Ed, Alya, Nino i Adrien stali w kolejce do kolejki górskiej. Frasinati z przerażeniem wpatrywała się w wagoniki śmigające po torach z zawrotną prędkością. Myśl, że za chwilę skończy w jednym z nich, była dla niej co najmniej przerażająca.
- Serio musimy w to wsiadać? Nie możemy skorzystać z tego? - dziewczyna wskazała na karuzelę stojącą kilka metrów dalej.
- Na tym bawią się sześciolatki - podsumował Adrien.
- Sześć, szesnaście, co za różnica. Mają tam takie kolorowe koniki...
- Czyżbyś się bała?
- A ty nie? A co jeśli wagonik się wykolei? Albo zatrzyma się na pętli i godzinami będziemy zwisać głową w dół, albo...
- Czekaj - przerwała jej Alya stanowczo. - Kiedy ci to wczoraj proponowałam napisałaś, cytuję: "Jasne! Będzie super. Marzyłam o zjeździe kolejką górską".
- Kiedy pisałam "kolejka górska", miałam na myśli, no wiesz, taką kolejkę w górach, która jeździ z jednego stoku na drugi. A nie te mordercze wyścigówki.
Nino i Adrien zakryli usta by nie parsknąć śmiechem. Alya westchnęła tylko ciężko kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Więc nie chcesz tym jechać? - upewniła się.
Ed ze zdecydowaną miną pokręciła głową.
- Jesteś pewna?
Brązowowłosa pokiwała głową.
- Dobrze, to poczekaj na nas przy żarciu. Ja nie zamierzam odpuścić zjazdu, bo tobie zamarzyła się kolejka linowa.
- Dobra! Do później! - zawołała Ed i oddaliła się.
Adrien stał spoglądając to na oddalającą się Drzewołaz, to na rozpościerającysię przed nim rollercoaster. Po chwili namysłu, ruszył za Frasinati.
- Adrien a ty dokąd!? - zatrzymała go Alya.
- Idę posiedzieć z Edith. Nie mam dziś żołądka na jazdę kolejką - odparł blondyn z uśmiechem i odszedł.
Césaire patrzyła za nim z przymrużonymi groźnie oczami.
- Czy myślisz, że oni... - zaczęła.
- Znów snujesz jakieś teorie spiskowe - przerwał jej momentalnie Nino. - To, że chłopak woli posiedzieć w bufecie z dziewczyną, niż śmigać rollercoasterem, nie oznacza, że od razu z nią kręci.
- Nino, a niby co innego może to oznaczać? Przyjaźń damsko-męska nie istnieje!
- Skoro przyjaźń damsko-męska nie istnieje, to czy coś jest pomiędzy tobą i Adrienem?
Na to wyraźne prowokacyjne pytanie ze strony swego chłopaka, Alya zaniemówiła. Ale tylko na chwilę.
- Czy ty coś sugerujesz? Serio myślisz, że mogłabym cię zdradzić? - zawołała dziesięć sekund później, dając się ponieść swej kobiecej naturze. Nino jedynie uśmiechnął się z satysfakcją. - I co się cieszysz? Niczego tym nie udowodniłeś. Poza tym nie mówimy tu o mnie i Adrienie, tylko o Ed, i Adrienie, a to różnica. Słuchaj - dodała po chwili już całkiem spokojnie. - Dobrze wiesz, że Marinette lubi Adriena. Jeśli okazałoby się, że całkowicie przypadkiem doprowadziłam do tego, że Adrien polubił Edith, nigdy by sobie tego nie wybaczyła. Obie są moimi przyjaciółkami i zależy mi na nich, ale...
- Słuchaj Alya, nie musisz mi tego tłumaczyć. Może i jestem facetem, ale cię rozumiem. Musisz jednak wziąć pod uwagę, że liczy się nie tylko to co czuje Marinette czy Edith, ale i Adrien. A jeśli on woli być z kimś innym...
- Chwila mówił ci coś!? - zawołała natychmiast reporterka celując w swojego chłopaka groźnie palcem. - Gadaj! Wszystko. Co. Wiesz.
Lehife uniósł dłonie w geście obrony.
- Zwolnij. Nic nie wiem, po prostu mówię ci jak jest.
- No akurat, jakoś ci nie wierzę, że nie gadacie o dziewczynach.
- No owszem, gadamy o dziewczynach. Ale jeśli chodzi o jego zainteresowania miłosne, Adrien jest w tym temacie dość skryty.
Tymczasem kilkadziesiąt metrów dalej, Edith siedziała zajadając się burgerem z apetytem. Co jakiś czas wkładała we włosy frytkę, która nigdy już stamtąd nie wracała.
Adrien siedział na przeciw niej wpatrując się ekran komórki. Co dziwne, nie było to jego biały smartfon najnowszej generacji, tylko nieco mniejszy i starszy telefon o niebieskiej obudowie.
Chłopak był zajęty przeglądaniem zdjęć w telefonie Frasinati.
- O masz zdjęcia Rzekotki - odezwał się.
- Tak, czasem podkrada mi telefon i robi sobie selfie. Albo ja mu robię zdjęcia jak śpi - oznajmiła dziewczyna. - Wtedy wygląda słodko, bez swego wiecznego grymasu "ogarnij się, bo unicestwisz wszechświat".
- Chciałem raz zrobić zdjęcie Plaggowi. Ugryzł mnie.
- Cóż, nie wszyscy mają takie parcie na szkło, jak Rzekotka.
- O masz zdjęcia Sorela - zawołał blondyn uśmiechając się złośliwie. Odkąd tylko poznał Daniela also Pandę, niespecjalnie za nim przepadał.
- Tak, robiłam mu na zajęciach. Chciałam mu później w gimpie dorysować rogi jelenia.
- A ten łysy za nim to kto?
- Nasz trener.
- Wygląda na twardziela.
- To twardziel i gbur. Lubi się ze mnie nabijać razem z Danielem.
- Nie przepada za tobą?
- Jest moim wujkiem. To brat bliźniej mojego taty.
- Masz dziwną rodzinę.
- Mnie to mówisz? Moją mamę w połowie wychowało Kwami.
Ponieważ Adrien nie miał bladego pojęcia jak to skomentować, wrócił do przewijania zdjęć.
- Masz serio dużo zdjęć Sorela.
- Nie moja wina, że jest fotogeniczny.
- Czy to twoja mama? - zapytał pokazując zdjęcie kobiety w średnim wieku, ze złością wpatrującą się w bałagan panujący w kuchni.
- Tak.
- Podobne jesteście.
- Fakt, ludzie tak mówią, choć nie wiem dlaczego. Dalej mam też zdjęcia babci i mistrza Fu.
- Czy ty wszystkim robisz zdjęcia?
- Nie, tobie nie robię.
- A nie chciałabyś tego zamienić?
- Nie dzięki. Na co mi twoje zdjęcia? Twoje plakaty wiszą wszędzie dookoła.
- Masz coś jeszcze na tym telefonie? - Zapytał chłopak kończąc przeglądanie zdjęć Frasinati.
- Mam moje ulubione kawałki, fragmenty Akum i sms-y, ale ich nie czytaj.
- Dlaczego? Masz przede mną coś do ukrycia?
- Wiele.
- Rozmawiasz o mnie z kimś?
- No. Z Alyą często Cię obgadujemy.
- Serio? - zdumiał się blondyn. Podczas gdy on sobie żartował, Edith wyglądała na całkiem poważną.
- Pisała mi o tobie i Marinette jeszcze zanim się poznaliśmy.
- Co?
W tym momencie Drzewołaz poczuła, że znów stanowczo za dużo powiedziała. By nie musieć udzielać odpowiedzi na kłopotliwe pytania, pospiesznie wróciła do jedzenie bułki.
- Ed, daruj sobie. Burger się w końcu skończy, a ty i tak mi wszystko powiesz. Nie przedłużajmy.
Dziewczyna z rezygnacją przełknęła kęs.
- Alya mnie zabije, jak ci powiem - mruknęła pod nosem.
- To nie mów mi, powiedz Czarnemu Kotu - dodał nieco przyciszonym głosem z zawadiackim uśmiechem na twarzy.
- Bo widzisz. Marinette bardzo cię lubi i Alya stara się jej pomóc przełamać, żeby w końcu Ci o tym powiedziała.
- Lubi w sensie...
- W sensie lubi, lubi. Jak Rzekotka frytki. - Chłopak zmieszał się nieznacznie. - Wcześniej byłam bardzo za tym, żebyście ze sobą byli. Wiesz, kocham shipować ludzi nawet jak ich nie znam. Z tego co pisała mi Alya, tworzylibyście idealną parę. Ale teraz, gdy wiem że... Gdy wiem o twojej drugiej naturze i o tym, że wzdychasz do Kropeczki, jestem skołowana. Sama nie wiem co myśleć. Z jednej strony ty i Marinette, z drugiej Kot i Kropeczka. I weź tu wybierz. Byłoby łatwiej, gdyby się okazało, że Marinette i Biedronka to jedna osoba. Ułatwiłoby mi to życie.
Edith zamilkła i zajęła się na powrót swoim obiadem, albo raczej przekąską. Tymczasem Adrien pogrążył się we własnych myślach. Marinette była jego przyjaciółką i lubił ją, ale nie był pewny czy tworzyliby dobrą parę. No i chyba nie żywił do niej aż takiej sympatii, by się z nią wiązać. Tymczasem z Biedronką było zupełnie inaczej. Za każdym razem, gdy choćby o niej pomyślał czuł przyjemne dreszcze. Imponowała mu swoją odwagą i chartem ducha. Kochał ją, choć tak naprawdę jej nie znał.
- Czy myślisz, że mam u Kropeczki jakieś szanse? - wypalił blondyn, zmuszając tym samym przyjaciółkę do oderwania się od posiłku.
Nastolatka przełknęła to co akurat miała w ustach i odparła po chwili namysłu.
- Instynkt shiperki nakazuje mi krzyczeć "tak, LadyNoir na zawsze", ale zdrowy rozsądek podpowiada, że nawet jeśli masz, to co to byłby za związek? No bo patrz. Biedronka uparcie nie chce zdradzić ci swej tożsamości i nic nie wskazuje na to, że się to zmieni. Jak mógłbyś chodzić z dziewczyną, której nawet tak na dobrą sprawę nie znasz? Spotykacie się na patrolach i podczas misji, ale nic poza tym. Już my spędzamy więcej czasu razem.
Agreste westchnął. Właśnie takiej odpowiedzi się obawiał, prawdziwej.
- Na początku września spotkaliśmy się na Wierzy Eifla. Zorganizowałem nam coś w rodzaju randki. Całkiem dobrze nam się gadało - odezwał się po chwili. - Ale fakt, poza tym to jakoś marnie ze spotkaniami. Ale trzeba ją zrozumieć, przecież oboje mamy też zwykłe życia.
- No właśnie i tu się pojawia kolejny problem. Skąd wiesz, że w tym zwykłym życiu, ona kogoś nie ma?
Chłopak przełknął ślinę zdenerwowany.
- Więc co, uważasz, że powinienem dać sobie z nią spokój?
- Przede wszystkim, wasze uczucia względem siebie, nie powinny wpływać negatywnie na waszą bohaterską działalność.
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie - oburzył się Agreste.
Jako, że Ed już nic nie dopowiedziała, chłopak westchnął i wrócił do przeglądania jej telefonu. Pomimo iż zakazała mu zaglądać do sms'ów, Adrien, jak można się było spodziewać, nie posłuchał jej.
- Masz mnie zapisanego jako Plagga? Serio? - zapytał unosząc brew.
- No co? Sam wymyśliłeś ten nick.
- To była literówka!
- E tam, pasuje do ciebie.
- Serio? Nie uważasz, że jest babski czy coś?
- Och jest, i to bardzo.
Adrien zamilkł lekko zbity z tropu, usiłując przeanalizować słowa przyjaciółki.
Nie był do końca pewny, co Ed ma przez to na myśli. Czyżby był zbyt kobiecy?
A może Edith po prostu żartuje? Dziewczyna wszystko mówiła z taką powagą, że naprawdę trudno było to stwierdzić.
- Skoro jest babski, dlaczego uważasz, że do mnie pasuje?
- Bo pasuje.
- No ale... - Agreste zawahał się. Sam nie wiedział co chce powiedzieć. Jako, że uznał ten temat za drażniący postanowił go zmienić. - Skoro już pogadaliśmy o mnie, Biedronce, Marinette i w ogóle... Może byś mi Edith powiedziała, co łączy ciebie i Daniela?
Dziewczyna prychnęła, tak jakby miała zaraz wybuchnąć śmiechem.
- Absolutnie nic. Nie jest w moim typie.
- A jaki masz typ? - blondyn zadziornie uniósł brew.
- Chłopaki mnie nie kręcą. Są durni i śmierdzą.
- W sensie... ja też?
- A fakt, chwilami zapominam że też należysz do tego gatunku.
Adrien zmarkotniał. Chciał dać spokój temu tematowi, a wrócili do punktu wyjścia.
Spod bluzy blondyna dał się słyszeć stłumiony śmiech. Po chwili piskliwy i nieco wredny głos oznajmił.
- Ta to wie jak pocisnąć.
- Hey, ja wcale nikogo nie cisnę. Mówię jak jest.
W odpowiedzi, Plagg jedynie zaśmiał się jeszcze głośniej.
- Nie przejmuj się nią Czarny Kot - dobiegł spod gęstych włosów głos Zabba. - A teraz frytkę poproszę.
- Przecież nikogo nie obrażam! - oburzyła się nastolatka. - Adrien powiedz, uraziłam cię?
- Nie, no skąd - odparł sarkastycznie Agreste.
- Ha! Widzicie? - wykrzyknęła usatysfakcjonowana Frasinati podając Zabbowi frytkę.
Nino i Alya jechali na hałaśliwej kolejce. Dziewczyna krzyczała wniebogłosy, chłopak starał się tego nie robić, bo stwierdził, że w jego przypadku nie wypada. Powinien stanowić wzór męstwa dla swojej dziewczyny, więc starał się takiego udawać.
Alya choć krzyczała, wcale nie była przerażona. Uśmiechała się szeroko i chciała uwiecznić każdą chwilę z tej przejażdżki na swoim telefonie.
Nagle cały mechanizm się zatrzymał. Kolejka stanęła akurat w połowie robienia pętli. Wszyscy zwisali głową w dół. Nie, nie pospadali, albowiem mieli pasy bezpieczeństwa. Jednakże byli w niemałym szoku.
- Co się stało? - zapytała Alya.
- Rollercoaster się zatrzymał. - odparł Nino.
- No odkryłeś Amerykę! Przecież widzę.
- No to po co pytasz? - chłopak zmarszczył brwi. Jego dziewczyna westchnęła.
- Miałam na myśli: dlaczego się zatrzymała?
- Nie mam pojęcia.
- To chyba sobie tak powisimy głową w dół... Osz kurka! Edith miała rację.
- Kto by się spodziewał? - skomentował Nino, po czym dodał: - Chyba tam na dole coś się dzieje.
- To nowy złoczyńca?
- Na to wygląda.
- Muszę to nagrać! - powiedziała, starając uwolnić się z kolejki.
- Oszalałaś! Poczekaj aż strażacy nas ściągnął.
- Widzowie Biedrobloga czekają na takie materiały!
- Nie musisz poświęcać na to życia! Jak ci się tak spieszy, to nagrywaj tutaj.
Alya chwilę się zastanowiła, po czym wzruszyła ramionami.
- Okej - powiedziała i uruchomiła nagrywanie, po czym zwróciła się do kamerki. - Hej! Tu wasza ulubiona blogerka Alya! Mówię do was prosto z kolejki górskiej, zwisając do góry nogami! Właśnie w tej chwili w wesołym miasteczku pojawił się nowy złoczyńca! - komentowała kierując kamerkę w jego stronę. Niestety ręce miała spocone od nadmiaru adrenaliny, przez co komórka jej się wyślizgnęła. - O nie! - zdołała jedynie krzyknąć.
Ludzie zaczęli krzyczeć. Nagle wszędzie zrobiło się bardzo tłoczno, a goście parku zaczęli w panice rozbiegać się na wszystkie strony.
- Co się dzieje? - wymamrotał Agreste rozglądając się dookoła.
- Zakładam, że Władca Ciem znów uderzył - oznajmiła Ed jak gdyby nigdy nic, po czym wróciła do drążenia tematu sprzed chwili. - Więc co miałeś na myśli mówiąc "Jej, sarkazmu też nie łapiesz?".
- Ed nie uważasz, że to nie najlepsza chwila by ciągnąć tę rozmowę?
- Nie, czemu? Mamy chwilkę - oznajmiła brązowowłosa zakładając ręce na piersi. W tym samym momencie za jej plecami wybuchła maszyna do waty cukrowej. - Albo dwie. Słucham?
- Możemy dokończyć to, gdy już uporamy się z problemem?
- Nie mam zamiaru... - zaczęła panna Frasinati, blondyn jednak przerwał jej w połowie zdania.
- Och chodź!
Chwycił przyjaciółkę za ramię i odciągnął w nieco bardziej ustronne miejsce. Zatrzymał się przed budką do robienia zdjęć, rozejrzał na wszystkie strony po czym wepchnął Ed do środka. Chwilę później sam do niej dołączył.
- Musimy się przemienić - oznajmił.
- Nie sądzisz, że jest tu nieco ciasno? - zapytała Ed.
Rzeczywiście w budce nie było za wiele miejsca. Adrien niemal deptał brązowowłosą po stopach.
- Jest dobrze - mruknął Agreste, choć w rzeczywistości podzielał zdanie przyjaciółki. Głupio mu jednak było teraz przyznawać się, że nieco nie przemyślał swojej decyzji. - Plagg, wyciągaj pazury.
Ed westchnęła, po czym wypowiedziała swoją sentencję.
- Zabb skaczmy!
Chwilę później, oboje byli już w swych uniformach. Czarny Kot jako pierwszy opuścił ich "przebieralnię" za nim wyszła Drzewołaz.
Oboje pobiegli w miejsce, z którego pozostali ludzie uciekali.
Na dachu karuzeli z konikami stała jakaś młoda dziewczyna. Ubiorem przypominała szalonego naukowca. Miała na sobie ogromne binokle, napuszone włosy i biały kitel.
- Jestem Doktor Weirdo! - wykrzyknęła złoczyńca.
- Doktor Weirdo? - zdziwił się Czarny Kot. - Czy to nie jest przypadkiem postać z twoich fanfików? - zwrócił się do Drzewołaz.
- Nie mam pojęcia. Mam tam tyle rozdziałów i OC, że powoli się gubię.
- Czego chcesz? - wykrzyknął Czarny Kot.
- Odkąd w Paryżu zjawiła się Niebieska Żaba, - warto wspomnieć, że w tym czasie, kiedy mówiła Weirdo, Edith pod nosem mruknęła "Drzewołaz". - moja ulubiona pisarka dodaje coraz mniej rozdziałów!
- O! Weirdo to faktycznie postać z mojego fanfiku! - powiedziała Edith, jakby dostała nagłego olśnienia. - Tylko, że u mnie był to facet. Kurcze, co on robił...
- Serio nie pamiętasz? - zdziwił się Kot. On pamiętał doskonale. Weirdo wystąpił w pierwszym rozdziale jaki przeczytał. Przeniósł on Biedronkę i Czarnego Kota do alternatywnego wymiaru.
- Ponadto - mówiła dalej służąca Władcy Ciem. - Zamiast Biedronki coraz częściej w jej fanfikach pojawia się Niebieska Żaba, która jest do kitu!
- Ej! - zbulwersowała się Ed.
- Dlatego kiedy wyślę prawdziwą Niebieską Żabę do innego wymiaru, autorka może pozbędzie się jej z opka! Ha, ha, ha! - zakończyła swój monolog wysyłając przy tym jakiś promień w stronę Drzewołaz.
- Uważaj! - krzyknął Czarny Kot i rzucił się na partnerkę. Po chwili oboje zniknęli.
Drzewołaz otworzyła oczy. Leżała na ziemi, a Czarny Kot się do niej przytulał. Szybko odepchnęła go od siebie po czym skoczyła na równe nogi.
- Gdzie jesteśmy?
- W tym samym miejscu co byliśmy - odparł chłopak wstając. - Tylko wszyscy pozostali ludzie zniknęli.
- Jak pozostali ludzie zniknęli?! - wrzasnęła Edith. - To nas trafiła! A zresztą. Mamy poważniejszy problem.
- Jaki? - zdziwił się Kot.
- Nie rozumiem jak mogła stwierdzić, że moja OC, jest do kitu! - żaliła się Ed. - No kurde jak?! - Nie słysząc żadnej odpowiedzi, ze strony Adriena, zwróciła się w jego stronę i powiedziała: - Ty chyba nie twierdzisz, że jest beznadziejna?
- Nie wiedziałem jak ci to delikatnie powiedzieć - odparł Czarny Kot, szykując się przy tym psychicznie na wybuch wściekłości Ed.
- No nie wierzę! Po prostu nie wierzę! - wykrzyknęła dziewczyna, po czym ucichła, a w jej przypadku milczenie było bardziej niepokojące niż krzyk.
Adrien przyglądał się jej przez dłuższą chwilę. Dziewczyna jedynie chodziła w kółko z zaciętą miną i zaciśniętymi pieściami, nie odzywając się ani słowem.
- Serio nie pamiętasz doktora Weirdo? - zapytał Czarny Kot, by jakoś przerwać tę niezręczną ciszę.
- No to postać z mojego fanfiku. Tyle miałam tych OC... - odezwała się Ed, na co blondyn odetchnął z ulgą. Chyba jej przeszło.
- On przenosił ludzi do innego wymiaru.
- Coś mi chyba świta.
- Chyba? Był w 54 rozdziale!
- Jejciu, Kocie jaki z ciebie fan. - Drzewołaz uśmiechnęła się. - Niestety nie pamiętam co było w 54 rozdziale, w ogóle nie dopasowuję akcji do numerków. Zresztą kiedy to było... Wczoraj opublikowałam 95 rozdział. Niedługo rozdział 100, a wtedy będzie się działo. - Edith uśmiechnęła się. Planowała by w tym rozdziale Biedronka, stojąc w świetle księżyca, zdradziła Kotu swoją tożsamość. Miała już dla niej wybrane imię i w ogóle.
- Drzewołaz, skup się - krzyknął Kot tak, że aż drygnęła. - Dobra... Co zrobili twoi Biedronka i Czarny Kot żeby uwolnić się z alternatywnego wymiaru?
- Nie pamiętam.
- Jak można nie pamiętać swoich fików?
- No normalnie! Autorzy zawsze zapominają co pisali! To całkiem normalne. Czasem czytam sobie pierwsze rozdziały i myślę "Serio ja to pisałam?" albo "Nie pamiętam tego ale to jest genialne". Raz pamiętam jak kilka rozdziałów przed pięćdziesiątym rozdziałem planowałam scenę pocałunku twojego i Biedronki. Wszystko piękne, ładne, genialne. I scena wyszła cudownie. Później zadowolona z siebie opublikowałam. Niecałe piętnaście minut później komentatorzy uświadomili mnie, że wasz pierwszy pocałunek miał przecież miejsce w ósmym rozdziale..
- Więc... nie pamiętasz jak uciekli z innego wymiaru?
- Niestety nie.
- Dobrze, że ja pamiętam.
- Co?! Pamiętasz i mnie zadręczasz?! Ty potworny... - Edith zabrakło słów. - Potworze! To jak się wydostali?
- Uratowali Paryż przed Czarnym Kotem i Biedronką z tamtego wymiaru. To naruszyło strukturę tamtego świata, bo tam Bierda i Kot byli źli, przez co wrócili z powrotem do siebie. Dziwnie jest mówić o sobie w trzeciej osobie...
- Spoko, więc musimy pokonać złych Biedronkę i Kota z tego wymiaru.
- Nie! Nie wiemy czy tutaj są źli! Nie wiemy nawet co to za wymiar i czy oni (właściwie Biedronka i ja) w ogóle tu istnieją! Musimy się rozejrzeć, poznać ten świat, a potem zastanowić się co naruszy jego strukturę. Pamiętaj, że moc Władcy Ciem nie jest tak potężna by
wywalić nas do innego wymiaru. Weirdo wysłał nas do świata, który sam stworzył. Nie mamy pojęcia co nas tu może spotkać... Musimy być ostrożni!
- Dobra! Więc zapytajmy kogoś jakimi prawami rządzi się ten świat. Na przykład tego z szóstką rodzeństwa, chłopak wygląda na opiekuńczego! - powiedziała Edith ruszając w stronę zauważonego blondyna.
Edith w podskokach podeszła do nastolatka. Chłopak najwidoczniej prowadził swoje rodzeństwo do szkoły, gdyż wszyscy mieli na sobie plecaki. Dziewczyna z uśmiechem wyskoczyła mu przed nos.
- A! - wykrzyknął zaskoczony. - Niebieska Żaba?
- Hmm. Nie wiem, a wyglądam jak ona?
- Wyglądasz podobnie.
- Więc jestem Niebieska Żaba - powiedziała wyciągając do niego rękę. - A ty?
- Adrien Di Carlo. - odparł z uśmiechem. - Łał. Miło mi.
Edith na chwilę zaniemówiła.
- Di... Di... Di...
Właśnie w tej chwili podbiegł do nich Czarny Kot. Di Carlowi niemalże oczy wyskoczyły z orbit, kiedy go zobaczył.
- Przepraszam za nią. Już ją zabieram - mówił bohater odciągając Drzewołaz na bok.
Adrien przyglądał im się z niedowierzaniem.
- O nie! - wyszeptał. - Idźcie do szkoły, ja muszę coś załatwić - zwrócił się do rodzeństwa, po czym powiedział sam do siebie: - Ten fałszywy Czarny Kot musi być nową ofiarą Władcy Ciem! Niebieska Żaba jest w niebezpieczeństwie! Muszę ją ostrzec!
- Adrien, Adrien, Adrien! - wyrzucała z siebie Drzewołaz jednym tchem. - To był Adrien.
- Ed, - Czarny Kot złapał ją za ramiona. - o czym ty w ogóle do mnie mówisz?
- Adrien Di Carlo! Postać z mojego fanfiku. - dziewczyna złapała się za głowę i zapiszczała ze szczęścia. - Jesteśmy w świecie mojego fanfiku!
Czarny Kot zamrugał oczami, po czym odetchnął głęboko.
- No nie wierzę. - wyszeptał. - Weirdo panoszy się po Paryżu, a my włóczymy się po świecie twojego fanfiku.
- No wiem! - Drzewołaz wyszczerzyła zęby. - Cudowne, prawda?
Adrien Di Carlo przemieniony w Czarnego Kota, przemierzając Paryż, zwrócił na siebie uwagę Biedronki i Niebieskiej Żaby. Dziewczyny przybrały swoje bohaterkie oblicza, gotowe do niego dołączyć. Ta pierwsza natychmiast go znalazła.
- Czyżby nowa ofiara Władcy Ciem? - zapytała.
- Tak.
- Z kim mamy do czynienia?
- Z moim sobowtórem.
- To niedobrze...
Niebieska Żaba tymczasem, zamiast trafić na bohaterów ze swojego uniwersum, spotkała gości z innego wymiaru.
Edith myślała, że oprócz Adriena Di Carlo nic jej już nie zdziwi. Myliła się. Właśnie stała przed swoją lepszą wersją. Choć dziewczyna wydawała się być bardzo podobna do niej to jednak bardzo się różniła. Miała piękne szczupłe kształty a jej niebieski kombinezon leżał na niej idealnie. Nogi miała chude i zgrabne, które powoli kroczyły w ich stronę. Długie włosy opadały jej aż do pasa. A czarne rzęsy były widoczne z daleka. Zdziwienie na twarzy Ed zamieniło się w uśmiech, który z każdą chwilą coraz bardziej się powiększał. Stała właśnie przed swoją własną OC.
- Kim jesteście? - spytała Niebieska Żaba.
- Jestem twoją matką! - wykrzyknęła Ed.
- Słucham? - odparła jej OC unosząc jedną brew. - Nie za dużo Gwiezdnych wojen oglądałaś?
- Nie o to chodzi, ja cię stworzyłam! - Czarny Kot złapał Ed za ramiona i odciągnął ją od Niebieskiej Żaby.
- Chciała powiedzieć, że jest twoją fanką. - powiedział Czarny Kot szczerząc zęby.
- Czarny Kocie. A ty co z nią robisz?
- Pomyliłem cię z nią. - odparł szybko. - Nie widzisz, że się za ciebie przebrała?
- Jak mogłeś pomylić mnie z tym... Tym... Człowiekiem... Nie widzisz, że mam dłuższe włosy? - powiedziała odgarniając lśniące włosy z twarzy. Okoliczni chłopcy przyglądający się tej rozmowie, westchnęli na ten widok. - Poza tym jestem od niej ładniejsza.
- Ej! - wtrąciła Edith. - Trochę szacunku dla matki stwórczyni!
- Spokojnie, jestem pełna szacunku dla każdego przebierańca. - zakomunikowała Niebieska Żaba, co nieco zdenerwowało Edith.
Fakt, wykreowała jej charakter tak, by dziewczyna umiała posługiwać się ciętymi ripostami, ale nie sądziła, że jej czytelnicy odbierają je jako złośliwe. A przecież świat, w którym się teraz znajdowali, był stworzony przez jedną z jej czytelniczek, na podstawie jej fanfiku.
- Musimy odnaleźć Biedronkę. - zakomunikował Czarny Kot. - W mieście pojawił się nowy złoczyńca.
- No co ty nie powiesz. - Niebieska Żaba przewróciła oczami. - Inaczej byś się nie przemieniał.
- Co ty kombinujesz? - wyszeptała Drzewołaz.
- Pokonamy Biedronkę, Czarnego Kota i Niebieską Żabę, czyli zrobimy to, co w twoim fanfiku się jak dotąd nie wydarzyło. Doktor Weirdo nie będzie przygotowany na takie zakończenie, więc wymiar się rozpadnie... Oby. - Czarny Kot wzruszył ramionami. - Uważam, że warto spróbować.
- Czy ta fanka musi się za nami wlec? - spytała bohaterka z tego uniwersum.
- Prowadzę live'a na żywo, w kostiumie mam ukrytą kamerę. - odparła zirytowana Edith. - Powiedz coś miłego dla widzów.
- Pole bitwy to nie miejsce dla cywili. - i to by było na tyle, jeśli chodzi o "coś miłego".
Im więcej czasu spędzali z Niebieską Żabą, tym bardziej zaczynała ona irytować Ed. Początkowy entuzjazm, który towarzyszył spotkaniu jej OC wygasł całkowicie. Dziewczyna była nie do zniesienia. Ona nie tylko z każdej sytuacji potrafiła znaleźć wyjście. Ona wręcz obnosiła się z tym i traktowała innych z pogardą, szczyciła się swoimi umiejętnościami. Przez przebywanie z nią, Ed już chyba na zawsze znienawidziła kwestię "Naprawdę tego nie widzicie?", która miała być powiedzonkiem jej Żabki. Dlaczego musiała wymyślać jej tyle mocy? Dlaczego postanowiła, że obcy chłopcy z ulicy będą się za nią oglądać kiedy ta postanowi odgarnąć włosy z twarzy?
Edith właśnie doszła do najbardziej przerażającego wniosku do jakiego może dojść twórca. Jej postać to zwyczajna Mary Sue.
Biedronka wraz z Czarnym Kotem, przeskakując z dachu na dach kamienic, wypatrywali sobowtóra chłopaka. Nie musieli go długo szukać. W końcu natrafili na niego... w towarzystwie dwóch niebieskich bohaterek.
Żaba stanęła jak wyryta.
- Dwóch Czarnych Kotów? - zapytała zdezorientowana. Wtedy Edith poczęstowała ją siarczystym kopniakiem, zwalając ją z dachu. Cieszyła się, że w końcu dojdzie do walki.
Żaba szybko wyratowała się swoją wędką i wylądowała na dachu obok Biedronki.
- Co ty zrobiłaś? - wyszeptał Adrien. - Mogliśmy ją przekonać żeby była po naszej stronie.
- Już miałam jej dość. - Drzewołaz wzruszyła ramionami.
- Dwie ofiary akumy? - spytała Biedronka.
- Myślałam, że to fanka. - odparła Żaba.
- Brawo za przenikliwość! - krzyknęła w jej stronę Drzewołaz, zadowolona, że może jej dopiec.
Taka zdenerwowana jeszcze nie była. Ktoś przeniósł ją do jej własnego świata. W ten brutalny sposób dowiedziała się, że tego świata nienawidzi. A nie znosiła go tylko przez jedną osobę - jej własną postać, którą sama taką stworzyła. Koszmar.
Jej OC posłała jej tylko spojrzenie godne bazyliszka, po czym zwróciła się do swoich towarzyszy:
- Dwie ofiary akumy się jeszcze nie zdarzały. Nie sądziłam, że Władca Ciem ma taką moc.
- Nieważne. - zakomunikowała Biedronka. - Do ataku!
Bohaterowie rzucili się na siebie. Podczas gdy Kot zajął się swoim odpowiednikiem i Biedronką, Edith walczyła z Niebieską Żabą. Bohaterka była Mary Sue - to fakt. Jednak jej zdolność pokonywania przeciwników objawiała się w tym, że jak sama mówiła, znała ich ruchy. A ataku Edith nie potrafiła przewidzieć. Może to wynikało z faktu, że dziewczyna pochodziła z innego wymiaru? A może po prostu dlatego, że nie była ofiarą Władcy Ciem?
Czarny Kot też radził sobie nie najgorzej. Może walczył z odpowiednikami siebie i Biedronki, jednak należy pamiętać, że zostali oni stworzeni mocą Władcy Ciem. Nie dorównywali prawdziwym bohaterom.
Drzewołaz całkiem nieźle wprawiona już w używanie własnej broni, oplotła lassem nogi swojej przeciwniczki. Następnie wykorzystując technikę, której nauczyła się w dojo, znokautowała, skutecznie eliminując Mary Sue z gry. Zabrała swoje lasso, a także przywłaszczyła sobie wędkę - broń swojej OC. Czy miała kłopoty z używaniem jej? Nie. Znajdowała się w świecie swojego fanfiku, a broń, którą trzymała sama wymyśliła. Mogła się poczuć jak bogini. Weirdo powinna lepiej przemyśleć, do którego świata ich wysłać. Chociaż, w sumie, skąd mogła wiedzieć, że autorka jej ulubionego opowiadania i Drzewołaz to ta sama osoba?
Edith dołączyła do Czarnego Kota. Ponieważ on skutecznie odwracał uwagę dwójki bohaterów z tego świata, Drzewołaz wykorzystała okazję by z pomocą wędki wyrwać Biedronce jojo.
Szybko podała je swojemu przyjacielowi. Sama zaś zabrała się do walki z jego odpowiednikiem.
Teraz już poszło z górki. Kot związał Biedronkę jej własną bronią, Drzewołaz mając do dyspozycji wędkę i lasso, jego fikcyjnego odpowiednika.
Edith ściągnęła Czarnemu Kotu pierścień. Pojawił się przed nią Adrien Di Carlo. Tymczasem prawdziwy Kot zdjął Biedronce kolczyki. I wtedy czas stanął w miejscu. Bohaterowie wymiaru Doktor Weirdo przestali się ruszać. Biedronka nie zamieniła się też w zwykłą dziewczynę. Świat wokół nich zaczął się rozpadać, tak jakby był zbudowany z klocków lego. A zaraz przed nimi pojawił się ich prawdziwy przeciwnik.
- Dlaczego nie mogłem zdjąć maski Biedronce? - zapytał Czarny Kot.
- Autorka jeszcze nie ujawniła kim ona naprawdę jest. - odpowiedziała dobrodusznie Doktor Weirdo.
- No tak. - Adrien zasłonił twarz dłonią. - Ale ze mnie debil.
- No chyba nie myślałeś, że serio poznamy jej tożsamość? Byliśmy w świecie mojego fanfiku! - stwierdziła Ed. - A podobno to ja jestem derpem - dodała pod nosem, po czym rzuciła się do walki z ofiarą akumy. Czarny Kot ruszył za nią, gotowy jej pomóc.
Pojedynek nie trwał długo. Ponieważ najgroźniejsza i chyba jedyna broń szalonego naukowca zawiodła, bohaterowie z łatwością go obezwładnili i odebrali zakumiony przedmiot.
Czarny Kot w kilku skokach opuścił wesołe miasteczko. Drzewołaz tymczasem znalazłszy uprzednio, wśród szczątków jakiegoś stoiska z jedzeniem, nieodpakowaną paczkę chipsów, usiadła na ziemi obok związanego złoczyńcy i zajadając przekąskę ze smakiem, czekała na przyjazd policji.
- Nie dąsaj się tak - zwróciła się po chwili do Werido. - To ja tu jestem w najgorszym położeniu. Stworzyłam potwora.
Alya z założonymi rękami i naburmuszona miną siedziała w wagoniku kolejki górskiej. Tak, nadal zwisała głową w dół.
Podczas gdy ona, przeklinała w duchu swe spocone dłonie i grawitację, pozostali pasażerowie rollercoastera z ekscytacją przyglądali się toczącej się niemal pod ich głowami walce.
Blogerka z zawiścią spojrzała na siedzącą przed nią dziewczynę, która "kopiując" jej pomysł, postanowiła całe zajście nagrać.
Dopiero po chwili Césaire zorientowała się, że nie tylko ona wpadła na ten genialny pomysł. Nino który siedział obok niej, również postanowił uwiecznić starcie bohaterów. Chłopak w pełnym skupieniu, by nie wypuścić aparatu z rąk kręcił materiał swego życia.
- Nino, nagrywasz to!? - zapytała uradowana nastolatka.
- Nie strzelam sobie selfie. A na co ci to wygląda?
Gdy Czarnemu Kotu i Niebieskiej Żabie w końcu udało się obezwładnić przeciwnika, kolejka mogła ponownie ruszyć.
Alya z szerokim uśmiechem wyskoczyła z wagonika i rzuciła się swemu chłopakowi w ramiona.
- Dzięki, dzięki, dzięki! - wykrzyknęła. - Dzięki tobie, mam materiał na bloga.
- To taki mały prezent na gwiazdkę - oznajmił chłopak. - Nie mam najmniejszego pojęcia co mógłbym ci dać.
- To jest wręcz idealne! Zgram sobie na... Telefon! Mój telefon! Muszę go znaleźć!
Nie czekając na reakcję swego chłopaka, okularnica ruszyła biegiem na poszukiwanie swej komórki. Po niecałym kwadransie znalazła ją niedaleko budki fotograficznej.
Ze zdumieniem stwierdziła, że mimo upadku z dość dużej wysokości, jej telefonowi nic się nie stało. Mało tego, komórka wciąż nagrywała.
Dziewczyna zatrzymała nagranie z zamiarem przejrzenia go w domu. Kto wie, może udało się jej uchwycić coś ciekawego.
Chyba żadne słowa nie opiszą tego w jakim szoku była gdy ujrzała co takiego skrywa jej film. Césaire po raz kolejny odtworzyła scenę uwiecznioną na swym telefonie.
Edith i Adrien wchodzą do budki fotograficznej, po czym wyłania się z niej Drzewołaz i Czarny Kot, we własnej osobie.
Zmęczona tą cała przygodą Edith zasiadła przed komputerem. Ratowanie Paryża potrafiło wykończyć. Niestety Frasinati miała w tej chwili o wiele poważniejsze problemy, niż przejmowanie się brakiem odpoczynku.
- Będę musiała odmarysuowić tę Mary Sue. - powiedziała zdecydowanie.
- Nareszcie się skapnęłaś, że jest do kitu? - zapytał Zabb.
- Zamknij się Rzekotka! Muszę pomyśleć.
- Zabij ją.
- Oszalałeś?! W fanfikach się nie zabija.
- Czytałem kilka fanfików tych twoich internetowych przyjaciół i tam ciągle kogoś zabijają.
- Czytałeś jakieś chłamy. Ja się nigdy do tego nie posunę.
- Akurat. - skomentowało kwami. Zapadła chwila milczenia. Po krótkim zastanowieniu się, Edith zapytała:
- A kogo fanfiki czytałeś?
- A jakiejś ZawodowejShipperki, Hamburgera, Franak'a i Hakkeriniego.
- A to nic dziwnego. - podsumowała dziewczyna, po czym wróciła do burzy mózgów. Wkrótce ją olśniło. - Wiem! - wykrzyknęła tak, że Zabb aż drygnął.
- Jednak ją zabijesz?
- Lepiej.
- Porwą ją kosmici?
- Rzekotka, nie wymuszaj na mnie spojlerów! - odparła Edith, starając się przybrać wściekły ton. Jednak była na to zbyt szczęśliwa. Z szerokim uśmiechem zabrała się do pisania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz