim był właśnie plac Pigalle. Z fontanny znajdującej się na rynku wytryskała piana. Obok niej stała barwnie ubrana dziewczyna z szerokim uśmiechem na twarzy. Ciskała kolorowymi kulkami w tłum zdezorientowanych ludzi. Każdy trafiony ów kulką, wybuchał niekontrolowanym śmiechem. - Władca Ciem znów uderzył.
Edith zarzuciła lasso na roześmianą dziewczynę. Ta jednak szybko zrobiła unik i cisnęła śmiechokulką wprost w Niebieską Żabę. Na całe szczęście, bohaterce udało się jej uniknąć.
- Hahahha! Śmiej się ze mną Żabciu! - zawołała opętana przez Akumę nastolatka. - Śmiech wydłuża życie.
- Tyle, że wcale nie jesteś zabawna! - zawołała Ed, dźwigając się z ziemi.
Za złoczyńcą pojawił się Czarny Kot. Blondyn za pomocą swego kociego kija podciął jej nogi. Nastolatka upadła na ziemię, jednak prędko podniosła się i uśmiechnęła na widok Czarnego Kota.
- Witaj Kotku, fajnie że wpadłeś. Jestem Funny i rozbawię cię do łez.
- Jak już wspomniała moja przedmówczyni, nie jesteś zabawna.
- To się jeszcze okaże - mruknęła Funny i podskoczyła wysoko w górę, po czym zaczęła obracać się dookoła jak bąk i wypuszczać kolorowe kulki. Każdy trafiony kulką człowiek, wybuchał przeraźliwym śmiechem.
Czarny Kot i Drzewołaz skryli się pospiesznie w pobliskiej uliczce i obserwowali obracającą się w powietrzu dziewczynę uważnie.
- Drugi atak Akumy dziś - odezwał się Adrien oddychając ciężko. - Pracowity ten nasz Władca Ciem ostatnio.
- Ma facet dobry dzień.
- Wiesz gdzie może być Akuma?
- Jest chyba w pasie, w którym Funny ma śmiechobomby.
- Okej, więc plan jest taki...
Nim jednak Czarny Kot zdołał dokończyć swą myśl, na szczycie budynku za którym się ukrywali, pojawiła się czarno-biała postać. Postać skoczyła na obracającą się w powietrzu dziewczynę, po czym oboje runęli na ziemię.
Czarny Kot i Niebieska Żaba skrzywili się z bólu.
- Sss - mruknęła Ed. - To musiało boleć.
Superzłoczyńca i tajemniczy przybysz, przyodziany w strój wojownika, poderwali się z ziemi, i stanęli naprzeciw siebie. Czarno-biały wyciągnął zza pasa bambusową laskę i zaczął nią obracać w dłoni. Tymczasem Śmieszka sięgnęła kilka barwnych kul i z uśmiechem zaczęła nimi żonglować.
- O zobacz! - zawołała Żaba na widok orężu przybysza. - Ma taką broń jak ty.
- Nie, ja mam kocikij, a on jakąś laskę - mruknął Czarny Kot, oburzony że ktoś śmiał pomylić jego ukochany kij z jakąś tanią podróbą.
Po chwili śmiechobomby jedna po drugiej powędrowały wprost ku wojownikowi. Ten jednak zręcznie je odbił i ruszył wprost na kolorową. Rozpoczęła się między nimi walka.
- Nie uważasz, że powinniśmy mu pomóc? - odezwała się niepewnie Niebieska Żaba.
- W sumie racja. Chodź.
Para pospiesznie wybiegła zza bloku i stanęła po obu stronach nowego kompana.
- Ktoś ty? - rzucił naprędce Kot ku nowemu sojusznikowi.
- Panda - odparł tamten nie spuszczając wzroku z rywalki.
Funny uśmiechnęła się na widok nowych przeciwników.
- Mnożycie się jak króliki. Mam pomysł! Pobawmy się w złap króliczka. Ja będę wilkiem - po tych słowach wyciągnęła zza pasa gumowego kurczaka, którym zaczęła wymachiwać niczym najprawdziwszym mieczem.
- Poddaj się Czarny Kocie! - wykrzyknęła robiąc zamach i uderzając Adriena prosto w głowę.
O dziwo Czarnemu Kotu nic się nie stało. Chłopak stanął lekko zszokowany.
- Nie boli - mruknął zdezorientowany.
- Upss... - zawołała Funny z uśmiechem, gdy dostrzegła, że jej oręż nie budzi już strachu w przeciwnikach.
Czarny Kot, Drzewołaz i Panda zaczęli się niebezpiecznie zbliżać do Śmieszki. Nastolatka widząc to wyciągnęła z kieszeni balon, który prędko nadmuchała i zwinęła w kształt psa. Balonowy pies niespodziewanie ożył i rzucił się na będącego najbliżej Pandę. Ten jednak jednym ruchem swego kostura pęknął go.
Śmieszka cofnęła się kilka kroków.
- Przestań się z nimi bawić i odbierz Miraculum Czarnemu Kotu! - usłyszała w głowie głos samego Władcy Ciem.
- Tak jest Władco Ciem.
W następnej sekundzie, Funny ponownie skoczyła w powietrze.
- Nie tak prędko! - zawołała Żaba.
Nim zakumiona nastolatka znalazła się poza zasięgiem broni, zarzuciła na nią swe lasso, łapiąc ją w talli. W tej samej chwili Śmieszka zaczęła się obracać dookoła z zawrotną szybkością, sprawiając tym samym, że Drzewołaz oderwała się od ziemi i zaczęła wirować dookoła uczepiona swej liny.
- Drzewołaz puść się! - zawołał Czarny Kot. - Złapię Cię!
- Nie! Ja ją złapię! - wykrzyknął Panda.
Nim jednak bohaterowie zdążyli zdecydować, który z nich złapie Niebieską Żabę, ta puściła swe lasso i poszybowała w bliżej nieokreślonym kierunku. Nastolatkowie zdążyli tylko zarejestrować, jak znika za jakimś blokiem.
Lasso Drzewołaz spadło na ziemię, a Funny zaczęła uwalniać swych balonowych podwładnych, którzy przybierali przeróżne kształty, od węży, przez pudle i małpy po żyrafy.
Gdy po kilku sekundach cała ulica była usłana balonowymi przyjaciółmi Funny, blondynka opadła na ziemię i uśmiechnęła się szeroko.
Gumowi podwładni złocznicy, rzucili się na stojących na ulicy bohaterów skutecznie ich rozdzielając.
Funny podeszła do Czarnego Kota.
- Zostałeś sam Czarny Kocie. To jak dogadamy się? Twoje Miraculum, za święty spokój - oznajmiła jak zawsze z uśmiechem na ustach.
- Pomarz sobie.
- Hey. Nieśmieszna panienko! - wykrzyknął Panda zbliżając się do Śmieszki. Po drodze rozdeptywał napotkane balony. - Czas na ciebie.
- Nie wtrącaj się! - wykrzyknęła nastolatka i cisnęła w niego śmiechobombą.
Ten jednak zręcznie ją odbił, a kulka powędrowała wprost w Niebieską Żabę, która nadbiegła z pobliskiego zaułka.
- Jestem... - zdążyła oznajmić. Reszta jej wypowiedzi utonęła w przeraźliwym śmiechu, który wydobył się z jej ust.
- Coś ty narobił! - zawołał rozeźlony Czarny Kot i spojrzał rozgniewany na Pandę.
Biało-czarny wojownik, jednak nic sobie z tego nie robił i ruszył na Funny, by znów się z nią pojedynkować.
Adrien tymczasem podszedł prędko do Drzewołaz.
- Wstawaj - oznajmił podciągając ją za ramię do góry i stawiając na nogi.
- Nie mogę - odparła Niebieska Żaba, śmiejąc się nieprzerwanie, po czym zatoczyła się i znów wylądowała na ziemi.
Czarny Kot westchnął ciężko i rozejrzał się dookoła. Może i nie miał "Szczęśliwego Trafu", ale kto powiedział, że nie potrafi wymyślić dobrego planu akcji, mając do dyspozycji to co akurat znajdzie na ulicy.
Wtem jego spojrzenie padło na lasso Drzewołaz porzucone na środku drogi. Chłopak podbiegł do niego odtrącając na boki balonowych napastników. Podniósł z ziemi i przywiązał do niego koci kij. Następnie podrzucił swą broń i sprawił, że zaklinowała się pomiędzy dwoma sąsiednimi budynkami. Po tym wszystkim, chwycił się lasso, niczym Tarzan rozbujał na nim i wpadł wprost na Śmieszkę zwalając ją z nóg, po czym pospiesznie związał ją liną. Na koniec odebrał jej pasek w którym skrywała się Akuma.
- Hey! Ja jeszcze nie skończyłam - wydarła się rozwścieczona nastolatka, widząc że Kot zamierza sobie od tak odejść.
- Ale ja tak - oznajmił blondyn, po czym wydobył z pasa jedną z kulek i cisnął w Funny, a ta wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem.
Czarny Kot z pasem zarzuconym na ramię podszedł do Edith. Po chwili u jego boku zjawił się również Panda.
- Pomóż Pando - zażądał Agreste, biorąc Ed pod ramię.
Czarnowłosy stanął po drugiej stronie nastolatki i pomógł ją prowadzić. Cała trójka ruszyła wolno ku zaułkowi.
- Poczekamy tu, póki policja nie zgarnie Śmieszki - oznajmił Kot pomagając Drzewołaz usiąść pod ścianą.
- Po co? - zdumiał się Panda.
- W razie gdyby się uwolniła, lub coś poszło nie tak podczas jej pojmania. Zawsze jedno z nas zostaje by mieć na oku opętanego, aż do przejęcia go przez służby bezpieczeństwa.
- Nie wiedziałem. Myślałem, że rozkładacie tych cieniasów na łopatki i znikacie.
- Większość ludzi tak myśli. W rzeczywistości nasze bohaterstwo nie kończy się na obijaniu przeciwników.
- Swoją drogą - odezwał się po chwil Panda, po czym kilka sekund zmienił się w zwykłego nastolatka. U jego boku unosiło się czarno-białe Kwami. - Jestem Daniel.
Czarny Kot osłupiał na ten widok, tymczasem Niebieska Żaba niemal zakrztusiła się ze śmiechu.
- No to skoro ja zdradziłem wam swą sekretą tożsamość, teraz wasza kolej - oznajmił pewnie Daniel.
- Ale haha nikt haha cię haha o to haha nie prosił - zdołała wykrztusić Edith.
- To znaczy, że nie dowiem się kim jesteście? - zdumiał się nastolatek.
- Sorry gościu, ale sekretna tożsamość, znaczy sekretna - oznajmił Czarny Kot.
- Kurczę niezręcznie wyszło - mruknął chłopak drapiąc się po głowie. - Pomóc wam jeszcze w czymś?
- Nie, wystarczająco już zrobiłeś - odparł Czarny Kot wskazując Drzewołaz, która śmiała się niekontrolowanie. - Następnym razem, musisz też zwracać uwagę na otoczenie, a nie tylko rywala.
- W porządku.
- Skąd właściwie się wziąłeś? W sensie... Mistrz cię przysłał? Nie wspominał nic o nowym kompanie.
- Sam przyszedłem - odparł Daniel z uśmiechem. - Pomyślałem, że wam jakoś pomogę. Nie znam waszego mistrza.
- Więc jak wszedłeś w posiadanie Miraculum? - dopytywał się blondyn. Nowy bohater wydał mu się co najmniej podejrzany.
- Kupiłem na bazarze i to za całkiem okazyjną cenę - odparł chłopak.
Na tę informacje Czarny Kot ponownie zaniemówił, tymczasem Drzewołaz wybuchła jeszcze bardziej histerycznym śmiechem.
- Proszę? - wydukał w końcu Adrien. - Z tego co wiem Miraculum nie sprzedają na jarmarkach.
- Cóż to najwyraźniej sprzedawali. Staruszce u której to kupiłam, bardzo zależało żeby się go pozbyć. Poznawszy Poogo - chłopak wskazał na swoje Kwami. - Zaczynam rozumieć dlaczego.
- Spadaj szczylu. Sam jesteś wkurzającym, małym smrodem - oznajmiło Kwami i skryło się w jego kapturze.
- Czyta w myślach - wyjaśnił nastolatek i westchnął ciężko.
Kilka minut później zjawiła się policja, wsadziła Funny do furgonetki i odjechała.
- Dobra Niebieska, lecimy - oznajmił Czarny Kot pomagając przyjaciółce wstać.
Po tych słowach para jakimś cudem dostała się na dach i zniknęła z pola widzenia Daniela.
Edith i Adrien, nadal w swych superbohaterskich kostiumach, znajdowali się w kwaterze mistrza Fu. Podczas gdy staruszek ukrywał zakumowiony przedmiot w specjalnym sejfie, Czarny Kot i Drzewołaz siedzieli wygodnie na macie. Brązowowłosa przestała się już dusić ze śmiechu i rozmasowywała obolałe policzki.
- Chyba będę nieśmiertelna - mruknęła, uderzając się delikatnie w twarz i sprawdzając czy ma jeszcze czucie. - Nie boli - wyszeptała i znów się pacnęła.
- Serio? - zdumiał się Czarny Kot. - Pokaż - po czym delikatnie spoliczkował Ed.
- Nic. Zero - oznajmiła dziewczyna z przejęciem.
Para dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że mistrz przygląda się im co najmniej zmieszany. Oboje natychmiast wyprostowali się i przyjęli poważne miny.
- Widziałem, że mieliście nowego towarzysza - zaczął staruszek siadając naprzeciw bohaterów.
- Skąd mistrz wie? Mistrz jest wszechwidzącym? - zawołała Ed z ekscytacją.
- Mam telewizor Drzewołazie, widziałem. Wasze zmagania jak zawsze pokazywali w telewizji.
- Chwila - odezwał się Adrien. - To mistrz ogląda nas w telewizji?
- Oczywiście, jak cały Paryż.
- Co innego ośmieszać się przed Paryżem, a co innego, przed własnym mistrzem! - zawołał Czarny Kot z przejęciem. - Jakbym wiedział wcześniej, to starał bym się wypadać bardziej profesjonalnie. Czemu mistrz nic nie mówił?
- Zluzuj partnerze - usiłowała uspokoić go Ed. - Nie jesteśmy, aż tacy źli, no nie Fu? Powiedz coś, bo mi się towarzysz rozkleja.
Azjata zrobił głębszy wdech, by powstrzymać się od wybuchnięcia. Każda wizyta jego podopiecznych wymagała z jego strony zużycia olbrzymich pokładów cierpliwości, by nie krzyknąć i nakazać im zaprzestania zachowywania się jak dzieci, i zaczęcia traktować ich misji z powagą.
- Jestem świadom Czarny Kocie, że oboje robicie co w waszej mocy by powstrzymać Władcę Ciem. W swej historii miałem pod swą pieczą wielu bohaterów, jednak żadni nie byli tak specyficzni jak wy. Naprawdę wierzę, że się staracie.
- Widzisz! Fu jest świadomy i wierzy! Czyli nie jest tak źle - zawołała Ed, poklepując blondyna po plecach.
- Specyficzni? - zdumiał się Agreste.
- Wracając do tematu - odezwał się pospiesznie Fu. - Uważam, że mimo iż tworzycie świetny duet, nowy towarzysz może się przydać. Mimo wszystko jednak, powinniście na niego uważać. Nie wiemy kim jest i czy nie okaże się współpracownikiem Władcy Ciem...
- Och! Świetnie wiemy kim jest - przerwała mu Ed z uśmiechem.
- Chwila. Co takiego?
- Przedstawił się nam - mruknął Czarny Kot nieco zdegustowany.
- Nazywa się Daniel Sorel. Chodzę z nim na karate. Znam go dość dobrze. Nieźle walczy, ale to farfoś, choć wątpię by spoufalał się z Babcią Klozetową. Raczej nie ma aż takich znajomości.
- Babcia Klozetowa to kryptonim Władcy Ciem - wyjaśnił Adrien.
- Jako opiekun Kwami, chyba sobie jakoś poradzi. Jest dziany, a z doświadczenia wiem że Kwami dużo żrą, więc nie zbankrutuje na jedzeniu dla niego. Na frytki dla Rzekotki wydaje prawie całe...
- Dziękuję Drzewołazie, wystarczy - przerwał jej pospiesznie Azjata, nim nastolatka zdążyła się rozkręcić.
- Ten cały Sorel powiedział nam, że kupił swoje Miraculum na bazarze - odezwał się tym razem Adrien. - Czai mistrz? Na bazarze!
- Co?
- No wiem, moja reakcja była taka sama - zawołał blondyn.
- Jego Kwami nazywa się Poogo, ponoć czyta w myślach - dopowiedziała Frasinati.
Na tę wiadomość Wayzz znajdujący się na ramieniu mistrza, wybuchnął śmiechem. Cała trójka zwróciła na niego spojrzenia.
- Przepraszam - odezwało się Kwami natychmiast, powstrzymując niekontrolowany wybuch. - Ale wcale się nie dziwię, że ktoś próbował pozbyć się Poogo. Ten dzieciak nieźle wdepnął.
- Znasz tego całego Poogo? - zdumiał się Czarny Kot.
- Oczywiście, wszystkie Kwami się znają - oznajmili Fu i Ed jednocześnie.
- Okej, to było dziwne - wymamrotała Frasinati.
- Poogo to kwami Pandy, a przy tym straszna maruda i jeczydusza. Dodatkowo ma mocno cięty jezyk. Raczej nie potrafi zjednywać sobie ludzi - wyjaśnił Wayzz.
- Taki trochę Plagg na speedzie?
- Plagg przy nim to dżentelmen.
- Charakterne Kwami. Trafił swój na swego, Daniel też nie należy do najłatwiejszych w pożyciu. Bywa upierdliwy.
- A jak się spisuje jako super bohater?
- Chyba nie najgorzej... - zaczęła Ed.
Adrien jednak natychmiast jej przerwał.
- Mam co do jego kariery jako superbohatera, zastrzeżenie.
- Co jest w tej kwestii nie tak? - zdumiała się Żaba. - Z doświadczenia wiem, że nieźle walczy.
- Może i tak, ale sprawne posługiwanie się pałą to nie wszystko. Ważna jest też współpraca i działanie w zespole, a on wyraźnie ma z tym problem. Przez niego w końcu oberwałaś tą śmiechobombą.
- Oj tam, oj tam. Wpadki zdarzają się najlepszym - mruknęła dziewczyna, lekko czerwieniejąc. W pamięci wciąż miała, jak pierwszego dnia bycia Drzewołazem, niechcący obezwładniła swojego partnera. - Trzeba dać mu szansę.
- Nie wspominając już, że to matoł - kontynuował Adrien. - Już pierwszego dnia zdradził nam swoją tożsamość! Jakim trzeba być debilem, żeby zrobić coś takiego? Nawet Drzewołaz nie posunęła się do czegoś takiego.
- Fakt, to nieco go deklasuje - przyznała Ed.
- Ja do dziś nie wiem kim jest Biedronka, a znam ją już ponad rok.
- Rozumiem Czarny Kocie. O tym czy będziecie z nim współpracować, zadecydujecie sami. Ja nie będę ingerował w tej kwestii. Pamiętajcie jednak, że każdy sprzymierzeniec się liczy. Walka z Władcą Ciem, jeszcze się na dobre nie zaczęła. Każda pomocna dłoń jest na wagę złota.
- W porządku mistrzu - odparli bohaterowie zgodnie.
- Możecie już iść.
Nastolatkowie wstali z maty i udali się ku "wyjściu" czyli oknie w gabinecie mistrza.
- To widzimy się wieczorkiem. Babcia mówiła, że gramy w kanastę - rzuciła panna Frasinati na odchodne.
- Tak, do później Drzewołazie - odparł mężczyzna zmęczonym głosem.
- Ogarniasz zasady gry w kanastę? - zdumiał się Czarny Kot, idąc obok swej partnerki. Oboje szli po dachy budynku kierując się do domów.
- Jasne, to czysta matematyka.
- Pando pamiętaj o planie! - wykrzyknął Czarny Kot, atakowany przez armię postaci z kreskówek.
- Nie czas na planowanie! Pora na działanie! - zawołał czarnowłosy przepychając się ku głównemu złoczyńcy bieżącego dnia, który sam siebie zwał Kinomaniakiem. W tyle zostawił swoją drużynę, nawet się nie obejrzał czy aby nie potrzebują pomocy.
- Matoł - warknął Czarny Kot przez zaciśnięte zęby, groźnie zaciskając pieści.
Kolejny dzień, kolejny złoczyńca i kolejne poszarpane nerwy Czarnego Kota. Odkąd trzy dni temu rozpoczęli współpracę z Pandą, cierpliwość blondyna każdego dnia wystawiana była na próbę.
Po rozmowie z Mistrzem Fu, Edith i Adrien ustalili wspólnie, że dadzą Pandzie jeszcze jedną szansę. Doszli do wniosku, że nowy bohater, mógłby ich odciążyć, a ich szkolnej karierze bardzo by to pomogło, choć Edith bardziej zależało na znalezieniu czasu na pisanie bloga. Dlatego też, Adrien obiecał być dla Pandy miły. Jednak im dłużej współpracował z czarno-białym wojownikiem, tym bliższy był złamania danego słowa.
- Wyluzuj partnerze. Nie jest, aż taki zły - usiłowała go uspokoić jego partnerka. - Skupmy się na naszym planie Kocie.
Dwadzieścia minut później, Drzewołaz z szerokim uśmiechem na ustach przypierała do podłogi związanego swym lassem Kinomaniaka. W dłoni trzymała zakumowaną kasetę VHS.
- Hey chłopaki! Spójrzcie! Udało się! - zawołała uradowana, rozglądając się dookoła.
Ku swemu ogólnemu zdumieniu spostrzegła, iż jej partnerzy, zamiast podziwiać jej dokonania, kłócą się w najlepsze.
Dziewczyna zapominając o związanym przeciwniku, podeszła do sprzeczającej się pary.
- Kto cię właściwie ustanowił liderem? - zawołał Panda.
- Walczę z Władcą Ciem dłużej niż ty i mam większe doświadczenie. Wiem, że ważna jest współpraca, a ty chyba nie wiesz co to znaczy!
- Na co mi wasza pomoc, skoro sam świetnie sobie radzę...
- Właśnie widziałem, jak niemal dałeś się znokautować Baba Jadze! A wcześniej byłbyś uderzył Ed-Drzewołaz znaczy! Nie traktujesz tego wszystkiego poważnie. Dla dobra naszego i własnego, przestań bawić się w bohatera, bo nie ręczę za siebie!
- Dość tego! - zawołała Edith mając po dziurki w nosie kłótni nastolatków.
- Nie wtrącaj się Drzewołaz. To sprawa między nami - warknął Adrien.
- Właśnie Żabciu, zostaw nas. To męskie sprawy.
- No chyba nie - prychnęła dziewczyna. - Obaj zachowujecie się dziecinnie. Kłócicie się w środku walki. Nawet nie zwróciliście uwagi jak zarąbiście obezwładniłam Kinomaniaka.
- Widzisz Czarny Kocie, nawet twoja dziewczyna uważa, że zachowujesz się niedojrzale.
- Mówię o was obydwojgu!
- Drzewołaz nie jest moją dziewczyną! Przyjaźnimy się.
- Beznadziejny z ciebie przypadek Czarny Kocie. Nie dziwię się, że Biedronka od ciebie uciekła.
- Przegiąłeś!
W następnej sekundzie Czarny Kot rzucił się wprost na Pandę.
- O zgon! - dobiegł Drzewołaz zza pleców, rozradowany głos Alyi.
Reporterka stała z szerokim uśmiechem nagrywając całe zajście.
- Alya! - zawołała Ed nieco zmieszana. - Emmm... Nagrałaś może moją potyczkę z Kinomaniakiem?
- Wybacz Drzewołazie, ale skupiłam się na kłótni Pandy i Czarnego Kota.
Ed westchnęła ciężko, po czym przeszła do rozdzielania bijących się chłopców.
- Proszę pomóż mi Alya! - zawołała chwytając Adriena w pasie i odpychając Daniela nogą.
Daniel leżał w swoim pokoju na łóżku, pisząc na messie ze swoim najlepszym kumplem, gdy usłyszał jak coś uderza o podłogę. Zszokowany dostrzegł leżącą na ziemi Niebieską Żabę. Na jej widok poderwał się z miejsca.
- Co tu tu robisz? - zawołał nieco zlękniony, podczas gdy Drzewołaz podniosła się z ziemi i otrzepała. - Jak mnie znalazłaś?
- Troszkę, jakbym cię śledziła - odparła nastolatka, po czym odchrząknęła i oparła się o parapet. - Wybacz, że tak bez zaproszenia włamuję się do twojego domu, ale chciałam sprawdzić czy nic ci nie jest. No wiesz Akuma i te sprawy. Twoja kłótnia z Czarnym Kotem wyglądała nieco poważnie. Przestraszyłam się, że coś może cie opętać.
- Spoko, takie rzeczy mnie nie ruszają. Poza tym nic mi nie grozi. Będąc posiadaczem Miraculum, nie mogę zostać opętanym przez Akumę.
- O, serio?
- Jasne. Poogo mi powiedział. Twój Kwami ci o tym nie wspominał?
- Jakoś nie.
- Miracula chronią nas przed mocą Kwami Motyla.
- K-kwami Motyla? - zdumiała się nastolatka. - To znaczy, że Władca Ciem też jest posiadaczem Miraculum?
- Tak, o tym Kwami też ci nie powiedziało? - zdumiał się szczerze nastolatek.
Ed pokręciła głową.
- Typowe - mruknął Poogo wylatując z abażura lampki nocnej. - Zabb jest jednym z tych Kwami, które wolą przemilczeć niewygodą prawdę. Ale nie ma się mu co dziwić, pewnie myślał, że nie jest to istotne do walki z Władcą Ciem. Nie wszyscy rozumieją, że każdy szczegół układanki ma znaczenie.
- Em... Jakiej układanki?
- By pokonać Władcę Ciem, musicie dowiedzieć się kim jest i jaką mocą włada. Myślę, że fakt iż posługuje się mocą Nooroo, może być pomocne. A teraz nakarm mnie palancie.
Ostatnie zdanie było oczywiście skierowane do Daniela.
- Tak, tak. Za chwilę.
Edith przełknęła ślinę.
- Dzięki Poogo. Jeszcze dziś pogadam z Rzekotką o tym wszystkim.
- Jak se chcesz. Gówno mnie to obchodzi - oznajmiło Kwami Pandy i wleciało między książki na biurku Sorela.
- Wybacz za niego, on tak cały czas.
- Charakterne Kwami.
- Nawet bardzo. Chcesz coś jeszcze?
- Ja... Gadałam z Czarnym Kotem. Jeśli chcesz, wciąż możesz z nami współpracować...
- Nie dzięki Żabciu. Ale chyba serio mam dość tej "zabawy w bohatera". Nie moja bajka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz